[ Pobierz całość w formacie PDF ]

szklanki i postawiła je na stole. Wyjęła z pudełka kasetę z filmem, który
wybrał Jack. Specjalnie pilnowała, żeby nie zbliżał się do półek z filmami
z Meg Ryan i Sandrą Bullock. Komedia romantyczna nie była dziś raczej
wskazana.
Kiedy pochyliła się, by włożyć film do magnetowidu, poczuła nagle
przeszywający ból w kostce. Omal się nie przewróciła.
- No proszę, wiedziałem, że to coś poważnego. - Jack złapał ją pod
ramię, a potem pomógł dojść do sofy.
Jakim cudem znalazł się tak szybko w salonie?
- Ależ to nic takiego. Po prostu zle stąpnęłam - zapewniła go z
uśmiechem Emily. - Ale dziękuję za pomoc, to miło z twojej strony.
Jack z niedowierzaniem zmarszczył brwi. Przyglądał się jej przez
chwilę, po czym odsunął na bok szklanki i serwetki.
- Co robisz?
68
RS
- Zamierzam się tobą zająć. - Zanim zdążyła zaprotestować, wziął jej
nogę i ułożył na stole tak ostrożnie, jakby była z porcelany.
- Naprawdę nic mi nie jest, Jack.
Nie zwracając uwagi na te zapewnienia, wsunął poduszkę pod stopę,
a potem ukląkł na podłodze, ściągnął skarpetkę i odsunął nogawkę spodni
aż do kolana.
- Jack!
Zignorował okrzyk protestu i delikatnie obmacał spuchniętą kostkę,
szukając obrażeń. Kiedy nic nie znalazł, spojrzał Emily głęboko w oczy.
- Dlaczego nie chcesz się przyznać do słabości? To przecież nic
strasznego. Za nic na świecie nie pozwolisz, żeby ktoś uznał cię za
pokonaną, prawda?
Gdyby wiedział, jak słaba się teraz czuła. Ze wszystkich sił starała
się nie myśleć o ciepłych palcach dotykających jej nagiej stopy.
- Nic mi nie jest, zapewniam cię.
- Kłamiesz.
- Dobrze, boli mnie trochę kostka, to wszystko. Nie raz zdarzały mi
się kontuzje, gdy jezdziłam na nartach, i możesz mi wierzyć, że wiem
dokładnie, czym warto się przejmować. Jutro nie będę już o niczym
pamiętała, więc nie warto robić z tego dramatu.
- Nie myślałem o twojej kostce. Czyżby umiał czytać w jej myślach?
Emily sięgnęła po kasetę z filmem, żeby wreszcie zmienić temat.
Jack puścił jej nogę i usiadł na sofie.
- Czy to dlatego, że twój ojciec zarządza Wintersoftem? Boisz się,
żeby pracownicy firmy nie pomyśleli, że swój awans zawdzięczasz
związkom krwi z szefem?
69
RS
Emily oparła wygodnie głowę na poduszkach i wpatrzyła się w sufit.
- Zamierzasz bawić się w psychoanalityka, tak?
- Daj spokój. Mamy jeszcze trzy dni i byłoby o wiele łatwiej,
gdybyśmy nie zaprzątali sobie głowy zagadkami.
Emily wyprostowała się i spojrzała prosto w jego szare oczy.
- W tym wypadku masz rację. Czy nie pracowałbyś ciężej, gdyby
twój ojciec prowadził firmę? Gdyby twoja praca rzutowała na jego dobre
imię?
Jack odwrócił się i położył rękę na jej ramieniu.
- Na pewno. Ale chodzi o coś więcej. Jesteś spięta nawet wtedy, gdy
rozmawiasz z ojcem. To najwspanialszy człowiek, jakiego spotkałem, ale
ty jesteś przy nim skrępowana. Widziałem to wiele razy w biurze.
Dlaczego?
- Jeśli ci powiem, że to ma związek z aktami, które czytałam, i nie
mogę o tym rozmawiać, to dasz mi spokój?
- A jak myślisz?
Co za człowiek! Ale troska w jego oczach świadczyła, że nie myślał
o sobie. Ani o nieszczęsnych aktach.
- Obiecałeś, że nie będziesz o to pytać.
- Powiedz mi wreszcie, Em. Wiesz już chyba, że nie zrobiłbym nic,
co sprawiłoby przykrość twojemu ojcu. Albo tobie.
Jego głos był niski i spokojny. Do diabła, podniecał ją. Czy Jack
wiedział, że tak na nią działa?
Oparła się wygodniej, ocierając się o jego ramię. Dlaczego zwykłe
dotknięcie od razu mąciło jej umysł?
70
RS
- Pracowałeś u nas, gdy wyszłam za Todda - powiedziała,
przełykając nerwowo ślinę. - Wiesz, jak fatalnie skończyło się nasze
małżeństwo.
- Rozwód nigdy nie jest łatwy, nawet gdy nie ma innego wyjścia.
Spojrzała na niego ze zdziwieniem.
- Mówisz o mnie?
- Moi rodzice powinni byli się rozwieść. Nie wnikajmy w szczegóły.
Miałaś rację, że rozwiodłaś się z Toddem Baxterem. Kiedy miesiąc temu
przyłapano go na wykradaniu służbowych tajemnic, zastanawiałem się
nawet, jak to możliwe, że taki łajdak zdołał cię poślubić.
- To przez mojego ojca - parsknęła Emily.
- Słucham?
Dlaczego miała ochotę mu się zwierzyć, temu mistrzowi sekretów?
Przecież to urągało wszelkiej logice. Nie powinna o tym mówić koledze z
firmy, zwłaszcza takiemu, który ją całował. A mimo to postanowiła mu
wszystko wyjawić.
- Ojciec bardzo mnie kocha - zaczęła, starannie dobierając słowa. -
Ale zawsze pragnął mieć syna. Kogoś, kto byłby kontynuatorem rodu i
przejąłby po jego śmierci firmę. Jednak rodzice nie mogli mieć więcej
dzieci. Cieszyli się, że ja się urodziłam.
Jack potrząsnął głową.
- Nie mogę uwierzyć, że twój ojciec tak pragnął mieć syna.
- Nigdy o tym nie mówił, ale... - Emily wzruszyła ramionami. -
Czasem coś staje się jasne bez słów. Ojciec bardzo marzył o synu. Niczego
więcej nie brakowało mu do szczęścia.
Jack pokiwał głową ze zrozumieniem.
71
RS
- Kiedy Todd Baxter zaczął pracować w Wintersofcie, byłam właśnie
na ostatnim roku studiów. Ojciec uważał, że Todd to wspaniały człowiek.
Młody, przystojny chłopak, tylko o kilka lat starszy od jego córki. W
dodatku ambitny i dobrze wykształcony.
- Jak syn, którego nigdy nie miał?
- Właśnie. Miły, inteligentny, z dobrej rodziny, spodobał się ojcu.
Idealny kandydat na zięcia. Kiedy ojciec poprosił mnie, żebym się
umówiła z Toddem, zgodziłam się. Potem wzięliśmy ślub.
Emily westchnęła, skubiąc skórzaną sofę. Starała się nie myśleć o
tym, że Jack wciąż obejmuje ją ramieniem.
- Wydawało mi się to całkiem naturalne. Miałam dwadzieścia trzy
lata, kiedy się zaręczyliśmy, a po roku narzeczeństwa byliśmy już
małżeństwem. Właśnie dostałam pierwszy w życiu awans, miałam
wspaniałą pracę w dziale sprzedaży, a wszystkie moje koleżanki
powychodziły za mąż wcześniej ode mnie. - Emily zacisnęła usta. - Ale od
początku wiedziałam, że postąpiłam zle.
Jack wziął ją za rękę i zaczął gładzić jej palce. Nie cofnęła dłoni,
tylko splotła swoje palce z jego.
- Musiałaś to długo znosić - powiedział Jack niemal szeptem.
- Osiemnaście miesięcy. Najtrudniejszy okres w moim życiu. Ale nie
chciałam zawieść ojca ani przyznać się przed sobą, że popełniłam straszny
błąd.
- Todd chyba wiedział, co czujesz?
- Nie sądzę. Chyba nigdy mnie nie rozumiał. Starałam się, jak
mogłam, ale nie da się na siłę utrzymać małżeństwa.
72
RS
Jack pochylił się lekko w jej stronę. Tylko odrobinę, jednak to
wystarczyło, żeby z wrażenia zrobiło się jej gorąco. I choć rozsądek kazał
jej się odsunąć, nie chciała tego zrobić. Nigdy nie skarżyła się nikomu -
nawet Carmelli - na swoje nieudane małżeństwo, a teraz tak bardzo
pragnęła zaufać Jackowi.
Mimo że on wcale jej nie ufał.
Czy naprawdę potrafi czytać w moich myślach? - zastanawiała się,
gdy padło następne pytanie.
- Wybacz, Emily, ale czy twoje małżeństwo ma coś wspólnego z
aktami osobowymi?
- Wiesz, że razem z Carmellą oglądałyśmy akta sześciu mężczyzn.
-Tak.
- Przypomnij sobie, co było pół roku temu. Co was wszystkich
łączyło?
- Zadawałem już sobie to pytanie. Nie mam pojęcia. -Jack wpatrywał
się w jej twarz, jakby tam chciał znalezć odpowiedz. - Wszyscy należymy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl