[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Zane zaprzeczył.
- Odarcie z iluzji sprawia, że łuski spadają nam z oczu i potrafimy odejść.
Uświadomiłem sobie wtedy, ile ci zawdzięczam.
Gail spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami.
- Więc nie jesteś na mnie wściekły?
- Nie, przeciwnie, nadal dręczy mnie to, jak cię potraktowałem. Mogłem na
całe życie zrazić cię do miłosnych związków... I może istotnie tak się stało - dodał
po namyśle. - Czy kochałaś prawdziwie jakiegoś mężczyznę?
Tylko jednego - pomyślała, ale potrząsnęła przecząco głową i pragnąc
zmienić temat, zagadnęła:
- Kiedy zdałeś sobie sprawę, kim jestem?
- Od razu, gdy detektyw pokazał mi twoje zdjęcie. Nie mogłem uwierzyć
S
R
swemu szczęściu. Przecież szukałem cię na próżno od siedmiu lat.
- Dziwię się, że zdołałeś mnie rozpoznać.
- Dorosłaś i dojrzałaś, a nawet zmieniłaś kolor włosów, jednak nigdy nie
mógłbym zapomnieć twoich oczu. Są najpiękniejsze na świecie.
Pod wpływem nagłego impulsu Gail powiedziała:
- Andrea ma piękne oczy, nie uważasz? Prawdę mówiąc, to w ogóle
nadzwyczaj urodziwa kobieta.
- Całkowicie się z tobą zgadzam. Szkoda tylko, że nie jest w moim typie.
- Nie jest w twoim typie? - powtórzyła wstrząśnięta Gail. - Więc dlaczego się
z nią żenisz?
Zane zaśmiał się cicho.
- Wcale się z nią nie żenię.
- Ale przecież wspomniała, że szyje sobie sukienkę na ślub i że będziecie
razem w kościele...
- Owszem, lecz chodziło o jej sukienkę druhny, a spotkamy się w kościele,
ponieważ ja będę drużbą.
- Więc czyj to ślub?
- Mojej byłej asystentki Moiry i Paola, brata Andrei. Poznali się kilka lat temu
w Nowym Jorku i zaprzyjaznili. Pózniej ich przyjazń przerodziła się w romans, a za
miesiąc się pobiorą. Andrea bardzo się ucieszyła na wieść, że oboje będziemy
świadkami. Mimo iż dzieli nas spora różnica wieku, uroiła sobie, że jest we mnie
zakochana. Chociaż nie robię jej żadnych nadziei, zapewne łudzi się, że wkrótce na
następnej ślubnej ceremonii wystąpimy już jako państwo młodzi.
- Biedactwo - wymamrotała Gail ze współczuciem.
- Nie martw się o nią. Najdalej za kilka miesięcy przeniesie swoje uczucia na
innego, miejmy nadzieję odpowiedniejszego kandydata - powiedział Zane z
przekonaniem.
Wziął Gail za rękę, przyciągnął, posadził sobie na kolanach i z ustami przy jej
S
R
skroniach wyszeptał:
- Powiedziałaś kiedyś, że mnie kochasz. Mam nadzieję, że nadal tak jest, i
pragnę, byś to potwierdziła.
Gail dałaby wszystko, aby Zane także wyznał jej miłość, ale uznała, że musi
zadowolić się tym, co od niego usłyszała. Spojrzała mu w oczy.
- Kochałam cię wówczas i kocham teraz - rzekła szczerze. - Nigdy nie
przestałam darzyć cię miłością.
- To wspaniale - westchnął z ulgą - ponieważ bez twojego uczucia chyba nie
potrafiłbym dalej żyć. Przez siedem długich lat usiłowałem cię odszukać i nigdy nie
zdołałem wymazać twojego obrazu z umysłu ani z serca. Kiedy w końcu cię
odnalazłem i uznałem, że kochasz Mantona, omal nie oszalałem z zazdrości. -
Przytulił Gail do siebie i dodał cicho: - Nie masz pojęcia, jak bardzo pragnąłem
wziąć cię w ramiona, całować i w ten sposób wymazać mroczną przeszłość.
Pragnąłem wyznać ci, że kocham cię nad życie, i poprosić, byś została moją żoną.
Gail nie była w stanie wydobyć głosu. Jednak Zane najwidoczniej opacznie
zrozumiał jej milczenie, gdyż zapytał z niepokojem:
- Zgodzisz się, prawda?
Postanowiła się z nim trochę podroczyć.
- Na co?
- Na ślub ze mną.
- Muszę się nad tym zastanowić - oświadczyła.
- Zastanowić się?! - powtórzył z udawanym oburzeniem.
- Zanim się zgodzę, chcę się upewnić, jakim będziesz mężem.
- A jeśli obiecam, że będę poważny i uczciwy...?
- Cóż, niezle jak na początek.
- Wielkoduszny, troskliwy i wierny?
- To jeszcze ważniejsze - rzekła, a potem spytała cicho: - Naprawdę będziesz
mi wierny?
S
R
- Wątpisz w to?
- Nie.
- Cieszę się - westchnął i pocałował ją. - Więc na czym stanąłem...? Ach,
tak... przyrzekam, że zawsze będę cię darzył miłością, wspierał, otaczał czułą
opieką i starał się na wszelkie sposoby, abyś była szczęśliwa.
- Naprawdę możesz to przyrzec?
- Naturalnie. Wszystko, o czym wspomniałem, wypływa z jednego zródła,
którym jest miłość, a ja nie potrafię przestać cię kochać, tak jak nie potrafiłbym
przestać oddychać. Zaś co do uszczęśliwiania cię, to znam przynajmniej jeden
sposób...
- Jaki?
- Dawać ci rozkosz w łóżku.
- Rozumiem - wymamrotała zmieszana.
- I co ty na to?
- Zaczynam dochodzić do wniosku, że wyjście za ciebie nie byłoby wcale
takim złym pomysłem. Ale zanim ostatecznie przyjmę twoje oświadczyny, czy
mógłbyś odświeżyć mi pamięć w tej ostatniej kwestii?
Zane wstał, wciąż trzymając ją w ramionach.
- Moja ukochana, mógłbym powiedzieć:  Cała przyjemność po mojej
stronie", jednak ten rodzaj przyjemności wolę dzielić z tobą.
S
R [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl