[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Przycisnęła jego głowę do siebie. I Otto przyskoczył, schwyciwszy kryształową karafkę z
wodą. Ale nie trzeba było pomocy, ksią\ę bowiem otworzył oczy, rzucił dookoła nieobecnym
wzrokiem, ścisnął córkę za rękę i rzekł:
Nie lękaj się moje dziecko! Nie zemdlałem. To fala szczęścia i rozkoszy uderzyła we
mnie z taką gwałtownością. Ale to jeszcze nie cała wiadomość; muszę dowiedzieć się reszty.
Czy wiadome są panu dalsze losy pani Sternau? Czy jej posada u Salmonny była ostatnią?
Nie, zmieniła swoją pracę. Została na krótki czas wychowawczynią księ\niczki Flory,
córki Olsunny.
Ksią\ę chwycił się obu rękami za głowę.
Jakie było jej panieńskie nazwisko?
Walser.
Flora! Dziecko! Dziecko!
Rozło\ył ramiona, krzycząc radośnie. Flora upadła mu na piersi. Oboje płakali jak dzieci.
Otto nie mógł zrozumieć całej sprawy. Przystąpił bli\ej, by w razie potrzeby podeprzeć księcia.
Temu płynęły rzęsiste łzy.
Ocalony, zbawiony wreszcie! O mój dobry, miłosierny Bo\e, jak\e ci jestem
wdzięczny! Najpierw posyłasz mi zbawcę na chorobę ciała, a ju\ obok stoi drugi zwiastun,
który mojemu sercu przynosi ulgę.
Poło\ył rękę na ramieniu Ottona.
Wszystko to rzeczywiście tak, jak mi pan opowiedziałeś? zapytał.
Usiądz sobie ojcze! Połó\ się, to za du\o dla ciebie!
Nie, stojąc chcę wysłuchać wszystkiego. Stojąc, a potem ha, niech upadnę. To upadek
w największe szczęście i wiem, \e od tego nie umrę. Panie Rodenstein, nic pan nie pojmiesz i
nie rozumiesz, ale dowiesz się o tym ode mnie. Stoimy w chwili takiej, która nam mo\e
przynieść śmierć lub \ycie. Jedno tylko wiem: albo się spełnią moje nadzieje, słabo mi, chyba
umieram!
Mój panie prosił Otto zatrwo\ony. Odłó\my to na pózniej . Widzę, jaka burza
wstrząsnęła pańskim umysłem. Pózniej, pózniej odpowiem na pańskie pytania.
Nie, nie! Mógłbym umrzeć z niecierpliwości. Mów pan, na Boga. Błagam! Stoi pan
przede mną jak zbawca, który jest mi w stanie otworzyć niebo. Nie zapomnę panu tego nigdy,
przenigdy. Powiedz pan, ma pani Sternau więcej dzieci?
Tylko dwoje, syna i córkę. Tylko tych dwoje miała. Doktor Sternau jest znacznie starszy
od swojej siostry. Wiem dokładnie, ile ma lat. Dawaliśmy sobie na swoje urodziny nawzajem
upominki. Urodził się dwudziestego marca i ma teraz dwadzieścia osiem lat.
To jest on! To jest on! zawołał ksią\ę radośnie A teraz sobie usiądę.
Ręce mu opadły i głosem cichym, zamierającym, dodał:
Tak, usiądę sobie. Jestem zmęczony, osłabiony, o Bo\e, jestem&
Zamknął oczy i padł, ale nie na ziemię, gdy\ Otto go podtrzymywał.
Myślałam o tym wołała Flora płacząc z radości i z troski o ojca. To mo\e go zabić!
Nie, on \yje! rzekł Otto. Moja ręka na jego sercu wyczuwa puls. Bije słabo, ale
dokładnie. Chodz, poło\ymy go na sofie!
Zaniósł go na sofę, uło\ył na poduszkach. Oboje przy nim uklękli. Flora chwyciła jedną ręką
zemdlałego ojca, a drugą objęła szyję ukochanego. Akając, zło\yła swoją głowę na pierś
młodzieńca i rzekła:
Ottonie, drogi Ottonie, co za nowina! Szczęście nam przyniosłeś. Dowiesz się o całej
zagadce. Ale potem mi jedną rzecz wybaczysz? Muszę cię prosić o wybaczenie wielkiego
grzechu!
No, no, grzech będzie mały, tylko twoja troska jest wielka! Tak klęczeli jakiś czas,
dopóki ksią\ę nie przyszedł do siebie.
Otworzył oczy, spostrzegł ich oboje ręka w rękę klęczących i rzekł z promieniem radości w
obliczu:
Czy marzyłem, tak Floro? To\ to była radość! Nie obawiaj się, moje dziecko, ona mi nie
zaszkodzi. Muszę \yć, by dokonać swego dzieła. Tak muszę \yć, \yć dla niego i& dla ciebie!
Wyprostował się, wstał. Wyśmienite jadło stało jeszcze w drogich naczyniach, ale nikt o nim
nie myślał. Olsunna patrzył przez okno na morze.
Dziecko moje, widzisz jak to wszechmocny wysłuchał nas.
Có\ nam uczynić mo\e zemsta tej Cyganki?
Tak cudnie wszystko się zło\yło! Szukaliśmy go i oto mamy go przed swoimi oczyma.
Był tutaj.
Tak jest, był u nas. Nie spodziewaliśmy się takiego szczęścia. Ale czy serce mi nie dr\ało,
gdy go zobaczyłem? Czy\ jego wyniosła, bohaterska postać nie napawała mnie
niewypowiedzianą dumą? To był mój dawny wizerunek. A on jest czystszy i szlachetniejszy
ni\ ja byłem niegdyś.
A nie powiedziałam, \e go muszę lubić? Chciałam go przycisnąć do siebie i ucałować,
kiedy tak pewny siebie i dumny, a jednak miły, ujmujący przemawiał do nas.
W swoim szczęściu zapomniała o nale\ytej przy ojcu przyzwoitości i zwracając się do
Ottona rzekła:
Nie gniewaj się mój miły, \e go chciałam uściskać i ucałować, bo to nie jest obcy
człowiek, to mój, to mój& o tatku, powiedz mu sam! Ja tego pięknego słowa nie mogłabym
nigdy wypowiedzieć!
Tak, ja mu powiem. Panie Rodenstein, Flora mówi o swoim bracie, o moim synu.
Przy tych słowach promieniało jego oblicze radością i dumą.
Ma pan syna? zapytał Otto.
Ach, pytaj pan, pytaj, pytaj pan ciągle, a ja pragnę ciągle na to pytanie odpowiadać. Jak\e
chętnie czynię to! Jestem zeń dumny, bardzo dumny jestem z niego! A więc pytaj, mój kochany
panie Rodenstein!
Mój kochany panie Rodenstein! Jak\e mile brzmiały dla ucha artysty te słowa. Nie myślał o
[ Pobierz całość w formacie PDF ]