[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Czyżby się zastanawiał, dlaczego jego ojciec udziela wsparcia
kompletnej wariatce?
- Wszystko w porządku? - burknął zrzędliwie. Szorstkość jego
głosu otrzezwiła Glorię, wciąż jednak nie była pewna, czy zdoła
wykrztusić z siebie choć słowo, więc jedynie potaknęła skinieniem
głowy.
- Doskonale. A więc stój tu i się nie ruszaj - polecił, po czym
zerknął przez ramię na mężczyznę w chevrolecie.
- Zaraz do ciebie wrócę, muszę tylko wyciągnąć od tego Maria
Andrettiego parę danych dla towarzystwa ubezpieczeniowego. Sprawcę
kolizji otaczał wianuszek dobrych Samarytan oraz rządnych sensacji
gapiów. Każdy pilnował, by mężczyzna nie zbiegł z miejsca wypadku.
Jack szybko uzyskał stosowne informacje. Nie chciał słuchać
przeprosin i nie obchodziły go wyjaśnienia kierowcy Chevroleta, że
oślepiło go słońce. Ani myślał przychylić się do jego prośby, by nie za-
ous
l
a
d
an
sc
wiadamiać towarzystwa ubezpieczeniowego, bo czekają go grube
nieprzyjemności.
Z tego wszystkiego Jack zdołał wywnioskować, że nie było to
pierwsze wykroczenie tego pożal się Boże rajdowca.
Ten fakt jeszcze bardziej go rozjuszył. Ludziom tak bezmyślnym
i nieostrożnym powinno się dożywotnio zabierać prawo jazdy i
wydawać zakaz zbliżania się do samochodów na odległość mniejszą
niż kilka metrów.
Może gdyby on sam swego czasu nie pozwolił Ann usiąść za
kierownicą, to by żyła.
Jack szybko oddalił od siebie tę myśl. Wciąż jeszcze nie był
gotów na refleksje na temat wydarzeń sprzed lat. Podejrzewał, że w
zasadzie nigdy nie będzie.
Posłał mężczyznie w chevrolecie lodowate spojrzenie. Nie miał
dla niego krzty współczucia. Nienawidził wariackiej jazdy, a ten dureń
bez pardonu wjechał na skrzyżowanie na czerwonym świetle.
- Mój agent się z panem skontaktuje - rzucił krótko.
Z komórki zadzwonił po pomoc drogową. Nie zamierzał nigdzie
jechać samochodem, w którym otworzyły się poduszki powietrze,
mimo że teraz już niemal całkiem sflaczały. Poza tym, diabli wiedzą, w
jakim stopniu jaguar został uszkodzony. Jack w żadnym razie nie
wsiadłby do niesprawnego samochodu.
Schował komórkę, po czym zapisał nazwiska i numery tele-
fonów kilku gapiów, na wypadek gdyby przedstawiciel agencji chciał
przesłuchać świadków zdarzenia. Jack już dawno temu nauczył się
ous
l
a
d
an
sc
zabezpieczać na wszystkich frontach. Tymczasem kierowca Chevroleta
siedział w swoim aucie z ponurą miną, mamrocząc coś pod nosem na
temat wyrachowanych biznesmenów, którym się wydaje, że są panami
tego świata. Jack się wściekł, ale postanowił to zignorować. Zniżanie
się do jego poziomu w niczym nie poprawi sytuacji.
Najważniejsze, że nikomu nic się nie stało.
Spojrzał w stronę Glorii. Napędziła mu solidnego stracha. Zapisał
w palmtopie ostatnie dane i ruszył w stronę chodnika.
Gloria stała tuż przy krawężniku i wyglądała na dużo spo-
kojniejszą. W każdym razie nie miała już tak błędnego wzroku.
Niemniej, wciąż nie był pewien jej stanu.
W jego rozmyślania wdarło się przenikliwe wycie syreny. Ktoś
zadzwonił po pogotowie albo po policję. A najprawdopodobniej po
jednych i po drugich.
- Chcesz pojechać do szpitala na badania? - spytał łagodnie
Glorię.
To zabawne, aż do tej pory nie myślał o niej jak o kruchej istocie.
Teraz natomiast wydała mu się delikatna niczym figurka z saskiej
porcelany, którą łatwo można by rozkruszyć w palcach.
Pokręciła przecząco głową, jednocześnie walcząc o odzyskanie
poczucia własnej godności. W chwilach gdy, jak dziś, traciła nad sobą
kontrolę, cofała się do stanu sprzed dwóch lat, kiedy była kobietą tak
słabą, że nie mogła przeżyć jednego dnia bez różnych wspomagaczy.
Od tamtego czasu bardzo się zmieniłaś, zintegrowałaś swoją
osobowość. Nigdy o tym nie zapominaj, napomniała się ostro w duchu.
ous
l
a
d
an
sc
Raz jeszcze pokręciła głową i wyprostowała ramiona.
- Nie - odpowiedziała na pytanie Jacka. - Już wszystko w
porządku.
Wyraz jego oczu jasno świadczył, że jej nie dowierza.
- Jesteś pewna? W samochodzie krzyczałaś, jakby obdzierali cię
ze skóry.
Całkiem trafne porównanie, pomyślała. Problem w tym, że nie
umiała zapanować nad tą reakcją. A Bóg jeden wie, jak bardzo
pragnęła, żeby było inaczej. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl