[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie o to chodzi. Jest nieprzyjemna dla Andrew. A jemu
skacze ciśnienie po każdej z nią rozmowie.
- Mama nie rozmawia, tylko wygłasza wykład - poprawił
ją z wisielczym humorem Eryk.
- Tak, no właśnie, a Andrew nie potrafi jej słuchać
spokojnie. Wybucha. I wiesz, do kogo ona ma potem
pretensję? Do mnie.
- Porozmawiaj z nim.
- %7łeby mu jeszcze dodać kłopotów? To mu na pewno
wyjdzie na zdrowie! Nie potrafi zmusić matki i sio-
126
stry, żeby mnie zaakceptowały, a ja nie chcę, żeby musiał
między nami wybierać.
Eryk bezradnie uniósł ramiona.
- Próbowałem go przekonać, żeby ci pozwolił wrócić do
siebie. Nie chce mnie słuchać. Uważa, że jego syn powinien
mieszkać w jego domu.
- Wiem. Ale jeśli nie potrafi się wycofać, mógłby przy-
najmniej starać się zachować spokój. Nie chcę, żeby stało mu
się coś złego. Ani sama dostać się pod obstrzał.
- Pogadam z nim, ale, prawdę mówiąc, lepiej przyjąłby to
od ciebie. Wybucha, bo uważa, że matka robi ci krzywdę. Ale
ona zawsze taka była. A on się zmienił.
- To znaczy?
- Matka zawsze była zimna i mało serdeczna. Przed
poznaniem ciebie Andrew był dokładnie taki sam. Wiem, że
to może dziwić, ale on kocha ciebie i Tylera.
- To tylko w połowie prawda. Kocha tylko Tylera.
- I ciebie też, Caitlin. - Eryk ujął ją pod brodę
i uniósł jej głowę. - A ja myślę, że ty też go kochasz.
Może z czasem, kiedy gniew i ból złagodnieją, będziesz
w stanie się do tego przyznać.
Nasmarowawszy się obficie kremem do opalania, Caitlin
rozciągnęła się na leżaku obok siostry i wystawiła twarz do
słońca. Tyler i Allison jakiś czas temu zasnęli na kocu pod
wielkim parasolem, ukołysani do snu łagodnym szumem fal.
Przez jakieś dziesięć minut Caitlin napawała się ciszą, a
potem zdała sobie sprawę, że jej siostra rzadko milczy przez
tak długi czas.
- Co ci jest, Margaret?
- Mój Boże, od wieków nikt tak do mnie nie mówił. -
Maggie uśmiechnęła się. - Pamiętasz, jak Sean przezywał
mnie Cieniem, bo wszędzie za wami chodziłam?
127
Na wzmiankę o bracie Caitlin poczuła tępy ból serca. Sean
tak wiele dla niej znaczył - był jej najlepszym przyjacielem.
Sięgnęła do torby po okulary przeciwsłoneczne i przysłoniła
nimi oczy. Weekend, po którym sobie tyle obiecywała, wcale
nie przyniósł jej odprężenia.
- Czy to ci przeszkadza, że rozmawiam o naszej rodzinie,
Caitlin?
- Ależ nie - skłamała. - Masz jakieś nowe wiadomości?
- No, ten list od Sissy.
- To miło. Jak się ma?
Maggie wzruszyła ramionami.
- Wiesz, jaka ona jest. Oczekuje, że wszyscy upadną przed
nią na twarz dlatego, że wchodzi do rodziny Fletcherów.
- Na zdrowie. Pewnie chce, żebyś jej dała jakiś drogi
prezent.
- Chyba posunęła się za daleko - syknęła Maggie.
Siostra rzadko mówiła o kimkolwiek z gniewem.
Wybaczyła nawet Andrew, więc oburzenie w jej głosie
zaskoczyło Caitlin.
- Nie rozumiem.
- Obiecaj, że się nie zdenerwujesz.
- Czym?
- Sissy napisała, żebym poprosiła ciebie o zrobienie jej
sukni ślubnej. Model, który sobie wybrała, kosztuje tysiąc
siedemset dolarów, a ona myśli, że ty możesz zrobić kopię. -
Maggie mówiła tak szybko, że aż zabrakło jej tchu. -
Zrozumiem, jeśli się nie zgodzisz.
Ma dziewczyna tupet, pomyślała Caitlin, starając się ukryć
łzy. Niemniej jednak Sissy jest jej siostrą, wiele lat temu
Caitlin obiecała, że uszyje jej suknię ślubną. Dotrzyma
przyrzeczenia, nawet jeśli reszta rodziny zapomniała o
swoim. Przecież obiecywali sobie kochać się zawsze.
128
- Daj jej znać, że się zgadzam - powiedziała zdławionym
głosem.
- Nie powinnam ci była o tym mówić. Za dużo gadam -
jęknęła Maggie.
