[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Jeszcze nie  odparłam zamyślona. Obawiam się, że nigdy...
 Jesteś na mnie wściekła?  spytała ostrożnie Claudia.
 Dlatego, że cały ten obiad był ukartowany?
 Martwiłam się  powiedziała z miną tak niewinną, że natychmiast jej przebaczyłam. 
Sądziłam, że odzyskasz zdrowy rozsądek, jeżeli Stan zaserwuje ci kazanie.
 Nie przyłączyłam się do nich, CC.
 Nie wróciłaś także do pracy. Muszę przyznać, że wydajesz się spokojniejsza. Mniej
zagubiona. Ja... nigdy bardziej niż teraz nie czułam się jak liść targany wiatrem.  Wykręcała
złotą obrączkę ślubną z nefrytami, którą zawsze nosiła na prawej dłoni.  Do diabła, nic się nie
zmieniło, prawda?  Jej oczy błagały mnie, bym zaprzeczyła.  Mnie lubi, swoją żonę kocha 
powiedziała łamiącym się głosem.
 On wciąż cię kocha. Choć na wiele już ci się to nie zda.
 Zbyt mało, za pózno  odrzekła, szerokim gestem wskazując na swój przemeblowany
salon. Gdyby miała pod ręką jakąś książkę, z pewnością cisnęłaby nią.  Nowa, rozmiłowana w
nauce Claudia nie zdoła go odzyskać. Po co marnować czas na robienie dyplomu?
 Jesteś prawie na finiszu. Nie rezygnuj teraz  zawołałam pospiesznie, gdyż wyczułam, że
ma taki zamiar.  Nie chodzi tylko o Stana. Przecież sprawia ci to przyjemność.
 To środek do osiągnięcia celu, a przynajmniej tym był. College, a pózniej studia prawnicze,
pamiętasz? Co ja próbuję udowodnić, że mam równie dobrą głowę jak ta kradnąca mężów suka?
%7łe mogłabym zostać lepszym prawnikiem?
 Claudia, przestań. Zasłużyłaś na uznanie. Masz dobre oceny. Czy nie wiesz, że skończyła
się już twoja kariera taneczna?
 W tej sprawie możesz się mylić  wycedziła złowrogim tonem. Kłócił się on z jej typową
pozą; gdy była zdenerwowana, prostowała się wyzywająco gotowa do walki, obojętna na własne
łzy. Wyobraziłam sobie młodą brzozę, wyglądającą delikatnie, lecz zadziwiająca wytrzymałą, tak
iż nie sposób jej złamać.
 Zaraz powiesz mi pewnie, że wiesz, co czuję. Ale nie masz pojęcia  podsumowała.  Ty
nie straciłaś męża. Ty od niego odeszłaś.
 Zbyt pózno  zażartowałam, uśmiechając się do niej lekko.
 Allan to dobry człowiek, oddany wszystkiemu, co dobre.
 Nie stanowiliśmy cudownej mieszanki, CC. Nie mam nic przeciwko pozbawionym
poczucia humoru mężczyznom, jeśli w ogóle doceniają oni humor. Mój zwykł go irytować.
 Założę się, że doktorowi Jamesowi Coyne owi odpowiada.
 Nie  odparłam, lecz miałam na myśli McCanna.
 Często ostatnio często widujesz się z Jamiem?
 Dosyć. Dlaczego pytasz?
 Stowarzyszenie Anonimowych Ofiar  wyrecytowała, jak gdyby przeprowadzała test. 
Zaczynają robić szum. Czy wnoszą także coś nowego?
 Zbyt wcześnie, by mieć pewność. Myślę, że z czasem... Co ci chodzi po głowie?
 Może chciałabym przekonać się osobiście, czym się zajmujecie.
 Po co?  spytałam, stropiona kryjącą się w jej głosie mieszaniną niechęci i zapału.
 Wiem, opierałam się temu pomysłowi. Ale skoro on zdaje egzamin, jeśli gliny jak Stan
odzyskają kontrolę nad miastem... Czyż nie na tym polega rola Stowarzyszenia?
 Cała ta rozmowa sprowadza się do życzenia  zróbmy coś dla Stana .
 Zapewne tak  odrzekła ze skruchą.  Karen, co spotkało mordercę Sarah?
Pytanie wydawało się zupełnie niewinne. Zadając je, spokojnie nakładała na usta czerwoną
szminkę.
 Zdaniem zastępcy prokuratora, kolegi Allana, był to happy end  odparłam z odrobiną
gorzkiej ironii.  Zdaje się, że cały gang został wymieciony przez konkurencję, łącznie z ich
główną siedzibą.
Wydawało się, że mi uwierzyła. Czemu nie? Przecież powtórzyłam niemal słowo w słowo
wszystko, co przekazał mi Donahue. Wówczas jednak wzdrygnęła się, jak gdyby zrobiło jej się
zimno.
 W takim razie pozostanę raczej przy swoich książkach  oznajmiła  ale, Jezu, proszę cię
bądz ostrożna.
Wtedy zrozumiałam, że wiedziała.
Rozdział 19
Siedziałam w poczekalni Jamiego, zastanawiając się nad zaszyfrowaną wiadomością, którą
od niego dostałam.  Poświęć mi jakąś godzinkę . Zdenerwowana (był piątek, trzynastego)
zjawiłam się nieco wcześniej. Miał w gabinecie pacjenta. Zauważyłam leżące na stoliku gazety.
Od tygodni nie miałam okazji czytać żadnych wiadomości.
Poświęcano nam wiele uwagi. Magazyny zajmujące się skandalami podniecały się
wizytówką Stowarzyszenia   stylizowany lis o pełnych wyrazu oczach . Zaledwie kilku
komentatorów próbowało zrozumieć jego symboliczne znaczenie  cel myśliwych staje się ich
prześladowcą. Lepsze gazety prześcigały się w prezentowaniu nowych faktów, a każdy reporter
kryminalny, godny swego tytułu, popisywał się dramatycznymi, przepełnionymi kolorystyką
felietonami.
Najbardziej martwił mnie aspekt  ludzkich korzyści . Z zaangażowaniem pogrążyłam się w
lekturze wstępniaków i komentarzy. Dzięki ciągłemu napływowi raportów dotyczących nowych
rekrutów wiedziałam, że nasza kampania wywiera wpływ na społeczeństwo. Wszyscy w biurze
ekscytowali się liczbami. Jeśli chodzi o zwiększoną jawność, zdaniem Jamiego nie było w kraju
gazety, w której by nie pisano o nas na pierwszej stronie.
Ale oficjalne czynniki kształtujące opinię społeczną? Zgotowały mieszane przyjęcie. Dla
niektórych Stowarzyszenie Anonimowych Ofiar stanowiło odpowiedz na ich marzenia. Dla
innych byliśmy koszmarem, lokalną zarazą, którą należy zdławić w zarodku.
Lokalną?
W miarę czytania w mej świadomości kształtowało się coraz wyrazniejsze przeświadczenie.
Prasa nie dostrzegała, iż ma do czynienia ze zjawiskiem w skali kraju... pisano o  nowojorskich
mścicielach ,  mścicielach z Chicago i bez wątpienia z Cleveland i Detroit.
Gazeta, którą trzymałam, osunęła się na podłogę. Postrzegani w kategoriach  lokalnych nie
zwracaliśmy uwagi FBI, uwagi, przymknęłam oczy... Maxa McCanna.
Z gabinetu wyłonił się Jamie.
 Dzisiejsza gazeta  powiedział i rzucił mi ją, zanim ruszył w stronę łazienki. Jego
pacjentka, młoda, zadbana kobieta, jeśli nie brać pod uwagę rozmazanego tuszu, skinęła głową w
moim kierunku i pośpiesznie wyszła. Zerknęłam na gazetę.
Uderzył mnie ogromny tytuł. WSZYSCY JESTEZMY POTENCJALNYMI
MZCICIELAMI? Moje słowa! Ale w materiałach rozpowszechnianych na mieście,
wypowiedziałam je w formie twierdzącej, a niepytającej. Poniżej pochyłą czcionką [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl