[ Pobierz całość w formacie PDF ]
doskonale, w gazetach wtedy pisali, że dostała ten basen na drugie urodziny.
Utonęła?
Tak powiedział koroner. Przypadkowa śmierć przez utonięcie. Jakoś wpadła do
basenu, kiedy Jenson poszedł do domu po lizaki. Nie znam wszystkich szczegółów, ale
tak to mniej więcej wyglądało westchnęła. Dokładnie tak, jak się często ostrzega,
prawda? Małe dziecko może utonąć nawet w kilku calach wody. Myślę, że mogła się
poślizgnąć i uderzyć główką& Jak mówiłam, nie znam wszystkich szczegółów. Ale
znalazła ją, kiedy wróciła ze sklepu.
Byłam wstrząśnięta.
Kto wrócił? Matka Jensona? Karen?
Ależ tak, moja droga. Właśnie na tym polega problem. Nie było jej w domu.
Zostawiła ich samych. To naprawdę skandal; zostawiła biednego Jensona, miał wtedy
nie więcej niż pięć lat, i kazała mu się nią opiekować. Carley była u swojej koleżanki,
nikogo innego nie było. Zostawiła takiego brzdąca pod opieką pięciolatka, żeby kupić
papierosy w sklepie na rogu. Jak ją znam, po prostu nie chciało jej się wyjmować
wózka. Może pani w to uwierzyć? Ja nie. Nie mieści mi się w głowie. Och, żeby pani
słyszała wtedy jej wrzaski. Aż u mnie było słychać.
O mój Boże jęknęłam, próbując sobie to wyobrazić. Nie potrafiłam. I miałam
nadzieję, że nigdy nie będę musiała. Co za straszna, bezsensowna śmierć. Jaka tragedia.
I jakie straszne brzemię, z którym musiał żyć Jenson.
Opowiedziałam pani Clark, jak przerażony był Jenson tym, że mogłabym powiedzieć
jego matce o tym, co od niego usłyszałam. %7łe Karen zabroniła mu o tym mówić, kazała
zachować w tajemnicy. %7łe nie wolno mu nawet wspominać imienia siostrzyczki.
Pani Clark aż parsknęła, słysząc to. Naprawdę parsknęła.
W tajemnicy? Jak ona sobie to wyobraża? Proszę mnie nie rozśmieszać. Ale to mnie
nie dziwi. To jasne, że nie chce, żeby mały o tym rozmawiał z obcymi, bo zle by
wyglądała w oczach ludzi. Ależ, wielkie nieba, ta dziewczyna jest naiwna. Chce to
zamieść pod dywan? Nie ma szans. Ale powiem pani jeszcze jedno. Ona zawsze go o to
obwiniała. To jasne jak słońce, wszyscy to wiedzą. A to po prostu zbrodnia, zrzucać
winę na pięciolatka! Może pani uwierzyć? Na swoje własne dziecko. Jak mówiłam, to
jasne jak słońce. Od tamtej pory nigdy dobrze go nie traktowała. Zawsze tylko Carley to,
Carley tamto, jakby nie mogła na niego patrzeć. Ona myśli, że tego nie widać, ale
oczywiście wszyscy widzą, jak jest. Wszyscy, od samego początku. Zupełnie jakby
żałowała, że to nie on nie żyje. Więc nic dziwnego, że jest trochę niesforny, prawda?
Taki urwis. Pakuje się w kłopoty i w ogóle. Nie ma się kto nim zaopiekować, ot co.
Brakuje mu opieki.
I on sam siebie też obwinia, to wyraznie widać.
Oczywiście, że tak, moja droga. Zrobiła mu pranie mózgu, właśnie tak. A wie pani,
co jest w tym najgorsze? %7łe on najbardziej na świecie chciałby, żeby matka go kochała.
Ale myśli pani, że tak będzie? Prędzej kaktus mi na dłoni wyrośnie.
Po skończeniu tej rozmowy siedziałam przez chwilę, rozmyślając. A właściwie nie
tyle rozmyślając, ile odczuwając; starając się pojąć to, co przed chwilą usłyszałam,
ogarnąć wszystkie konsekwencje. Bo, z psychologicznego punktu widzenia były
ogromne. Tak wiele rzeczy się wyjaśniło; oczywiście, że to ukształtowało osobowość
Jensona. I nic dziwnego, że tak bardzo zależało mu na dochowaniu tajemnicy; już jego
matka się o to postarała.
Poczucie winy to straszna rzecz. A zwłaszcza bezpodstawne poczucie winy.
Bezpodstawne poczucie winy wpojone biednemu, niewinnemu dziecku. Dokończyłam
zimną kawę i w duchu zakasałam rękawy. Nagle zobaczyłam Jensona w zupełnie
innym świetle.
Rozdział 18
Jenson znowu się ode mnie odsunął tak jak się spodziewałam ale postanowiłam
nie naciskać na niego. Rozumiałam dlaczego zapewne bał się, że zacznę zadawać
pytania, na które nie chciał odpowiadać. Dobrze. Było mi go tak ogromnie żal. Nie
mogłam przestać myśleć o tym, jaki ciężar musi dzwigać i jak bardzo (jeśli to, co
mówiła pani Clark, jest prawdą, a nie wątpiłam, że jest) musi się obwiniać, a może
[ Pobierz całość w formacie PDF ]