- Ależ cieszę się, że to zrobiłaś. Z przyjemnością
przyczynię się do wydania jej za Quintona Fletchera. Poza
tym pozwoli mi to zająć się czymś w przyszłym tygodniu.
Mogę pojechać do centrum mody i wykorzystać ich stoły. To
doskonały pretekst, żeby zejść z oczu Joyce.
- Ona potrafi być wiedzmą.
Caitlin przyszło do głowy znacznie gorsze określenie.
Zmieniła temat.
- Czy macie z Erykiem jakieś plany na dziś wieczór?
A może spróbujmy namówić Andrew, żeby zaprosił
nas na obiad?
Maggie uśmiechnęła się porozumiewawczo.
- Przyjdzie ci to z łatwością. Zgodzi się na wszystko, o co
go poprosisz.
- Na wszystko, poza wyprowadzeniem się - odezwał się za
ich plecami głos Andrew. Maggie zaczerwieniła się, ale
Caitlin zachowała spokój.
- Ludzie, którzy podsłuchują, narażeni są na przykre
niespodzianki - rzuciła przez ramię.
- Nie, jeśli chodzi o twoje rozmowy. - Andrew usiadł koło
niej na krawędzi koca i podał jej butelkę z olejkiem do
opalania. - Posmarujesz mi plecy, skarbie?
Caitlin zjeżyła się. Skarbie? Nazwał ją skarbem? A co
potem, może:  cukiereczku"? Zdjęła zakrętkę i mocniej
chwyciła butelkę. Lekkim pchnięciem w plecy nakazała mu
się pochylić. Triumfalny wyraz zniknął z jego twarzy, gdy
odciągnęła gumkę i wylała mu pół butelki olejku za
kąpielówki.
129
-Nigdy więcej nie mów do mnie  skarbie"!
Andrew wyprostował się. Maggie z trudem stłumiła
chichot, a Caitlin zaśmiała się Andrew prosto w twarz.
- Ty mściwa bestio!
Zerwał się na nogi i podniósł Caitlin z leżaka. Bez wysiłku
zaniósł ją dalej w morze i wrzucił do wody. Wy-wypłynęła
na powierzchnię, śmiejąc się jeszcze głośniej.
- Nie cierpię, jak się ze mnie śmiejesz - warknął.
- Wiem. Dlatego to robię.
Wciągnął ją pod wodę i przytrzymał przez kilka se-kund.
Gdy wydobyła się na wierzch, kaszląc i parska-jąc, ogarnęło
go poczucie winy. Nie chciał jej zrobić krzywdy, tylko dać
nauczkę.
- Przepraszam. - Wziął ją w ramiona i klepał po ple
cach, aż przestała kasłać. - Lepiej ci?
Popatrzyła na niego przez chwilę - i uśmiechnęła się
szeroko.
- Udało się.
Poczuł kolejną falę złości. Nikt nie potrafił go tak
rozgniewać - ani tak podniecić. Pogładził jej plecy, a
następnie ręce, aż wreszcie ujął ją pod łokcie.
- Do licha - szepnął - przestraszyłaś mnie.
- Dobrze ci tak. Nie znoszę, jak ktoś nazywa mnie
skarbem, cukiereczkiem czy jakimkolwiek innym prze-
zwiskiem, z którego wynika, że jestem czymś w rodzaju
smakołyku dla mężczyzny. Na imię mam Caitlin.
- Zrozumiano. Porachunki wyrównane. Możemy teraz
wracać na brzeg, zanim znowu wpadnę w kłopoty.
Ale żadne z nich nawet nie drgnęło.
Odsunął pasmo włosów z twarzy dziewczyny i musnął
ustami jej policzek.
Woda pulsowała rytmicznie wokół nich. Caitlin zamknęła
oczy i z lekkim westchnieniem opadła w ra-
130
miona Andrew. Leniwe falowanie oceanu wprawiło go w
podniecenie.
Caitlin miała na niego wpływ jak żadna inna kobieta.
Jednym spojrzeniem, jednym lekkim dotknięciem wzniecała
w nim ogień, który tlił się godzinami. Przesunął dłonie na jej
wąską talię. Aokciami uniósł jej ramiona, tak że objęła go za
szyję.
Owiewał ich lekki wiaterek. Caitlin drżała z zimna do
chwili, gdy ich usta się spotkały. Wtedy przeszywające ją
dreszcze zmieniły charakter. Oddała pocałunek z równą
mocą. Pragnęła go tak samo, jak on jej. Nie rozumiała tylko,
jak stojąc w zimnych wodach Atlantyku można odbierać tego
rodzaju wrażenia.
Jeszcze bardziej zaskoczyło ją to, że zdołał wzbudzić w
niej taki żar. Nigdy nie potrafiła mu się oprzeć, a teraz nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl