[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Luke odpowiedział dopiero po kilku sekundach.
imieniu?
- Tak, był już, kiedy wróciłem z plaży. - Zerknął na nią, a kąciki
Na samo wspomnienie zrobiło jej się niedobrze. Skinęła głową.
jego ust uniosły się w lekkim uśmieszku. - Zastanawiam się, czy ty
-Tak.
zawsze robisz wokół siebie tyle zamieszania.
- Co dokładnie powiedział?
Christy skrzywiła się i pokręciła głową.
Zaatakowała ją kolejna fala mdłości.
- Zwykle prowadzę spokojne, ciche życie. Ja też jestem prawniczką.
- Kiedy odezwał się pierwszy raz, zawołał mnie po imieniu, takim
Lukę uniósł lekko brwi.
dziwnym, piskliwym głosem. Pózniej, kiedy uchylił drzwi i mnie zoba-
- Naprawdę? Nigdy bym się nie domyślił. Nie wyglądasz na praw-
czył, powiedział:  Cześć, Christy".
niczkę.
- Jak myślisz, skąd znał twoje imię?
- A ty na pewno nie wyglądasz na prawnika. - Przyjrzała mu się
Przychodziło jej do głowy kilka możliwości, wolała jednak nie wspo-
ukradkiem. Miał naprawdę ładny profil, a te jasne loczki coraz bardziej
minać o żadnej z nich.
jej się podobały. Jak on cały. - Jesteś tu na wakacjach?
- Nie wiem.
- Tak. Przyleciałem z Atlanty. A ty?
Luke umilkł, pogrążony w myślach, a Christy zastanawiała się go-
- Też. - Wyjrzała za okno, kiedy zatrzymał się na skrzyżowaniu,
rączkowo, czy podczas tej krótkiej rozmowy nie powiedziała przypad-
a potem skręcił w główną drogę prowadzącą do Ocracoke Village.
kiem zbyt wiele. Wujek Vince wyraznie dał jej do zrozumienia, że jeśli
- Przyjechałaś dopiero dzisiaj, prawda? - Samochód znów nabierał
wyjawi komukolwiek to, co wiedziała o organizacji, może pożegnać się
prędkości. - Ktoś ma do ciebie dołączyć? Mąż? Chłopak? Jakaś druga
połowa? z życiem. Z drugiej jednak strony nie była całkiem pewna, czy organiza-
cja tak czy inaczej nie trzyma jej już na celowniku. Fakt, że napastnik
- Nie. - Nie zamierzała mówić mu, że po tym, jak rozstała się z na-
znał jej imię, napełniał ją przerażeniem. Straszliwe podejrzenie, które
rzeczonym, w jej życiu na razie nie ma żadnego mężczyzny. Ten facet
dręczyło ją od chwili, gdy natknęła się na tę biedną kobietę na plaży, na-
jest miły, to prawda, ale na razie myślała jedynie o przetrwaniu, a nie
o nowych romansach. brało teraz wyraznych kształtów: a jeśli tamto zabójstwo było pomyłką?
A jeśli morderca zaatakował niewłaściwą osobę? A jeśli śledził właśnie
- Odrobina odpoczynku w samotności, co?
- Coś takiego. ją, Christy, potem zaś popełnił fatalny błąd? A jeśli to ona miała być
główną osobą dramatu, który rozegrał się na plaży? Być może pózniej-
- Szkoda, że akurat tej nocy zachciało ci się wybrać na samotny spa-
szy napad był próbą naprawienia tego błędu? To tłumaczyłoby z pewno-
cer po plaży.
ścią, skąd napastnik znał jej imię.
Samochód zwolnił i uświadomiła sobie, że właśnie dojechali do klini-
Zrobiło jej się zimno na tę myśl.
ki. Dobrze, bo ręcznik już nasiąkł krwią, a ramię coraz mocniej bolało.
- Nie znasz nikogo, kto mógłby chcieć cię skrzywdzić? - Jego pyta-
Podświetlona tabliczka wskazywała wejście do przychodni pogotowia
nie tak doskonale pasowało do jej toku rozumowania, że Christy drgnę-
ratunkowego, otwartej całą dobę. Tuż obok znajdował się sklep spożyw-
ła na fotelu, zaskoczona. Dopiero po kilku sekundach opanowała się na
czy, także całodobowy. Tuż przed piątą, w deszczowy niedzielny pora-
tyle, by odpowiedzieć.
nek, żadna z tych placówek nie mogła narzekać na nadmiar klientów.
- Nie - skłamała. - Nie znam nikogo takiego.
Na obu parkingach stały łącznie trzy samochody.
- Może ten facet ma jakiś związek z twoją pracą?
- Nie musisz mnie nieść na rękach - powiedziała Christy, kiedy
Christy wzięła głęboki oddech. Luke był tak blisko prawdy, że za-
czynała się go bać. Luke zaparkował przed kliniką.
- Jak sobie życzysz.
- Niby dlaczego? Po pierwsze, pracuję daleko stąd, w Filadelfii. Po
Wciąż jednak siedziała na fotelu, kiedy do niej podszedł. Wkrótce
drugie, nie zajmuję się niczym, co mogłoby ściągnąć na mnie czyjąś ze-
przekonała się, że jej nogi są równie silne jak wstążki rozgotowanego
mstę. Jestem prawnikiem korporacyjnym, a nie adwokatem czy proku-
spaghetti. Choćby naprawdę bardzo się starała, nie zdołałaby przejść do
ratorem.
kliniki o własnych siłach.
Tak, ale pracowała w firmie, która, jak się niedawno dowiedziała,
- Nie mam butów - oświadczyła, naburmuszona, kiedy spojrzał na
była jedynie przykrywką dla działań mafii. Gdyby Franky, ta oślizła
nią pytająco. Deszcz padał nadal, choć już niezbyt intensywnie, krople
gnida, nie dał jej wtedy do myślenia swoimi słowami, nie zaczęłaby do-
błyszczały na twarzy i włosach Luke'a. Jego koszula była poplamiona
ciekać prawdy i nie miałaby teraz tylu kłopotów. Do diabła z Frankym!
krwią.
Christy mówiła Nicole, że nie powinna za niego wychodzić. Ale siostra
Uśmiechnął się lekko.
nie słuchała. Nigdy jej nie słuchała. Oni spieprzyli sprawę, ona po nich
- Tak, to poważny problem - zgodził się, wsuwając rękę pod jej plecy.
sprzątała. Tak pokrótce wyglądała historia jej życia.
Christy wtuliła się w jego ramiona, kiedy niósł ją w deszczu do jasno
- Więc jaka jest twoja teoria na temat tego, co wydarzyło się dzisiej-
oświetlonych drzwi kliniki.
szej nocy?
Christy się zawahała. Trudno jej było oddzielić to, co mogła powie-
dzieć, od tego, co powinna była zachować dla siebie, szczególnie teraz,
gdy czuła się tak, jakby jej mózg wyjechał na wakacje, zostawiając resz-
tę ciała bez opieki. Zamknęła oczy i spróbowała skupić się na jedynej
wersji wydarzeń, która dawała jej nadzieję na przetrwanie: była po pro-
stu niewinną ofiarą przestępstwa, nikim więcej.
- Nie mam żadnej teorii. Skąd miałabym ją wziąć? Wiem tylko tyle,
że dzisiejszej nocy ktoś zamordował kobietę na plaży, że ją znalazłam,
a potem jakiś szaleniec włamał się do mojego domu i próbował mnie za-
bić. Nie trzeba geniusza, aby skojarzyć z sobą te dwa fakty.
Zamknęła oczy, jakby chciała w ten sposób zakończyć rozmowę.
Luke posłusznie milczał przez jakiś czas, zajęty być może własnymi
myślami.
- Kiepsko się zaczęły te twoje wakacje.
W jego tonie pobrzmiewała nuta cierpkiego humoru. Christy otwo-
rzyła oczy i spojrzała na niego.
- Dla ciebie też - zauważyła.
-Tak.
Christy też, kiedy przywiezie ją tutaj i pobawi się z nią trochę, nim
ją zabije. Tak, ona była bardziej w jego typie. To, że już ją znał, dodawa-
ło smaczku całej zabawie. Podobnie jak to, że potraktowała go gazem
i zdołała się wymknąć z jego rąk.
Tak, Christy Petrino da mu jeszcze wiele radości.
Idąc na dół, zapalił światło pod sufitem. W ten sposób dawał dziew-
czynom - teraz już jednej dziewczynie - znać, że nadchodzi. Zwykle, gdy
tylko to zrobił, słyszał brzęczenie łańcuchów, gdy jego ofiary podnosiły
Rozdział 8 się z podłogi, przerażone oddechy, nerwowe szmery i szelesty. Nauczy-
ły się już, że nie powinny krzyczeć ani płakać. Nauczyły się, że jest pa-
nem, którego mają kochać, któremu mają być posłuszne - i przed któ-
rym mają drżeć.
Zszedł na sam dół i zdjął z haka torbę ze swoimi zabawkami. Ten po-
ziom był wyjątkowy ze względu na szczególne wyposażenie, do którego
Zwitało. Wrócił do swego zamku, bezpiecznego domu, kryjówki. Do le-
należały, między innymi, cztery klatki - co prawda nigdy jeszcze nie
gowiska bestii. A bestia była wściekła. Wszystko, wszystko tego wieczo- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl