[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pomyłką, że nic dla niego nie znaczy. Sama to widzi.
- Oczywiście - powiedziała radośnie, jakby nic się nie zmieniło.
- Ale pospiesz się, bo wszystko wystygnie.
- Dobrze - odparł i dopiero wtedy na nią spojrzał, a Jodie
poczuła, jak mięknie pod jego spojrzeniem.
Pomóż mi, poprosiła go w duchu. Bądz dla mnie okrutny, zły,
nieustępliwy, a stanę się silna. Mam w sobie siłę, tylko pomóż mi ją
odnalezć.
Jednak kiedy patrzył na nią oczami pełnymi ciepła, tęsknoty i
pożądania, nie umiała być silna. Miękła jak wosk i była gotowa na
wszystko.
Wstrzymała oddech, widząc, że Heath zamierza coś powiedzieć.
Nie była pewna, czy chce to usłyszeć, a mimo to czekała w napięciu.
On jednak odwrócił się i wyszedł.
Jodie opadła na krzesło i schowała twarz w dłoniach.
Heath zdjął ubrudzone olejem ubranie i wszedł pod prysznic.
Chciał, by gorąca woda zmyła z niego nie tylko brud, ale również
niesmak spowodowany tym, że tak bardzo starał się ukryć swoje
uczucia.
126
RS
Uciekł. Kiedy się obudził, uciekł z sypialni. Nie obudził
Jodie pocałunkiem w czubek nosa, choć bardzo pragnął to
zrobić. Lata ukrywania uczuć nauczyły go, jak cicho zerwać się z
łóżka, założyć dżinsy i starą flanelową koszulę, chwycić za pudło z
narzędziami i zniknąć.
Potem zobaczył ją w kuchni, owiniętą w stary szlafrok, z
potarganymi włosami i zaróżowioną od snu twarzą. Przygotowała mu
śniadanie, a on nie mógł znieść tego widoku i znów musiał uciec.
Nie potrafił odpowiedzieć jej tym samym. Po raz kolejny zdał
sobie sprawę, że ta drobna dziewczyna jest znacznie silniejsza od
niego.
Zakręcił kran z ciepłą wodą z taką siłą, że zabolał go nadgarstek.
Stał teraz pod zimnym strumieniem, pozwalając, by lodowata woda
spływała mu po plecach.
Może powinni przez jakiś czas pobyć z dala od siebie? Akurat
nadarzała się świetna okazja. Kiedy pracował przy samochodzie,
Andy powiedział mu, że kilka sztuk bydła zostało na pastwisku.
Trzeba było je odnalezć.
Kilka godzin pózniej Jodie stała na werandzie i machała
Heathowi na pożegnanie. Wraz z Andym i innymi mężczyznami
wyruszył konno w kierunku wzgórz, tam gdzie kończyła się jego
posiadłość.
Jodie patrzyła za jezdzcami tak długo, aż znikli jej z oczu.
Została sam na sam z własnymi myślami.
Poszła do kuchni. Wzięła paczkę czekoladowych herbatników i
tubę skondensowanego mleka, po czym wróciła na werandę. Usiadła
127
RS
w bujaku i wystawiła twarz na popołudniowe słońce. Bez wahania
rozdarła pudełko z herbatnikami i zatopiła zęby w czekoladowym
przysmaku.
Kiedy zjadła herbatniki, sięgnęła po skondensowane mleko.
Odchyliła głowę i wycisnęła zawartość tubki prosto do ust.
Smakowało wspaniale. Jodie przymknęła oczy, czując, że za chwilę
rozpłacze się z rozkoszy.
Nie miała silnej woli - wczoraj w nocy jasno tego dowiodła. Po
co więc udawać przez resztę życia? Była beznadziejna. Dokładnie
taka, jak twierdziła matka.
Z brzuchem pełnym słodyczy i ogromnym poczuciem winy
zwinęła się na bujaku i zapłakała.
Następnego ranka obudził ją dzwięk telefonu. Sięgnęła ręką na
stolik, próbując odnalezć słuchawkę.
Usiadła i poczuła, że boli ją brzuch. Polizała suche wargi,
próbując odnalezć na nich smak czekolady i już wiedziała, skąd ten
ból. Sama sobie była winna. To efekt kuracji, która miała poprawić jej
nastrój. Boże, jakaż była żałosna. Nie zasługiwała na współczucie.
Zresztą i tak nie miała nikogo, kto mógłby ją pocieszyć.
- Halo? - odezwała się zachrypniętym głosem do słuchawki.
- Jodie? Mówi Derek.
Natychmiast oprzytomniała.
- Och, Derek! Witaj!
- Dostałem ten numer od twojej przyjaciółki, Mandy. Mam
nadzieję, że nie wezmiesz mi tego za złe. Czy u ciebie jest bardzo
pózno? Nigdy nie potrafię obliczyć różnicy czasu.
128
RS
- Wszystko w porządku. Poprosiłam Mandy, żeby dała ci mój
numer, gdybyś zadzwonił. Słyszałam, że wróciliście do Londynu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]