[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Na pewno. - Przypomniała sobie płacz, który wieczorem usłyszała pod drzwiami pokoju gościnnego,
i ponownie się zawstydziła. Tym razem piec znowu pomógł jej ukryć zmieszanie. Rozrzuciła żar,
dodała kilka szczap drewna, podłożyła gazetę i ogień. - Mam nadzieję, że jedzenie będzie wam
smakowało - powiedziała szybko, uśmiechnęła się i wyszła.
- Gdzie zaczniemy? - spytała Helenę i z przerażeniem powiodła wzrokiem ponad masami śniegu. Nie
czekając na odpowiedz, dodała. - Boże, ile tu zniszczeń!
- Nie jestem pewna, czy On za tym stoi - mruknęła Arnolda.
Elizabeth udała, że tego nie dosłyszała. Wzięła łopatę, sprawdziła, czy dzieci włożyły rękawiczki, i
odparła:
- Wszystko jedno, gdzie zaczniemy. Chociaż dom stał tutaj, to rzeczy mogą być rozrzucone daleko -
wyjaśniła.
Kobiety skinęły głowami i wzięły się do kopania. Dzieci odgarniały śnieg rękami, rzucając przy tym
śnieżkami i płatając sobie figle.
57
Długo pracowali, ale nie znalezli nic oprócz fragmentów desek. Kiedy Elizabeth po raz pierwszy
rozprostowała plecy, ujrzała grupę ludzi zmierzającą w dół drogi. Wszyscy nieśli łopaty przerzucone
przez ramię.
- Pomyśleliśmy, że przyda się wam pomoc - oznajmił parobek lensmana i podciągnął wełnianą czapkę
znad oczu.
Elizabeth przywitała się z nimi.
- Zacznijcie, gdzie chcecie - powiedziała i uśmiechnęła się do nich.
Pracowali ramię w ramię. Plecy wołały o odpoczynek, ramiona omdlewały z bólu. Znajdowali
powgniatane czajniki, części połamanych mebli i pogięte sztućce. Dzieci traktowały to jak zabawę w
poszukiwanie skarbów. Za każdym razem, gdy coś znalazły, krzyczały z radości. Elizabeth prosiła, by
odkładały wszystkie przedmioty na kupkę, żeby potem mogli je odwiezć do Dalsrud. Mimo że wiele
sprzętów było zniszczonych, to jednak, należały do lensmana. Nie obawiała się, że wśród
pomocników znajdzie się ktoś nieuczciwy, kto próbowałby coś zabrać dla siebie, chociaż niektóre
rzeczy błyszczały srebrem lub były cenne z innego względu. W tak małej społeczności kradzież od
razu wyszłaby na jaw, a poza tym, kto by się odważył ukraść coś samemu lensmanowi?
- Chyba coś znalazłam! - zawołała Helenę, ocierając nos rękawicą. - To wygląda jak komoda. W
każdym razie jak jej część. Albo może szafka.
Elizabeth podeszła do niej i pomogła jej odkopać mebel. Spod śniegu i z połamanych szuflad
wyciągnęły sporo ubrań.
- Połóż je na saniach - poleciła Elizabeth, z zapałem wydobywając kolejne rzeczy. To niepojęte i
dziwne, że wcześniej o tym nie pomyśleli. Po prostu skupili się na samej tragedii, na odnalezieniu
ludzi, a potem na zapewnieniu im schronienia. Dzieci miewały genialne pomysły, nieraz się o tym
przekonała.
53
W tej samej chwili zauważyła, że William przechodzi obok, trzymając pod pachą jakiś przedmiot.
Zatrzymała go.
- Co tam masz? - spytała.
- Nic takiego, to jakiś zniszczony grat - odparł i chciał iść dalej.
- Poczekaj! - zawołała i odebrała mu znaleziony skarb. Położę to na saniach - powiedziała i na wszelki
wypadek wsunęła przedmiot pod stos ubrań.
Prawie nie rozmawiali w czasie pracy. Musieli oszczędzać siły. Sanie powoli zapełniały się rzeczami.
Większość była połamana lub powgniatana, niektóre zniszczyła wilgoć, ale część nadawała się jeszcze
do użytku. Dzieciom wkrótce nowe zajęcie się znudziło i zaczęły narzekać, że przemokły im
rękawiczki i przemiękły buty. Dopytywały się, czy mogłyby już wrócić do domu.
Elizabeth rozprostowała plecy i zdecydowała, że do jutra mogą zrobić przerwę. Zrobiło się cieplej, a
niebo zaciągnęły szare chmury. Może będzie deszcz?
Kiedy wracali do Dalsrud, Elizabeth czuła, że wstępuje w nią nadzieja. Na pewno wszystko się jakoś
ułoży. Musiała teraz pokazać, że jest silna.
Dzieciom kazano nakryć do drugiego śniadania, a Helenę i Arnolda miały się zająć prasowaniem
ubrań, które wisiały na strychu. Te, które znalezli tego dnia, Elizabeth zaniosła do pralni. Należało je
wyprać, niektóre też pocerować, ale to mogło poczekać.
Lensman z żoną siedzieli w łóżku, okryci pierzyną po samą brodę. Lensman miał zaczerwieniony nos
i szklisty wzrok.
- Masz gorączkę? - spytała Elizabeth.
- Trochę, ale to minie. - Zakasłał, zasłaniając usta ręką. - Znalezliście coś?
Skinęła głową.
- Część rzeczy jest niestety zniszczona, ale wszystkie zgromadziłam w pralni, więc sami je potem
przejrzycie
59
i ocenicie. Udało się nam również odkopać trochę ubrań. A oprócz tego także to. William to znalazł -
dodała i podała lensmanowi metalową szkatułkę, której wieko było mocno wgniecione. - Domyślam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]