[ Pobierz całość w formacie PDF ]

włosach w geście rozpaczy.
- Ale jesteśmy bezbronni! Dzięki tobie!
- Dzięki jednogłośnej decyzji zespołu doradczego -
poprawiła Cerasi. - Obi-Wan ma rację.
Mawat popatrzył na nich ze wstrętem i wybiegł.
- Wielkie dzięki!
- Poczekaj! - krzyknął za nim Obi-Wan. - Powie-
działem, że nie wydam broni. Ale to nie znaczy, że od-
mówię pomocy.
55
ROZDZIAA 8
lotka rozniosła się po Zwiątyni lotem błyskawicy. Na
P
jej terenie widziano intruza. Niektórzy twierdzili, że
zauważono go nawet w samej Zwiątyni. Najmłodsi
uczniowie bali się, nawet Rycerze Jedi byli pełni obaw.
Wprowadzono przecież szczególne zasady bezpieczeń-
stwa. Jak ktoś mógł je złamać? Czy ochrona szwanko-
wała?
- Zwiątynia jest dobrze strzeżona - powiedział Oui--
Gon do Tahl podczas obchodu korytarzami, który pro-
wadzili w towarzystwie 2J. - Ale możliwe, że za bardzo
polegamy na zamknięciu się od środka, jeśli zagrożenie
pochodzi z zewnątrz.
- To znaczy?
To znaczy, że niewiele systemów chroni nas w sytu-
acji, gdy ktoś z naszego grona chce, by intruz dostał się do
Zwiątyni. Zakładamy, że żaden Jedi by go nie wpuścił.
- Rampa, nachylenie piętnaście stopni, dwa metry
przed nami - zaśpiewał 2J.
56
Choć na twarzy Tahl pojawił się wyraz irytacji, odpo-
wiedziała na domysły rycerza.
- Nawet nie wiemy, czy w ogóle istnieje jakiś intruz -
zauważyła z niezadowoleniem. - Próbowaliśmy dotrzeć
do zródeł tej historii i okazało się to niemożliwe. Ten po-
wiedział tamtemu, który słyszał od innego, ale nie pa-
mięta od kogo...
- Na tym polega natura plotki - odparł. - Może nie-
proszony gość właśnie na to liczy. Może chce, byśmy
myśleli, że wdarł się tutaj.
Odezwał się system głośników.
- Kod czternasty, kod czternasty - zaintonował spo-
kojny głos.
- Sygnał od Yody - stwierdziła Tahl. - Coś się stało.
Zmienili kierunek marszu. Tym razem kobieta trzy-
mała Qui-Gona za ramię, żeby iść szybciej.
- Pani Tahl! Proszę zwolnić! - zawołał 2J swoim
śpiewnym głosem. - Muszę pani towarzyszyć!
- Odczep się! - krzyknęła przez ramię. - Trzeba się
spieszyć!
- Nie mogę się odczepić, sir - odparł 2J, pędząc za
nimi. - Jestem robotem przewodnikiem.
Szli szybko do niewielkiej sali konferencyjnej, umó-
wionego miejsca spotkań z Yodą. Było to najbezpiecz-
niejsze pomieszczenie w Zwiątyni, nieustannie skanowane
w poszukiwaniu urządzeń inwigilacyjnych.
Kiedy doń weszli, Yoda już czekał.
- Drzwi zamkną się za mniej więcej dwie sekundy -
oznajmił robot.
57
- 2J.. - powiedziała niecierpliwie Tahl.
- Poczekam na zewnątrz, sir - odrzekł 2J
Drzwi zamknęły się za nimi z sykiem. Yoda miał bar-
dzo poważną minę.
- Złe wieści mam - zaczął. - Kolejną kradzież wykry-
to. Tym razem lecznicze kryształy ognia skradziono.
- Kryształy? - powtórzył zdumiony Oui-Gon. - Prze-
cież są pilnie strzeżone.
Tahl westchnęła głęboko.
- Kto o tym wie?
- Rada tylko - powiedział Yoda. - Ale obawa zacho-
dzi, że się wieść rozniesie.
Za każdym razem, gdy rycerz sądził, że gorzej już
być nie może, sytuacja się pogarszała. Kradzieże stawały
się coraz poważniejsze. Może na tym polegało sedno
sprawy.
 Istnieje metoda" - pomyślał.  To jest zaplanowane, a
nie przypadkowe".
Tym razem złodziej zaatakował samo serce Zwiątyni.
Lecznicze kryształy ognia od tysięcy lat stanowiły skarb
Jedi. Przechowywano je w komorze medytacyjnej, do
której dostęp mieli wszyscy uczniowie. Jedynym zró-
dłem ciepła i światła w pomieszczeniu były same krysz-
tały. Wewnątrz każdego z kamieni płonął wieczny
ogień.
Gdy uczniowie dowiedzą się o kradzieży, odkrycie to
z pewnością podważy ich zaufanie do bezpieczeństwa
Zwiątyni. Może zachwiać ich wiarą w samą Moc.
58
- Odnalezć tego, kto to zrobił, musicie - powiedział
Yoda. - Ale coś jeszcze ważniejszego odkryć należy.
- Co takiego? - spytała Tahl.
- Dowiedzcie się dlaczego - odparł z naciskiem. -
Obawiam się, że w  dlaczego" zródło naszego zniszcze-
nia się kryje.
Yoda wyszedł. Drzwi zasyczały i zamknęły się za nim.
- Pierwszy krok? - zapytała.
- Moja kwatera - odparł Jinn. - Mam notatki w blo-
ku danych. Od tej pory powinniśmy przez cały czas no-
sić notatki przy sobie. Jeśli lecznicze kryształy nie są bez-
pieczne, to my też nie.
Weszli do pomieszczenia. Oui-Gon obawiał się, że
jego blok danych zniknął, ale znalazł go dokładnie tam,
gdzie zostawił, w szufladzie przy leżance. W Zwiątyni nie
było żadnych zamków ani sejfów.
- W porządku - powiedział. - Wracajmy do...
Przerwał i popatrzył na Tahl. Najwyrazniej go nie słu-
chała. Stała pośrodku pokoju, na jej twarzy malował się
wyraz najwyższego skupienia. Czekał. Nie chciał jej
przeszkadzać.
- Czujesz tę woń? - spytała. - Ktoś tu był. W poko-
ju jest twój zapach... i czyjś jeszcze. Intruza.
Rozejrzał się dookoła. Nic się nie zmieniło. Uruchomił
blok danych. Wszystkie zakodowane notatki były na swoim
miejscu. Rozmowy z uczniami, procedury bezpieczeństwa.
Czy ktoś mógł złamać szyfr i je przeczytać? Nie miało to [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl