[ Pobierz całość w formacie PDF ]

by to była inna kobieta, użyłby po prostu swych
umiejętności seksualnych, żeby oderwać ją od trosk.
Ale z Reiną było inaczej. Zdążył się już zorientować,
że seks jest dla niej bronią, sposobem na to, żeby
trzymać mężczyzn na dystans. Swoim kochankom
wytyczała jasno określone granice, mówiła, co mają
robić, a gdy wykonali swoje zadanie, odprawiała ich
z kwitkiem.
Grey nie zamierzał dołączyć do grona tych mężczyzn.
Kiedy usiadła mu na kolanach i zaczęła zdejmować
koszulę, złapał ją za nadgarstki i pokręcił głową.
Zwolnił jednak uchwyt, widząc pełne zmieszania,
skrzywdzone spojrzenie Reiny. Ona zaś ściągnęła mu
koszulę przez głowę i złożyła czuły pocałunek tuż
nad jego sercem. Grey sięgnął pod jej cienki płaszcz
i znalazłszy zamek błyskawiczny kombinezonu, usiło-
wał pociągnąć go w dół. Reina jednak odchyliła się do
tyłu, oblizała usta i tym razem to ona pokręciła
głową.
Potem nachyliła się z powrotem i zaczęła całować
go delikatnie, po razie nad każdym okiem i w oba
policzki.
Zaczął tracić oddech, a jego serce po prostu przestało
bić. Tu nie chodziło o seks. Chodziło o niego. Chciała
pokazać mu, co czuje, ponieważ nie umiała tego powie-
dzieć. W jej duszy pędził teraz wezbrany nurt silnych
emocji, na które nie była przygotowana. Uśmiechnął się
i skinął głową, a Reina rozpoczęła powolną i gruntowną
wędrówkę po jego ciele.
Najpierw rozebrała go bez pośpiechu, a spodnie
złożyła w schludną kostkę, kładąc na nich koszulę
i slipki. Potem zdjęła swój cieniutki, przezroczysty
płaszcz i rozpuściła włosy, na tym jednak poprzestając.
Obeszła ławkę, stanęła za nim i zaczęła starannie
masować jego szyję.
Kiedy zaczęła lekko kąsać jego małżowiny, ciałem
Greya wstrząsnął dreszcz. Reina wróciła na przód ławki,
ujęła jego twarz w obie dłonie i pocałowała. Jej język był
rozpalony, twardy, natarczywy. Znowu chciała być
u steru, lecz tym razem jedynym jej celem było za-
spokojenie kochanka.
Kiedy opadła na kolana i zaczęła rozchylonymi war-
gami całować jego sutki, brzuch i pępek, Grey był bliski
obłędu. Oplotła go ramionami, chwyciła za pośladki,
i pociągnęła na skraj ławki, na skraj orgazmu. Jej broda
ocierała się o czubek jego członka, a włosy rozsypały
się ponętnie na obnażonych udach mężczyzny. Nie
mógł się powstrzymać, by nie zanurzyć dłoni w tych
kruczoczarnych splotach; gdyby nie to, niechybnie po-
łamałby sobie palce  tak mocno zaciskał je na ka-
miennej ławce.
Nie wzięła go do ust od razu. Najpierw nieśmiało
musnęła go wargami, a potem polizała od dołu do góry,
zaś Grey zastanawiał się, czy robi to po raz pierwszy
w życiu.
Wszelkie myśli jednak uleciały w chwili, gdy wzięła
go do ust, nie przestając cudownie pieścić dłońmi jego
ciała, a pieszczoty jej języka i zębów sprawiły, że porwał
go obłąkańczy wir żądzy i obezwładniającej rozkoszy.
Cholera, pragnął tej kobiety. Kochał ją. Cholera, chyba
dochodził.
Kiedy skończył, przyjęła to, co jej dał, a potem
dopełniła jego rozkoszy pocałunkami i delikatnym doty-
kiem. Wreszcie opadła na ziemię, kładąc głowę na jego
kolanach, a Grey zatracił się do końca w gęstwinie jej
jedwabistych włosów.
