[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zamarła. Na ścianie, do której siedziała plecami, wisiał fotograficzny
portret pięknej kobiety.
Gęste fale jasnych włosów okalały śliczną twarz. Spor -
tretowana miała na sobie szafirową, ozdobioną cekinami suknię
balową, uszytą bez wątpienia przez znakomitego krawca. Pasowała do
jej idealnej figury. Kobieta stała na podeście, z ręką przystrojoną
klejnotami, niedbale spoczywającą na rzezbionej poręczy. W uszach i
na szyi połyskiwały cenne kamienie. Wyglądała na wyjątkowo
atrakcyjną.
- Kto to?
- Moja żona, Marian.
Marian.
- Jest piękna.
- Tak, to prawda.
Sage obdarzyła go niepewnym uśmiechem i pośpiesznie
opuściła gabinet. Zatrzymała się przy biurku sekretarki i zostawiła jej
firmowy numer telefonu w Milton Point. W drodze do windy pewnie
skakałaby po korytarzu, śpiewała i odtańczyła triumfalny taniec
dzikich, gdyby nie fakt, że Marian Hardtack okazała się jedną z
najpiękniejszych kobiet, jakie Sage widziała w życiu.
Grayson Hardtack odprowadził wzrokiem Sage wychodzącą z
gabinetu. Gdy skończyła rozmawiać z sekretarką i wyszła na korytarz,
połączył się ze swą pracownicą przez in - terkom umieszczony na
biurku.
- Połącz mnie z Harrym z dołu - polecił.
- Tak, proszę pana. Osoba umówiona na trzecią trzydzieści już
czeka. Czy mam przysłać tego pana?
- Za pięć minut.
- Oczywiście.
Hardtack czekał na swego pracownika z oczami utkwionymi w
portrecie żony. Po chwili zgłosił się człowiek, który przedstawił się
jako Harry, jeden z cywilnych ochroniarzy patrolujących nowoczesne
centrum Hardtacka i Spółki.
- Harry, za chwilę zjawi się na dole młoda kobieta: blondynka,
urodziwa, niezłe nogi.
- Widzę ją, proszę pana. Właśnie wysiada z windy.
- Będziesz ją śledził przez parę dni. Znajdę kogoś, kto cię tutaj
zastąpi. Interesuje mnie, dokąd ona chodzi, z kim się spotyka i
wszystko, co ci się uda ustalić. Zdasz mi raport w ciągu
siedemdziesięciu dwóch godzin.
- Tak, proszę pana.
Hardtack opłacał swych ludzi sowicie i zatrudniał tylko
najlepszych. Pewien, że jego dyrektywy zostaną wykonane dokładnie
i przy zachowaniu niezbędnej dyskrecji, powrócił do projektów.
Gotów był przysiąc, że zna wykonawcę tych rysunków.
Gdy sekretarka wprowadziła następnego petenta, Hardtack nadal
siedział wpatrzony w papiery rozrzucone na biurku.
- Sage przyjeżdża jutro do domu - oznajmił Chase.
Marcie zerknęła na niego znad nie dokończonych lazanii.
Jedli właśnie obiad. Jamie spał nie opodal w kołysce.
- Rozmawiałeś z nią?
- Dzwoniła po południu z Dallas.
- Myślałam, że są w południowym Teksasie, gdzieś w dolinie.
- Niczego tam nie znalezli. Zawrócili i pojechali do Dallas.
Zmienili strategię. - Powtórzył Marcie to, co mówiła Sage. - Jest
bardzo podniecona. Przez ostatnich kilkanaście dni skompletowała
listę sześciu potencjalnych klientów, którzy wydają się zainteresowani
projektem.
- No, to odwaliła kawał dobrej roboty!
- Tak właśnie jej powiedziałem.
Marcie uśmiechnęła się serdecznie.
- I słusznie, Chase. Ona tego potrzebuje. Czy wspominała o
Harlanie?
- Dzwoniła jakieś... trzy, cztery razy od wyjazdu, a dziś po raz
pierwszy padło w rozmowie jego imię. Zapytała, czy obijemy go, jeśli
z nią przyjedzie.
- Jeśli wziąć pod uwagę okoliczności, to całkiem rozsądne
pytanie.
Chase zmarszczył brwi. Od czasu kłótni sprzed dwóch tygodni
pozostało parę niedomówień.
- Marcie, nie możesz nas obwiniać, że stanęliśmy w obronie
siostry. Postąpilibyśmy tak samo wobec każdej kobiety należącej do
naszej rodziny.
- Bardzo cię cenię za tę opiekuńczość, ale nie o to chodzi. Rzecz
w tym, że jeśli Sage poszła z Harlanem do łóżka, uczyniła to z własnej
woli i nie potrzebuje żadnej obrony. Lucky nie prosił cię o
pozwolenie, gdy zakochał się w Devon, choć była wówczas mężatką,
jeśli nawet nie w praktyce, to na pewno w sensie prawnym. Gdy ty z
kolei powiedziałeś mu, że zamierzamy się pobrać, przeraził się. Był
wtedy w kiepskim stanie ducha, jeszcze pamiętał śmierć Tani. W jego
pojęciu - po prostu chciał ci dobrze radzić. Zamiast go posłuchać,
poszedłeś za głosem serca i wzięliśmy ślub. Zaufałeś własnej intuicji.
Ani piekło, ani niebo, ani też wasze diabelskie charaktery nie
powstrzymały was od zdobycia kobiet, które pokochaliście. Dlaczego
akurat Sage miałaby być inna? Należy do waszej rodziny! Zna siebie
lepiej niż ktokolwiek z nas. Uważam, że nie macie prawa wtrącać się
w jej postanowienia.
- Zrozum: nie chcemy, by spotkała ją krzywda!
- Ja też, ale jeśli tak właśnie ma być, nikt nie znajdzie sposobu,
żeby temu zapobiec. - Przez chwilę kontemplowała zawartość swego
kieliszka. - Sądzisz, że przespała się z Harlanem tylko raz, czy też
ciągle są ze sobą?
- Odniosłem dziś wrażenie, że nie. Mówiła coś o  pokoju
Harlana . Wymieniła jego imię tylko w związku z tym projektem.
- Hmm.
- Wyglądasz na rozczarowaną, Marcie. Czy naprawdę uważasz,
że mogłoby coś z tego być?
- Gorsze rzeczy się zdarzały...
- Babskie gadanie - fuknął rozdrażniony. - A cóż ci na temat
tego faceta podpowiada kobieca intuicja?
- %7łe jest bardzo inteligentny, bardziej, niż to okazuje. Nie boi się
ciężkiej piracy...
- Chodzi mi o kobiety.
- Ach, o kobiety... - Zasępiła się. - Jak powiedziała ku rozpaczy
Lucky ego Devon, Harlan jest seksowny i cholernie przystojny. -
Dostrzegła grozną minę Chase a. - Ale nie aż tak jak ty - dodała
szybko.
- Mów dalej - mruknął nieco łagodniej.
- Myślę, że przeżył jakiś dramat. I nadal przed czymś ucieka.
Ktoś dotkliwie go zranił. To dlatego zawsze trzyma się na uboczu. Jest
komunikatywny, ale zachowuje pewien dystans. Jest raczej
obserwatorem niż uczestnikiem wydarzeń.
- Zauważyłem to. Czy sądzisz, że chodzi o kobietę?
- Można się tylko domyślać.
- Jak ty uważasz?
- Sądzę, że kryje się za tym kobieta.
- Właśnie tego się obawiałem - rzekł zafrasowany. - Mam [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl