[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nic ci nie jest? - zapytał. Skinęła głową, ale łzy nadal płynęły jej z oczu.
Przez chwilę było mi jej prawie \al. Wydawała się naprawdę zdenerwowana tym, \e
Nate wypłoszył jej chłopaka. Jednak po chwili namysłu doszłam do wniosku, \e te łzy
pojawiły się w samą porę. Mo\e Stephanie to po prostu doskonała aktorka. Pewnie umówiła
się z tym mę\czyzną, \eby wzbudzić zazdrość Nate'a, a teraz, kiedy jej się to udało, chce się
upewnić, \e będzie nale\ał tylko do niej.
- Wychodzę, Nate - oznajmiłam. - Idziesz ze mną? Nate wyglądał jak złapany w
pułapkę, ale odpowiedział bez wahania.
- Przykro mi, Tai. Powiedziałem, \e wszystko ci wytłumaczę, i słowa dotrzymam, ale
nie teraz. Stephanie mnie potrzebuje. - Zwrócił się do niej i poklepał ją po ramieniu. - Nie
płacz - powiedział cicho. - Nie jest tak zle, jak myślisz. Jakoś to wszystko rozwią\emy.
Odwróciłam się na pięcie i wybiegłam z restauracji. Nie chciałam oglądać tego, co
potem nastąpiło. A\ nazbyt wyraznie wyobraziłam sobie Nate'a kojącego pocałunkami płacz
Stephanie.
ROZDZIAA 6
Dotarłam do domu po siódmej. Czułam się okropnie. Na szczęście mama miała zostać
w restauracji a\ do jej zamknięcia, więc byłam zupełnie sama. Idąc do kuchni, \eby wziąć
sobie coś do jedzenia, zerwałam tę głupią niebieską wstą\kę i zmięłam ją w dłoni. Ju\ miałam
cisnąć ją do kosza, ale się zawahałam. Wygładziłam wstą\kę i przesunęłam palcami po
złotych literach.  Pierwsze miejsce. Ze zdziwieniem zdałam sobie sprawę, jak wiele to dla
mnie znaczy.
Nie myśl o Nacie i Stephanie, nakazałam sobie. Stephanie wygrała serce Nate'a, ale ta
wstą\ka to symbol mojego zwycięstwa!
Postanowiłam wło\yć ją do albumu z wycinkami - pamiątkę jednego z
najtrudniejszych zadań, jakie w \yciu wykonałam. Bez względu na to, co się stanie, nie
zrezygnuję z konkursu a\ do samego gorzkiego końca. Pewnie nie uda mi się zdobyć
kolejnego punktowanego miejsca, ale dam z siebie wszystko.
Starannie zło\yłam niebieską wstą\kę i wsunęłam do kieszeni szortów. Potem
chwyciłam słoik masła orzechowego, kawałek chleba i chciałam poło\yć je na stole, \eby
sobie zrobić kanapkę. Jednak blat stołu był ju\ zajęty. Ktoś postawił na nim pojemniki z mąką
i cukrem, elektryczny mikser, miski i inny sprzęt kuchenny. Obok pęczka marchewek
zobaczyłam jedną z ksią\ek kucharskich mamy. Wystawał z niej kawałek papieru.
Zaciekawiona otworzyłam ksią\kę i stwierdziłam, \e patrzę na przepis na ciasto marchwiowe.
Potem przeczytałam liścik, którym zało\ono ksią\kę.
Tai,
Na jutrzejszy konkurs nie mo\esz przygotować ciasta z proszku. Tutaj masz prawie
wszystko, czego potrzeba do pieczenia. Jajka i masło znajdziesz w lodówce. Zadzwoń do mnie,
jeśli nie będziesz czegoś wiedziała. I pamiętaj, rób wszystko dokładnie według przepisu!
Całuję, Tonya
Westchnęłam. Ledwie zdą\yłam pokonać jedną kulinarną przeszkodę, ju\ wyrastała
przede mną druga. Przepis na ciasto marchwiowe wydał mi się bardzo skomplikowany.
Zanim je upiekę i udekoruję, pewnie wybije północ. Z drugiej strony niełatwo przyjdzie mi
zapomnieć o kłopotach sercowych. Mo\e jeśli skoncentruję się na pieczeniu, przestanę my-
śleć o tym, z jakim zapałem Nate pocieszał Stephanie, kiedy postanowiła się rozpłakać. A
mówił, \e nie znosi ludzi, którzy udają. Niezły dowcip!
Szybko zrobiłam sobie kanapkę z masłem orzechowym i połknęłam ją w kilku kęsach.
Potem wło\yłam fartuch mamy, obrałam i starłam marchewkę.
Przyrządzenie ciasta wcale nie było takie trudne, jak się obawiałam. Wszystko szło
dobrze, do czasu kiedy trzeba było wstawić ciasto do piekarnika. Zapomniałam go nagrzać!
Jęknęłam, zapaliłam gaz i nastawiłam zegar na kuchni. Kiedy piekarnik się nagrzał, wsunęłam
do niego ciasto. Potem znalazłam przepis na lukier. Przygotowałam du\ą porcję i wło\yłam
miskę do lodówki. Kiedy zmyłam naczynia, pieczenie dobiegło końca.
Według wskazówek z ksią\ki kucharskiej wyjęłam ciasto z piekarnika, sprawdziłam
patyczkiem, czy nie jest surowe, i postawiłam foremkę na podstawce. Doszłam do wniosku,
\e zanim wystygnie, zdą\ę wziąć prysznic. Potem czekała mnie najtrudniejsza część pracy -
dekorowanie. Zamierzałam zabarwić część lukru na pomarańczowo, zielono i brązowo.
Chciałam zrobić z niego małe marchewki, listki i zajączki. To na pewno zwróci uwagę
komitetu sędziowskiego.
Wychodziłam z kuchni, kiedy ktoś zadzwonił do drzwi. Najpierw pomyślałam, \e to
Tonya przyszła sprawdzić, jak mi idzie. To byłoby wspaniale, bo przy robieniu zajączków jej
pomoc bardzo by mi się przydała.
Jednak kiedy otworzyłam drzwi, stanęłam nos w nos z olbrzymim ró\owym
dinozaurem. Nawet gdyby na ganku nie świeciło się światło, jego jaskrawe futro
rozświetliłoby mrok. Musiałam się roześmiać.
- Cześć! Nazywam się Bronto Bob - powiedział dinozaur wysokim, piskliwym
głosem. - Mogę wejść?
Chocia\ głos brzmiał inaczej, nogi widoczne spod Bronto Boba mogły nale\eć tylko
do jednego człowieka. Ale dlaczego Nate przyszedł do mojego domu? Mo\e chce mnie
przeprosić albo udzielić jakichś mętnych wyjaśnień, dlaczego porzucił mnie dla Stephanie w
trakcie naszej randki? Mimo wszystko bardzo chciałam uwierzyć choćby najmniej
przekonującym tłumaczeniom. Pragnęłam te\ wierzyć, \e to na mnie mu zale\y, a nie na niej,
chocia\ wiedziałam, \e to nieprawda.
Starając się zapomnieć o uczuciach, zwróciłam się chłodno do dinozaura:
- Ty mo\esz wejść, Bronto Bob, ale twój przyjaciel zostanie za progiem. Nie mam mu
nic do powiedzenia.
Tym razem głos dinozaura bardziej przypominał głos Nate'a.
- Uwa\am, \e powinnaś dać mojemu przyjacielowi jeszcze jedną szansę. Nate
Williams to przystojny, wra\liwy, uroczy, dowcipny i inteligentny facet...
- Nie mówiąc ju\ o tym, \e bardzo skromny! - przerwałam mu, tłumiąc uśmiech.
Bronto Bob energicznie przytaknął.
- No właśnie! A tak przy okazji, mój przyjaciel myśli, \e jesteś wspaniała. Sam
słyszałem, jak to mówił.
Jeśli to prawda, to ma oryginalny sposób okazywania swojej sympatii!
- Obawiam się, \e się mylisz, Bronto - odparłam. - Chyba miał na myśli jakąś inną
dziewczynę. - Stephanie Garland!
Nate odsłonił twarz i postawił dinozaura na ziemi.
Teraz, kiedy nie rozdzielało nas ró\owe futro, nagle znalazł się tak blisko mnie. Jego
oczy, wpatrzone w moje, przypominały miękki czarny zamsz.
- To nie pomyłka, Tai - powiedział Nate własnym, niskim głosem i wziął mnie w
ramiona.
Wstrzymałam oddech. Czy\by zamierzał mnie pocałować? A jeśli tak, to czy mam
odpowiedzieć tym samym? Nie miałam czasu na rozmyślania, bo Nate pochylił głowę i
przycisnął swoje usta do moich. Ten pocałunek był taki, jak sobie wyobra\ałam, a nawet
lepszy. Na ułamek sekundy zupełnie zapomniałam o Stephanie. Myślałam tylko o tym, jak
cudownie jest mi w ramionach Nate'a. Pragnęłam, \eby nasz pocałunek nigdy się nie skończył
- ale zaraz odzyskałam zdrowy rozsądek i wyrwałam się z objęć.
- Mo\e lepiej wejdzmy do środka, zanim Bronto Bob... - Chciałam powiedzieć  się
przeziębi , ale poniewa\ było mi bardzo gorąco, powiedziałam: - Dostanie gorączki.
Nate podniósł dinozaura, wsunął go pod ramię i poszedł za mną do kuchni.
- Coś wspaniale pachnie - stwierdził, pociągając nosem. - To twoje ciasto na jutro?
- Tak. Ciasto marchwiowe. Obejrzał je z zainteresowaniem.
- Doskonale wygląda - pochwalił, usiadł na kuchennym stołku i posadził Bronto Boba
obok. - Obejrzymy sobie z Bobem, jak je dekorujesz. - Otworzyłam lodówkę i wyjęłam miskę
z lukrem. - Co tam jest? - zapytał Nate. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl