[ Pobierz całość w formacie PDF ]

? Ach, tak? ? stwierdził pan Marchant, ale nie okazał zbyt wielkiego
zainteresowania
dla tej sprawy.
Gdy przyszła kolej na mnie i zostałem przedstawiony panu Marchantowi, spojrzał
na mnie przenikliwie i stwierdził:
? Ja pana już widziałem. Wczoraj. Wysiadł pan ze swego przedziwnego samochodu i
oglądał
pan mój zamek, prawda?
? Tak ? przytaknąłem nieco zaskoczony. A on podrapał się za lewym uchem i rzekł:
? Uwięziony na wózku inwalidzkim, całe godziny spędzam w wieży zamkowej,
obserwujÄ…c
przez lunetę życie, które toczy się w okolicy. Pan wybaczy mi brzydki nałóg
podpatrywacza,
ale proszę uwzględnić, że byłem kiedy? bardzo ruchliwym człowiekiem, prowadziłem
handel win na dużą skalę. Cóż mi pozostało, jak nie bezczynne przyglądanie się
?wiatu?
? Rozumiem pana ? skinąłem uprzejmie głową. A jednocze?nie dreszcz przebiegł mi
po krzyżu.
?Nie, to chyba niemożliwe? ? pomy?lałem.
? A to jest pan Gaspard Pigeon, detektyw z Agencji Ubezpieczeniowej ? madame
Eveline
zaprezentowała drugiego detektywa.
? Miło mi niezmiernie ? skinął głową pan Marchant.
A detektyw, chcąc okazać uprzejmo?ć, zapytał Marchanta:
? Zapali pan?
? Nie palę gauloisów ? odparł pan Marchant.
Stary lis zareagował błyskawicznie:
? A skąd pan wie, że ja palę gauloisy? ? rzekł i dopiero wyciągnął z kieszeni
paczkę tych papierosów.
Nie drgnął ani jeden muskuł w twarzy Marchanta. Nie zmieszał się, nie
zaniepokoił.
Tylko nerwowo podrapał się za lewym uchem.
? Człowiek, który pali gauloisy, pachnie nimi na odległo?ć. Mam bardzo wyczulony
węch, proszę pana ? wyja?nił.
Pigeona i innych zadowoliła ta odpowied?. Była zresztą bardzo prawdopodobna. Są
ludzie obdarzeni bardzo wrażliwym węchem. Wiadomo przecież, że zapachem
papierosów
przesiąknięte jest ubranie, a nawet włosy palacza. Ja sam najczę?ciej palę
czerwonÄ… holenderskÄ… ?amphorÄ™? fajkowÄ…, pomieszanÄ… z ?najprzedniejszym?.
Niepalacze
mówili mi, że gdy zbliżam się do nich, czują zapach mojego tytoniu. Potem przed
Marchantem dygnęła panna Patyczkówna, czyli Yvonne, i wreszcie Robert. Ciotka
Eveline huknęła do pana Robinoux:
? W drogę, szanowny panie. Musimy jeszcze skoczyć do Chambord. A pana, panie
Marchant,
zapraszani do nas, do Zamku Sze?ciu Dam. Nie jest to monumentalna budowla, ale
za to mój brat posiada wspaniałą galerię współczesnego malarstwa.
? Chętnie skorzystam z zaproszenia odparł Marchant. ? Chciałbym również założyć
u siebie
małą galerię. Ale a propos tego, o czym pani raczyła wspomnieć: o kradzieżach
obrazów. Jaki to obraz skradziono pani bratu?
? Dwa obrazy: Cezanne'a i Renoira.
? Ach, tak ? kiwnął głową pan Marchant. ? Wczoraj jaki? osobnik zaproponował mi
kupno obrazu Van Gogha. Odprawiłem go z kwitkiem, bo miałem niejasne
podejrzenie,
że to falsyfikat. Nie mam ochoty dać się nabrać.
? Van Gogh? ? przerwał mu brutalnie pan Pigeon. A jaki to był obraz, można
wiedzieć?
Marchant zwrócił się do stojącego za jego plecami grubasa:
? Jaki to był obraz, Antonio? To przecież ty rozmawiałe? dłużej z tym
osobnikiem.
O dziwo, gruby Antonio mówił piskliwie jak panienka:
? Jaki? taki obraz...
? No, jaki? Oglądałe? go? ? podniósł głos Marchant.
? Nie oglądałem ? przestraszył się grubas. ? On mi tylko mówił, jak ten obraz
wyglÄ…da.
Chodziło o jaki? portret.
Na twarzy Yvonne, Roberta, ciotki Eveline, Robinoux i pana Pigeona odmalowało
się najwyższe napięcie. Czyżby Marchantowi proponowano kupno Portretu lekarza
Van Gogha z galerii barona de Saint-Gatien? A więc Robinoux miał rację: fałszywy
Pigeon skradł tym razem nie Renoira, lecz Van Gogha.
? Jak wyglądał ten człowiek? ? zwrócił się do grubasa Pigeon.
? Niski, z wąsikami, trochę podobny do pana. Przyjechał czarnym humberem,
zaproponował
kupno, ale ponieważ pan Marchant kazał go odprawić, więc bliżej się nim nie
interesowałem.
? A dlaczegóż to ów osobnik zwrócił się wła?nie do pana? ? ostrym tonem
indagował
Marchanta pan Pigeon, poirytowany, że ów osobnik przypominał z wyglądu wła?nie
jego, Pigeona.
? Nie wiem ? wzruszył ramionami Marchant. ? Być może słyszał od kogo?, że
zamierzam
założyć galerię obrazów.
? To dlaczego odprawił go pan z kwitkiem?
? Nie znam się na malarstwie, ale wiele słyszałem o fałszerzach dzieł sztuki.
Postanowiłem
nabywać obrazy do swojej galerii tylko od osób godnych zaufania, a nie od
jakich?
pokątnych handlarzy ? wyja?nił Marchant.
Uznał rozmowę z Pigeonem za zakończoną i zwrócił się do madame Eveline:
? Jeste?my sąsiadami, prawda? Zapraszam więc panią w odwiedziny. Zobaczy pani,
co zrobiłem z tej starej, nieużytecznej dawniej budowli, która się nazywa Orle
Gniazdo.
? Dziękuję panu ? z roztargnieniem odrzekła madame Eveline, zaabsorbowana sprawą
obrazu Van Gogha.
A potem zawołała z rozpaczą:
? Czy nie ma rady na złodzieja? Caramba, porca miseria... A panu, panie
Marchant,
radzę być ostrożnym z kupnem obrazów. Podejrzewam, że obraz, który chciano panu
sprzedać, pochodzi z galerii mojego brata.
? Przecież pani wspomniała o obrazie Renoira i Cezanne'a? ? zdziwił się pan
Marchant.
? No tak, ale... ? madame Eveline machnęła ręką, co miało oznaczać, że w tym
wszystkim sam diabeł się nie połapie.
I na tym zakończyło się nasze spotkanie z panem Marchantem. Ukłonili?my się panu
na wózku i jego dwóm opiekunom. Gdy odchodzili?my w stronę bramy zamkowej,
Yvonne trąciła mnie w ramię i zatrzymała na chwilę.
? Co się stało? ? zapytałem.
Dziewczynka patrzyła w stronę Pierre Marchanata.
? Czy on panu nikogo nie przypomina? ? zapytała.
? Owszem...
? Dostrzegł pan ten jego gest, to drapanie się za lewym uchem? ? upewniła się.
? Tak, Yvonne. Zauważyłem ten gest.
? I przypomina to panu kogo?, prawda?
? Owszem.
? Fałszywego Pigeona ? stwierdziła Yvonne.
A ja tylko kiwnąłem głową.
ROZDZIAA DZIEWITY [top]
CO ZROBI Z TRZECIM OBRAZEM ? NIE CIGNIJCIE POLICJI ZA JZYK ? KTO SI BOI
PRAWDY ? MALARZ VINCENT W TARAPATACH ? KOMISARZ POKAZUJE PAZURKI ? ZADANIE DLA
MALARZA ? KAÓTNIA YVONNE I ROBERTA ? W ZASADZCE NA ZAOCZYCC ? ?WIETNA
INFORMACJA ? ?AKCJA X? ? FILIP W PUAAPCE ? NOC NA WYSPIE ? RATUNEK ? TAJEMNICA
BARONA DE SAINT-GATIEN
? Ależ tak, panie baronie. Je?li pan sobie tego życzy, mogę jutro znowu pojechać
do Paryża ? o?wiadczył podczas kolacji pan Armand Durant. ? Zabiorę do
ekspertyzy
obraz Van Gogha, ale jestem przekonany, że to jednak oryginał.
? Ja też tak sądzę ? wtrąciłem się. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl