[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Witaj, skarbie! Nie kryła entuzjazmu. Ileż to czasu!
Spróbujemy to nadrobić? Co powiesz na dzisiejszy wieczór?
Idealnie. Gdzie się spotkamy?
Może przyjechałabyś do mnie?
Cudownie... Zaśmiała się wymownie. Po co nam inni?
Wieczór w teatrze okazał się niewypałem. Sztuka była kiepska,
aktorzy grali fatalnie. Charlene i jej znajome doczekały do przerwy i z ulgą
opuściły spektakl, kierując się do najbliższej restauracji.
Patrzcie, kto tam siedzi! zawołała któraś. To Penny Danes!
Ciekawe, kim jest ten klejący się do niej przystojniak?
Nazywa się Lee Anton rzekła Charlene. Niedawno zaczął grać z
nią w serialu.
W stronę teatralnie upozowanej pary strzelały flesze. Penny
wyciągnęła rękę, ostentacyjnie demonstrując pierścionek. Po chwili
pocałowała Lee i znów pomachała dłonią w powietrzu.
To wygląda na zaręczyny podsumowała inna. Charlene, znasz
go?
Nie odparła cicho. Nie znam.
Odeszła jej ochota na zabawę, poczuła się zmęczona. Odczekała
chwilę i pożegnała towarzystwo. Wyszła na zewnątrz i przez okno
przyglądała się Lee i jego ukochanej.
Dziwne, ale nie czuła się zdruzgotana czy załamana. Lee to już
przeszłość. Dzięki Travisowi zaczęła nowe życie. Rozumie ją, wczuwa się w
jej emocje. Wprawdzie łączy ich tylko przyjazń, lecz powinna być ostrożna.
99
R
L
T
Nie dopuści, by cokolwiek zepsuło ich relacje.
Ruszyła przed siebie, żeby złapać taksówkę. %7ładna nie nadjeżdżała i
już miała wrócić do knajpki, gdy na progu ujrzała Lee.
Ale spotkanie! Chodz, przywitaj się z moją narzeczoną.
Dzięki, ale nie. W każdym razie z całego serca życzę wam
szczęścia.
Czy to znaczy, że nie masz do mnie żalu?
Niby o co? Między nami nic wielkiego nie było.
Wyczuła, że to stwierdzenie bardzo go ubodło.
Mam nadzieję, że gdy Travis pójdzie w swoją stronę, nie przeżyjesz
tego zbyt mocno. Bo tak niestety będzie. Nie jest stały w uczuciach,
wszyscy to wiedzą. Dziewczyny go kochają, lecz on ich nie. Choć mówią,
że zmienił się, odkąd jest z tobą. Popatrzył na nią wesoło. Ty chyba coś
o tym wiesz.
Widzę taksówkę powiedziała pośpiesznie. Dobranoc, Lee.
Kiedy dojechała pod dom, było całkiem ciemno. Weszła po cichutku i
zatrzymała się, widząc otwarte drzwi pokoju Travisa. Ze środka dobiegał
kobiecy głos.
Skarbie, jesteś uroczy. Gdyby ludzie wiedzieli, jaki jesteś, znali cię
tak jak ja...
Charlene zastygła, czekając na słowa Travisa.
Lepiej, żeby nie wiedzieli rzekł po chwili. Niech to będzie nasza
tajemnica.
Oczywiście, masz rację. Dla nas to takie wyjątkowe...
Przypłaszczyła się do ściany, rozpaczliwie zerkając na prawo i lewo.
Nie ma sposobu, by dostać się do siebie, nie mijając otwartych na oścież
drzwi. Na myśl o tym, że ją zauważą, robiło się jej słabo.
100
R
L
T
Z drugiej strony nie może tu zostać i podglądać ich z ukrycia.
Stęskniłam się za tobą mówiła kobieta. Ty za mną też, prawda?
Charlene z bijącym sercem czekała na odpowiedz. Usłyszała stłumiony
pomruk. Pewnie Travis ją teraz całuje.
Travis...
Poczekaj.
Charlene usłyszała jego kroki. Wstrzymała oddech. Travis był coraz
bliżej. Nagle ujrzała go i zamarła. Miał na sobie tylko czarne slipki.
Cofnęła się, skryła jak najdalej... i nie odrywała wzroku od szczupłej, a
jednocześnie doskonale umięśnionej sylwetki Travisa. Wręcz nie wierzyła
własnym oczom. Ideał męskiej urody. Uderzyło ją coś jeszcze. Travis
wydawał się zaprzątnięty myślami, co w tak oczywistej sytuacji było
dziwne.
Wreszcie odszedł kilka kroków, więc mogła przemknąć niezauważona
do swojego pokoju. Nie zapalała światła. Serce biło jej tak głośno, że bała
się, że Travis usłyszy.
Rozebrała się i weszła do łóżka. Zakryła się kołdrą, szukając
bezpiecznego schronienia. Jej świat wywrócił się do góry nogami. Czuła się
zakłopotana, że niechcący go podejrzała, lecz nie mogła się zmusić, żeby
tego żałować. Cóż to był za widok! Nawet teraz miała przed oczami
wspaniale zbudowane ciało.
Tylko że nie jest sam. Jest z kobietą. Zciągnął ją, gdy tylko wyszła za
próg.
Przypomniała sobie słowa Lee: Dziewczyny go kochają, lecz on ich
nie .
Nie może mieć do niego pretensji. Obiecała, że wejdzie niezauważona,
gdyby kogoś sobie zaprosił. Rzuciła to ot tak, bo nie wierzyła, by tak się
101
R
L
T
stało...
Wtuliła twarz w poduszkę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]