[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się narzędziem równowagi w taki sam sposób, w jaki lewe ramię jest narzędziem równowagi dla
praworękiego szermierza.
- Nie rusz mnie - syknął.
Karl Olofsson trzymał mnie mocno za sweter. Również i on stał na szeroko rozstawionych no-
gach z lekko ugiętymi kolanami.
Usiłowałem się uwolnić, wciąż jeszcze cholernie mnie bolało i wciąż jeszcze trudno mi było od-
dychać. Nie mogłem się przedostać przez wyciągnięte ramię Karla Olofssona.
- Nie rusz mnie - syczał młodzik cichym głosem. - Do cholery! Nie rusz mnie!
%7łelazny drążek był dłuższy niż ludzkie przedramię normalnej długości.
Miał co najmniej cal grubości. Było to żelazo zbrojeniowe. Zwrócony przeciw nam koniec był
skośnie ucięty, miał ostrze albo raczej szpic. Powierzchnia odcięcia wciąż jeszcze była lśniąca. Z
jakiegoś powodu wszyscy - zarówno ci goście ze spółki leśnej, jak i my - grzebali w żarze ogniska
drugim końcem.
Drążek musiał ważyć co najmniej ze dwa kilo.
- Spokojnie, Olle - powstrzymywał mnie Karl Olofsson. Usiłowałem się uwolnić, przemknąć się
obok jego wyciągniętego ramienia. Nie udało mi się.
Wyciągnął drugą rękę do młodzika - jeśli to istotnie był młodzik. - Oddaj to! - powiedział.
Znajdowaliśmy się w bezpiecznym oddaleniu, o co najmniej dwa, może trzy metry.
- Daj no ten drążek - powtórzył Karl Olofsson z wyciągniętą ręką.
Rzecz jasna było to niedorzeczne wezwanie. Nasz więzień stał skulony, na szeroko rozstawi-
onych nogach. Trzymał drążek skierowany przeciw nam, nieco uniesiony w górę, dostatecznie wy-
soko, by móc uderzyć.
- Nie rusz mnie! - syczał.
- Dawaj to - rzekł Karl Olofsson z wyciągniętą lewą ręką. Rękaw podsunął mu się w górę i blizny
po szarpanych ranach od psich kłów stały się w pełni widoczne.
Ból w mojej przeponie ustał. Wyprostowałem się i zrobiłem krótki krok w tył. Dłoń Karla Olofs-
sona wciąż wczepiona była w mój sweter. Wzdrygnął się i skręcił dziwnym ruchem. Musiał mieć
pęknięty paznokieć na wielkim palcu.
Pęknięcie zaczepiło się w niefortunny sposób o sweter. Robiąc krok w tył, wyrwałem mu pół pa-
znokcia. Zatrzymałem się.
- Daj to - powiedział Karl Olofsson, ostatni raz wyciągając rękę do naszego więznia.
A potem opuścił ją i cofnął się. Ostrożnie odczepił na pół wyrwany paznokieć na kciuku od mo-
jej koszuli czy swetra.
- To żadna sztuka - powiedziałem - jeśli tylko chcesz, to żadna sztuka odebrać mu drążek.
Włożył zraniony kciuk do ust.
- Nie chcę tu bójki - rzekł.
Niemal zupełnie zerwany paznokieć na wielkim palcu może sprawiać wielki ból.
- Przecież to cholerny wariat - upierałem się.
- Właśnie dlatego - odparł Karl Olofsson i spojrzał na swój palec.
Cofnęliśmy się o kilka kroków.
Nasz więzień, bez względu na to, w jakim był wieku, usadowił się szybko z powrotem na pryczy.
Zrobił to niemal błyskawicznie, tak szybko, że prawie nie zdążyliśmy zareagować.
- Jak wąż - stwierdziłem.
Albo jak wystraszona wiewiórka.
26
Czubki palców, a więc i paznokcie, są bardziej wrażliwe na ból niż większość innych części ciała
ludzkiego.
- Mam szwagra, który jest majorem - powiedziałem. - A więc żołnierzem. Raz zdarzyło mu się
zranić piłą w wielki palce - ciągnąłem. - Dla przyjemności chciał zapalić na kominku w wyciecz-
kowym domeczku.
Nowoczesne piły produkcji fabryki w Sandviken są cholernie funkcjonalne.
Jedno niefortunne pociągnięcie piłą i mój szwagier dokonał efektownego cięcia od czubka kciuka
do miejsca tuż ponad nasadą paznokcia. Bardzo piękne cięcie, nieco ponad milimetrowej szero-
kości, przez kość w górnym członie kciuka, przez mięsień i stwardniałe blaszki paznokcia. Całkiem
świeża rana nie boli - dorzuciłem.
Karl Olofsson oblepił plastrem swój kciuk i na wpół zerwany paznokieć.
- Mój szwagier, ten major, polał ranę zimną wodą - kontynuowałem. - Zaraz potem zemdlał. Po-
łożyliśmy go na łóżku, był dość ciężki. Leżał zemdlony przez trzy minuty. Trzy minuty to niedługo.
Jego odprężenie było niemal całkowite. Przez te trzy minuty zdążył wypróżnić zarówno pęcherz
moczowy, jak i kiszkę stolcową.
Nasz więzień siedział na swojej pryczy i uśmiechał się do nas. Jego wzrok był czujny, ciekawy.
Nie można było rozstrzygnąć, czy ma osiemnaście lat, czy dwadzieścia osiem. %7łelazny drążek oparł
[ Pobierz całość w formacie PDF ]