[ Pobierz całość w formacie PDF ]
miasto zbudowane przez Diego Velasqueza, a następnie grób kolumba, który, prześladowany
przez Hiszpan, udał się na wyspę przez się odkrytą, aby tu spokojnie umrzeć, No! jesteśmy na-
reszcie na kanale! Vivat!!
Fulton rzeczywiście przepłynął już szerokość twierdzy i przystań ukazała się oczom
podróżnych w całej swojej rozciągłości. Steamer musiał się zatrzymać na chwilę, aby
odpowiedzić na zapytania dozorcy portu
o jego narodowość, cel podróży i przeznaczenie. Podczas téj indagacyi do Fultona zbliżyÅ‚a siÄ™
szalupa.
Czy nie szukacie czasem Davisa? spytaÅ‚ sternik téj Å‚odzi.
Tak odrzekł komodor. Zawiedzcie nas do miejsca, gdzie się on znajduje.
Nié ma go tu.;. PuÅ›ciÅ‚ siÄ™ na morze dziÅ› rano.
Bo?!! krzyknął komendant, który, zdawało się, że na tę wiadomość skoczy w
morze.
Davis pomalował swój kadłub na biało, kupił stare uniformy hiszpańskie i wyszedł z
portu o godzinie szóstej zrana.
Kommodor zaklął, na czem świat stoi, cisnął swą tubę o balustradę z taką siłą, że się
rozleciała na drobne kawałki, i zawołał piorunującym głosem na sternika:
Zawracać!
Fulton natychmiast cpisał wielki łuk i puścił się w kierunku pełnego morza.
Wstrzymajcie się! wołał p. Pinson, widząc co się dzieje. Wstrzymajcie się choć
chwilÄ™!... SkoczÄ™ tylko do tej szalupy L.
Ale szalupa oddaliła się, a Fnlton, ukończywszy zwrot, popędził całą siłą pary,
zapominając nawet pożegnać twierdzy Mor wywieszeniem bandery.
XVIII.
ZATOKA MEKSYKACSKA.
Tym razem p. Pinson nie uskarżał się, nie wyrzekał; poszedł na przedni pokład statku,
złożył tłomoczek na ławce i rozpoczął przechadzkę wzdłuż i wszerz,
gryziony, ponury, nie zważając na to, co się dzieje naokoło. Czasem tylko, gdy w przechadzce
swojej zna- zazł się po stronie zwróconej ku lądowi, zatrzymywał się na chwilę i przyglądał się
nieurodzajnym, nagim skałom, które okrążają, przystań Hawany, lub czarnym konturom ziemi
na lazurowem tle nieba. To znów przystawał, aby rozejrzeć się po morzu, którego niebieskawe
wody łączyły się wdali z horyzontem.
Goelandy krążyły za śladami Fultona... P. Pinson, ^a ich widok, powtarzał słowa poety:
Gdybym miał skrzydła...
I %7ływe Srebro nie był zadowoleny; nie odzywał się wcale. I on przyglądał się niknącej
wdali ziemi, ale z goryczą, iż los fatalny usuwa mu ciągle z pod oczu rozkoszne lasy, w których
bujają swobodnie mał- py, papugi i tygrysy. A teraz nawet czyż dowie się od kogo, co się
dzieje w tych rozkosznych gajach, które widać z daleka? P. Pinson zły, zdawał mu się być
najmniej zdolny do udzielania objaśnień, a oficerowie byli zanadto zatrudnieni, aby mogli
cierpliwie wysłuchać tysiąca zapytań.
Zwolna brzegi lądu znikły i przyoblekały się w barwę niebieskawą, oko rozróżnić mogło
zaledwie masy czarne, białe lub zielone; pózniej wszystko powlokło się szarym odcieniem i
uwaga chłopca zajęta była wyłącznie Daiisem.
Statek korsarski ze swoim białym kadłubem zdawał się ślizgać po falach, w oddaleniu
óśmiu kilometrów od Fultona. Kommodor, stojąc na mostku, wydawał bez ustanku rozkazy
głównemu maszyniście, aby zwię
kszyć parę i nadać śrubie najwyższą szybkość obrotu- N agle spostrzeżono że Davis nakreśla
łuk i kieruje się ku południowi. Fulton, zwróciwszy się także, płynął równolegle od korsarza.
Jeżeli ten zbójca nie łudzi nas znowu rzekł kommodor do porucznika to ma
zamiar ciągnąć nas za sobą do Europy. Każ pan pozamykać klapy; lepiój skakać, aniżeli uledz
takiej obeldze.
Wciągu godziny oba steamery płynęły równolegle. Kommodor, otoczony przez oficerów,
przyglądał się gonitwie z zachwytem, sprawdzając co chwila położenie obu okrętów. Czarne
kłęby dymu buchały z komina Davisa, ćo dowodziło że korsarz płynie z największym
wysiłkiem. Ziemia znikła już oddawna, gdy p. Pinson zamyślił przerwać swą. przechadzkę,
aby przyglądać się szybkości, z jaką pędziły statki. W głębi duszy inżenier czuł pewne
zadowolenie na myśl, że zbójecki Davis może zaciągnąć Fultona do Europy.
Stało się wkrótce widocznem; że Davis stracił wiele ze swej przewagi w szybkości i na
pokładzie wojennego statku zagrzmiał okrzyk tryumfu. Ale i Fulton nie mógł długo płynąć z
takim pędem, bo, pomimo ciągłego lania oliwy na panwie maszyny, zaczęły się one rychło
rozgrzewać, Była chwila w której Davis zdawał się gotowym do przyjęcia stanowczej walki.
Doprowadziłaby go ona do niechybnej zagłady, to też statek ten, który się zatrzymał na chwile
i odsłonił bok, aby Fultona przywitać gradem kul, teraz puścił się znowu szybko w drogę, ale
już w kierunku zachodnim. Zagłębił się w zatokę Meksykańską, ów gorący kocioł
wody, w którym fale oceanu ogrzewają się i wielkim prądem, zwanym Gulf stream, odpływają
na wschód, ku brzegom Europy.
Dzielny żeglarz, znakomity marynarz! powtarzał radośnie kommodor, uderzając
[ Pobierz całość w formacie PDF ]