[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Janie Hannagan, jak śmiesz sprzedawać Ethel! Biedaczka. Stu
jest załamany.
Janie jest przygotowana na to pytanie.
- Nie stać mnie już na ubezpieczenie i benzynę, Carrie. Powiedz
Stu, że jest mi naprawdę przykro.
Carrie uśmiecha się przebiegle i wyciąga zwitek banknotów z
kieszeni kurtki.
- Ile? - pyta. - Sprzedaję swojego grata. Ethel szepnęła mi na
ucho, że chce zostać w okolicy.
Oczy Janie się zapalają.
- Niemożliwe!
- Możliwe! - chichocze Carrie. - Ile? Janie podskakuje na śniegu
w górę i w dół.
- Dla ciebie? Tysiąc dwieście dolców. Tanio jak barszcz! Carrie
odlicza tysiąc dwieście dolarów i wciska je Janie.
- Sprzedane!
- O rany! Nie mogę uwierzyć, że naprawdę sprzedajesz Ethel!
- Stu pożyczył mi kaskę do czasu, aż mój wóz się sprzeda.
Pewnie będzie najszczęśliwszy ze wszystkich. A teraz ściągaj ten znak
z okna biedaczki, bo się jeszcze nabawi kompleksów! Muszę
zadzwonić do Stu, że się dogadałyśmy. Pózniej zajmiemy się
papierkami, dobra? - Carrie biegnie z powrotem do siebie, nie
czekając na odpowiedz, a Janie, uśmiechając się, zdejmuje kartkę z
okna Ethel i poklepuje czule zaśnieżoną maskę.
Detektyw Jason Baker przyjeżdża po nią swoim vanem.
- Cześć, koleżanko od snów - mówi z uśmiechem. - Widziałem,
jak potraktowałaś tych drani na tarasie Durbina. Przypomnij mi,
żebym nie wchodził ci w drogę.
- Szkoda, że tego nie pamiętam - wzdycha Janie. Lubi i Bakera, i
Cobba.
- Wciąż nie odzyskałaś pamięci, co? Tak już jest z tymi
pigułkami gwałtu. To dlatego tyle gwałtów nie zostaje zgłoszonych.
Utrata pamięci pozwala takim kreaturom jak Durbin i jemu podobni
uprawiać bezkarnie swój proceder. Jesteś prawdziwą bohaterką, Janie.
Janie rumieni się i patrzy na swoje ręce. Nie czuje się jak
bohaterka.
Na posterunku Janie puka do drzwi Kapitana.
- Wejść! - woła jak zwykle Fran Komisky. Janie uśmiecha się i
wchodzi.
I staje jak wryta.
Cabel też tam jest. Zmusza się do oficjalnego uśmiechu, gdy
Janie dochodzi do siebie i siada obok niego. Kapitan natychmiast
przechodzi do rzeczy:
- Stacey O'Grady wróci jednak do Fieldridge High. Jej rodzice są
usatysfakcjonowani aresztowaniem wszystkich przestępców, a Stacey
bardzo chce zostawić przeszłość za sobą i skończyć szkołę razem z
kolegami z klasy.
Janie i Cabel kiwają głowami. Janie cieszy się z tych wieści.
- Wielu rozgniewanych rodziców wszczęło postępowanie... i nie
mam o to do nich pretensji. Ale obawiam się, że będziesz musiała
zeznawać, Janie. Przesłuchania mają się odbyć w czerwcu. Przedtem
spotkasz się z prokuratorem okręgowym, żeby ustalić, co masz
powiedzieć. To może być trudne. Musisz być przygotowana na
paskudne pytania obrony. I będziesz musiała na nie odpowiadać w
obecności Durbina, Wanga i Cratera, którzy będą się na ciebie gapili.
Rozumiesz?
Janie zaciska usta, żeby powstrzymać jak drżenie.
- Tak, Kapitanie.
- Zuch dziewczyna. Zrobimy wszystko w granicach prawa, żeby
utrzymać twoją zdolność łowienia snów w tajemnicy. Ale
najprawdopodobniej wyda się, że poszłaś na imprezę jako moja tajna
agentka. Będą nam potrzebne twoje zeznania i testery do narkotyków
jako dowód. Jeśli oskarżeni są zbyt głupi, żeby przyznać się do winy
po konfrontacji z materiałem dowodowym, będziemy się procesowali
i możesz zostać zdemaskowana. Ale musisz odpowiadać na pytania
zgodnie z prawdą, a my już sobie jakoś poradzimy. Janie robi wielkie
oczy.
- Więc jeśli zostanę zdemaskowana... czy ja... czy pani... Kapitan
się uśmiecha.
- Nadal masz u nas pracę. Nie martw się. Martha też miała kilka
razy podobną sytuację, ale jej sekret nigdy nie został ujawniony w
sądzie. Adwokaci obrony nie wiedzą nic o łowcach snów, nigdy nie
potrafią zadać właściwych pytań. Więc nie martwmy się teraz o to,
dobrze? Chcę, żebyś zrobiła sobie teraz trochę wolnego, żeby się
zrelaksować i odprężyć przed końcem roku. - Kapitan obraca się na
krześle i ciągnie gładko: - Cabe, mam dla ciebie kilka drobnych
zadań, od poniedziałku po szkole. Masz być sam. Jasne? - Patrzy na
nich oboje.
- Tak jest - odpowiadają jednocześnie Janie i Cabel.
- Czy w przyszłości będziecie w stanie pracować razem, czy też
muszę zmodyfikować moje plany? - pyta Kapitan bez owijania w
bawełnę.
Janie patrzy na Cabela. Cabel patrzy na swoje buty.
- Tak, Kapitanie - odpowiada w końcu Janie, rzucając wyzwanie
Cabelowi.
- Oczywiście - mówi Cabel. Nie patrzy na Janie. Kapitan kiwa
głową i przekłada papiery na biurku.
- To dobrze. Janie, sprawdz, czy jest tam gdzieś Cobb, Baker
albo Rabinowitz i poproś, żeby odwiezli cię do domu. Wkrótce się do
ciebie odezwę.
- Tak jest. - Janie wstaje, twarz jej płonie. Czuje się jak dzieciak.
Wybiega z pokoju, zostawiając Cabela i Kapitana, i postanawia
wrócić do domu pieszo, byle tylko nie musieć prosić o podwiezienie.
Nie udaje jej się odejść zbyt daleko, gdy mija ją samochód
Cabela, wzbijając tumany śniegu. Cabel zwalnia.
Staje.
Zawraca.
Janie spogląda w stronę krzaków, szukając jakiejś kryjówki.
Cabel odsuwa szybę od strony pasażera i patrzy na Janie.
Uśmiecha się ponuro. Zagryza wargę.
- Podwiezć cię, Hannagan?
Janie kiwa chłodno głową i wsiada. Wie, że jeśli mają razem
pracować, będą kiedyś musieli zacząć rozmawiać.
- Mogę dojść od ciebie, żeby nie robić ci kłopotu - proponuje
Janie uprzejmie.
Przez całą drogę milczą.
Cabel parkuje na swoim podjezdzie.
Wysiadają.
Wpatrują się w siebie przez minutę, aż w końcu Janie odwraca
wzrok. W Janie wzbierają nagromadzone emocje. Jest zła. Nadal nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]