Gdy znowu był w stanie zebrać myśli, uświadomił
sobie, że dała mu coś więcej niż tylko fizyczne speł-
nienie. Odsłoniła przed nim tę część swego serca, której
strzegła do tej pory niczym unikatowego dzieła sztuki,
posiadającego większą wartość niż wszystkie klejnoty,
nad którymi kiedykolwiek pracowała, delikatniejszego
niż ogniwa złotego łańcuszka. Odsłoniła ją, lecz nie
oddała. Do tego potrzebne są bowiem słowa  słowa,
które on był już gotów wypowiedzieć; wątpił wszakże,
czy Reina jest gotowa je usłyszeć.
Rozdział trzynasty
Zanim zdążył wyjechać z ukrytego zakątka nad
rzeką, Reina już spała, oparta ramieniem o drzwi samo-
chodu, z policzkiem lekko przyciśniętym do szyby. Ta
kobieta potrafiła kontrolować nawet swój sen, zasypia-
jąc w najdogodniejszej chwili, by uniknąć rozmowy
o tym, co ich przed chwilą połączyło.
Zaparkował jaguara w garażu obok domu na First
Street, po czym obudził ją, potrząsając delikatnie. Otwo-
rzyła oczy, a jej pełne ciepła spojrzenie i łagodny, subtelny
uśmiech sprawiły, że Grey podjął decyzję. Nie zamierzał
stracić tej kobiety. Nie pozwoli jej odejść. Nigdy.
 Cześć  powiedziała.
 Cześć. Jesteśmy w domu.
Wtuliła się w skórzany fotel.
 To nie był sen, prawda?  zapytała.
Grey odsłonił zęby w szerokim uśmiechu.
 W pewnym sensie, był. Najpiękniejszy, jaki mia-
łem od lat.
Odwzajemniła uśmiech, lecz gdy usiadła prosto,
twarz jej spochmurniała.
 Ale jesteśmy już w domu. Sen się skończył.
 Wcale nie musiał  odrzekł Grey, gładząc jej
policzek.
Ich oczy spotkały się w blasku rzucanym przez
lampkę w samochodzie, lecz nagle w ciszę wdarł się
wibrujący, mechaniczny dzwięk.
Dzwoniła komórka Greya. Odebrał natychmiast.
 Pan Masterson? Tu monitoring od Dawsona.
W posesji przy Frist Street włączył się alarm.
Grey wyskoczył z samochodu i szybko zgasił światło,
które przy otwieraniu drzwi automatycznie zapaliło się
w garażu, po czym zaczął nasłuchiwać, czy z domu nie
dochodzi jakiś dzwięk. Już wcześniej wyłączył syreny,
więc alarm był cichy. Dzięki temu wiedział, że w środku
ktoś jest, natomiast ten, kto wyłamał zamek
w drzwiach, nie miał pojęcia, że zostanie złapany.
Gestem nakazał Reinie wysiąść po cichu z samo-
chodu.
 Czy powiadomiono policję?  zapytał pracownika
ochrony.
 Zaraz ich panu przyślę. Mamy tu wtargnięcie
tylnymi drzwiami i aktywację czujników ruchu. Jest
pan pewien, że to nie fałszywy alarm?
Judi miała wystarczająco dużo czasu, żeby wrócić na
miejsce zbrodni, wątpliwe jednak, że to zrobiła. Jej
historyjka była zmyślona, ale strach  prawdziwy. Nie
była chyba zresztą taka głupia, żeby włamywać się drugi
raz tej samej nocy. W domu Reiny był ktoś inny. Może
Pilar? Albo ktoś, kogo się nie spodziewali.
 Nie, to nie jest fałszywy alarm  odparł i rozłączył
się.
Reina czekała na niego w mroku garażu.
 Ktoś się włamał?
 Tak, i chyba nadal jest w środku.
Skrzyżowała ręce na piersi i zaczęła rozcierać sobie
ramiona, jakby zmarzła nagle pomimo ciepła nowoor-
leańskiej nocy.
 Czy policja już tu jedzie?
 Tak, zostali wysłani. Ale nie wiadomo, czy tu
dotrą, zanim intruz zdąży coś znalezć albo da za
wygraną i wyjdzie.
Reina pokręciła głową, odrzucając jego czarny scena-
riusz.
 Najcenniejsze kamienie mam przy sobie. Poza tym
nikt nie znajdzie ukrytej pracowni.
 Chyba że przypadkowo. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl