[ Pobierz całość w formacie PDF ]

chciałem cię przestraszyć. Daję ci słowo, że nie
zamierzałem zaciągnąć cię do łóżka. Chcę jednak, abyś i ty
pragnęła tego tak bardzo, jak ja. - Cofnął się powoli, by jej
nie przestraszyć, i oparł się o drzwi. - Obiecuję, że nie
zrobiÄ™ nic na siÅ‚Ä™· Jego rÄ™ka zawisÅ‚a w powietrzu, jakby
miał zamiar uderzyć się w pierś. - Czy zjesz ze mną
kolację? zapytał. - Alycio, proszę ...
Jej obawy i rozczarowanie zniknęły bezpowrotnie.
Odpowiedziała delikatnie, acz zdecydowanie i szybko:
- Tak.
Restauracja była pełna gości. Kelner zaprowadził ich po
stolika przyoknie, na końcu sali.
- Dobrze, że zarezerwowałem stolik, zanim po ciebie
pojechałem - powiedział cicho, kiedy już usiedli .Rozejrzał
się po sali i dodał: - Jak widzę, burza śnieżna nie zakłóciła
ruchu w interesie.
Czy zarezerwowałeś właśnie ten stolik?
- Tak - Sean uśmiechnął się - a czemu pytasz?
- Podoba mi się. - Jej wzrok powędrował do okna, za
którym leżący śnieg ubielił parapet i ziemię. - Ty mi się
podobasz.
- Dziękuję - odparła lekko zaskoczona. - Ty mi również.
- I restauracja też jest bardzo ładna.
- Tak. - Zdziwienie w jej głosie przeszło w śmiech.
- I widok jest Å‚adny.
Tak - odparła, wciąż śmiejąc się, Alycia. A ja gadam jak
idiota.
Nie - odrzuciła włosy z twarzy - wcale nie jak idiota. -
Impulsywnie ujęła jego dłoń. - Zwiadomie droczyłeś się ze
mną, żebym pozbyła się tego napięcia, prawda? - Zadrżała,
gdy splótł swoje palce z jej palcami.
Sean powoli uśmiechnął się.
- Tak. - Wzruszył ramionami. - Bałem się, że to, co
powiedziałem w samochodzie, wypadło niezręczme.
Alycia poczuła, że pod wpływem tego uśmiechu jej serce
zaczęło szybciej bić.
- Może trochę - przyznała, nieświadomie dotykając palcami
jego dłoni. Czuła, jak ogarnia ją lekkie podniecenie.
- A teraz? - spytał, gładząc palcem jej dłoń.
- Teraz czuję się zupełnie rozluzniona i z ochotą zjem
kolację. - Dotyk jego palców znów przyprawił ją o drżenie.
- A przede wszystkim nie mogę doczekać się rozmowy,
którą mi obiecałeś - dodała cicho.
- Masz to jak w banku - odparł i przywołał kelnera.
Chociaż podano im wspaniałe jedzenie, to tak naprawdę
pochłonęła ich tylko rozmowa. Pierwsze lody zostały
przełamane, już gdy jedli przystawkę.
.- Nigdy nie byłeś ... żonaty? - próbowała wysondować
Alycia podczas jedzenia zupy.
Sean pokrÄ™ciÅ‚ przeczÄ…co gÅ‚owÄ… i zajÄ…Å‚ siÄ™ kolejnÄ… ostrygÄ…·
- Jak długo trwało twoje małżeństwo? - zapytał,
wydłubując mięso ze skorupki.
- Dwa lata - odparła Alycia.
- O! - Popatrzył na nią uważnie, ale nie podjął tematu,
skupiajÄ…c siÄ™ na ostrydze.
Gdy kelner przyniósł główne danie, rozmawiali ze sobą już
zupełnie swobodnie.
- Co się stało z twoim małżeństwem? - zapytał jakby od
niechcenia, odryw.ając śnieżnobiały'kawałek mięsa z
ogona kraba.
- Skończyło się. - Alycia wzruszyła ramionami i odkroiła
kawałek smażonego węgorza:
- Sam do tego doszedłem - stwierdz.ił sl}Cho Sean,
polewając sosem ziemniaki. - Ale dlaczego? spojrzał na
nią przenikliwie. - Coś poszło nie tak?
- Wszystko - odparła, soląc ziemniaki z pietruszką. Zaraz
jednak pospieszyła z rozsądnym wyjaśnieniem: - Byliśmy
zbyt młodzi, aby brać na siebie odpowiedzialność za nasze
małżeństwo - ciągnęła, podczas gdy Sean wpatrywał się w
nią uważnie.
- Możesz o tym mówić? - Sięgnął widelcem po sałatkę. -
To znaczy, czy rozmowa o tym nie rani ciÄ™?
Alycia uśmiechnęła się. Przełknęła kęs ziemniaka i
odparła:
- Nie, wcale nie. Co chcesz wiedzieć?
- Wszystko. - Ze stoickim spokojem umoczył kraba w
pikantnym sosie.
Ku swemu zaskoczeniu przyłapała się na tym, że kiedy już
zaczęła mówić, to nie mogła przestać. Powoli, nieśmiało
zaczęła przedstawiać mu róine fakty ze swojego
małżeństwa. Sean raczej milczał, z rzadka komentując to,
co mówiła. Kiedy skończyła, oparła się wygodnie i ze
zdziwieniem spoj~za\a)l,a swój ta-o , lerz. Nie zostawiła na
nim ani kęsa, a jednocześnie nie pamiętała nawet, jak
smakowało to, co jadła.
- Smakowało? - Oczy Seana błyszczały z zadowolenia.
Alycia uśmiechnęła się nieznacznie i wzruszyła lekko
ramionami.
- Chyba tak. - Spojrzała na swój pusty talerz. - Ale nie
jestem pewna.
Sean ponownie posłał jej ów zniewalający uśmiech.
- Byłaś chyba zbyt zajęta opowiadaniem, by zwrócić
uwagÄ™ na to, co jesz.
- Być może - zgodziła się, odwzajemniając uśmiech.
- Nie przywykłaś do zwierzeń na tak osobiste tematy,
prawda?
Mile poruszona czułośCią i współczuciem w jego głosie,
pokręciła przecząco głową i odwróciła wzrok w stronę
okna.
- Ja ... - zamilkła, a oczy przesłoniła jej mgła, zamazując
widok drzew pokrytych śniegiem.
- Masz wrażenie, że zanadto się odkrywasz, gdy mówisz o
sobie, co? - powiedział Sean cicho, przerywając milczenie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl