[ Pobierz całość w formacie PDF ]

opowiedziała mu całą historię napaści i kilku miesięcy koszmaru, jaki
potem przeżywała, a o czym rzadko decydowała się rozmawiać. Nie
wiedziała, dlaczego wybrała do tych zwierzeń kogoś niemal zupełnie
obcego.
136
RS
Zajęło to ponad godzinę, ale nie pominęła żadnych szczegółów - z
wyjątkiem prawdziwego powodu wyprawy do Teksasu i tego, co łączyło
ją z Kyle'em.
-Przeżyłaś ciężkie chwile - odezwał się w końcu Mac i uścisnął jej
dłoń,
- Nie było w sumie tak zle - odparła, wzruszając ramionami.
- Jako modelce powodziło mi się zupełnie dobrze, mogłam nawet
zaoszczędzić niezłą sumę, ale ubezpieczenie nie obejmowało tych
wszystkich operacji i właściwie od tamtej pory jestem ciągle pod kreską.
Rodzice pomogliby mi, gdyby wiedzieli, ale ojciec ma tylko mały sklepik
rzeznicki w Akron, a mama zajmuje się domem. Nawet nie byłoby ich stać
na zapłacenie takich rachunków. Na szczęście dostałam od cioci Katie
mały domek, który okazał się jakby darem niebios. Przyjęłam
współlokatorki, pracuję przy sprzedaży kosmetyków i od czasu do czasu
piszę jakiś artykuł. Daje się wyżyć, chociaż nie na takim poziomie, do
jakiego kiedyś przywykłam.
Mac jeszcze raz uścisnął jej dłoń.
- Nie obraz się za to, co teraz powiem, ale moim zdaniem powinnaś
złapać któregoś z tych nadzianych facetów z kręgu Jacksona. Już do końca
życia nie miałabyś kłopotów finansowych.
- Tak, to nie byłoby złe - powiedziała z westchnieniem. - Też o tym
pomyślałam, ale jakoś na to się nie zanosi.
- Nie spotkałaś nikogo, kto by cię zainteresował?
- Ależ nie. To znaczy ktoś mnie zainteresował, ale są... pewne
komplikacje. - Siedziała, rozmazując resztki lodów po talerzyku. - Po
prostu nic z tego nie wychodzi.
137
RS
- Przykro mi. Czy mógłbym ci jakoś pomóc? Mam więcej pieniędzy
niż...
- Nie, w żadnym wypadku. To szalenie miło z twojej strony, ale nie
mogłabym nic wziąć od ciebie.
Nie powiedziała mu, że wciąż ma nadzieję, że sprawy potoczą się
tak, jakby sobie tego życzyła, oraz że chciałaby, żeby tym mężczyzną
okazał się on, Mac. Był taki miły i kochany, prowadził nadzwyczaj
interesujące życie i byłby idealnym kandydatom, gdyby nie to, że nie
narodził się między nimi nawet cień pożądania. Szkoda, naprawdę szkoda.
- Na pewno znajdziesz jakiegoś świetnego faceta, bo jesteś piękna i
masz ciekawą osobowość. Każdy wolny mężczyzna byłby szczęśliwy,
gdyby cię dostał. Ja też, gdyby coś takiego wchodziło w rachubę.
- Jesteś żonaty? - spytała, patrząc na niego z niepokojem.
- Nie, to coś innego. Nie opowiadam o tym na prawo i lewo, tak że
chyba w klubie nawet nie wiedzą, ale jestem homoseksualistą.
- Ty? Naprawdę? Tak jak Mitch Harris?
- Mitch? - Mac wybuchnął śmiechem. Skądże, zapewniam cię, że się
mylisz.
- Jesteś tego pewien?
- Całkowicie.
- A to drań. Zabiję go - mruknęła pod nosem, najwyrazniej myślami
będąc gdzie indziej.
Przez całą drogę powrotną obmyślała sposoby odegrania się na
Kyle'u, ale nie przychodziło jej do głowy nic wystarczająco okrutnego.
Kiedy dotarli do Crow's Nest, poszła do siebie odświeżyć się po podróży
przed czekającym ją koktajlem z Harve'em Dudleyem, sprzedawcą
138
RS
cadillaków, zaręczonym z Esther Aim. Co prawda odpadał jako kandydat
na męża, ale pomyślała, że przyda jej się do artykułu.
Zeszła nu doi i natknęła się na Kyle'a, zakotwiczonego w swoim
stałym już miejscu, czyli obok windy. Zadarła nos w gorę i chciała przejść
udając, że go nie zauważyła, ale Kyle chwycił ją za rękę.
- Dokąd tak ci spieszno?
- Mam spotkanie z Harve'em Dudleyem, o ile to cię w ogóle powinno
obchodzić.
- Już nie masz.
- Jak mam to rozumieć?
- Ja zastępuję Harve'a.
Wyrwała mu się z wściekłością.
- Znowu wygrałeś mnie, tak? Który to był tym razem dołek?
- %7ładen dołek, tylko ful. Damy na czwórkach.
- Dziwię się, że nie wyzwałeś go na zawody w nurkowaniu.
- Jesteś zła o to, kochanie? Tak jakoś nam wyszło z Jacksonem. Jako
dzieci zawsze współzawodniczyliśmy ze sobą.
- Możesz być pewien, że mnie to wcale nie interesuje.
- No chodz, nie gniewaj się już. Musiałem się niezle napracować,
żeby wygrać cię od Harve'a. Może napijemy się czegoś?
I nagle pomysł okrutnej zemsty spadł jej jak z nieba. Uśmiechnęła się
do niego słodko.
- Dobrze. Taki piękny wieczór, napijmy się na tarasie. - Zbliżyła się i
oparła rękę na jego piersi. - Może przyniósłbyś nasze drinki, a ja tam
zaczekam? Mam ochotę na mrożone truskawkowe daiquiri. Podwójne.
139
RS
- Za moment wracam - powiedział Kyle, pocałował ją w policzek i
zniknął. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl