[ Pobierz całość w formacie PDF ]

muru między podwórzem a głównym trawnikiem pałacowych
ogrodów. Giselle uśmiechnęła się, rozbawiona zachowaniem
ciekawskich ptaków.
 Chyba będziemy musieli sprawić sobie psa. Dzieci potrzebują
zwierząt  zauważyła i syknęła, gdyż w tej samej chwili syn entuzjas-
tycznie kopnął ją w żebro.
 Zawsze chciałem mieć psa, ale rodzice mi nie pozwalali 
westchnął Saul.
Nagle rozległo się pukanie i do pokoju wszedł pałacowy
zarządca, dzwigając pod pachą plik dokumentów.
 Na mnie czas  mruknął Saul. Pocałował Giselle i poklepał ją
po wystającym brzuchu.
127
R
L
T
 Byłoby dobrze, gdybyś jednak zrezygnowała z wycieczki.
 Przestań się gryzć, nic nam nie będzie.
 Pochyliła się ku niemu i dodała szeptem, żeby zarządca nie
słyszał:  Chcę, aby nasz syn wiedział, jaki z niego szczęściarz. Niech
od początku ma świadomość, że naszym obowiązkiem jest niesienie
pomocy słabym i potrzebującym.
Wyjazd do miasteczka górniczego trwał dłużej, niż założyła
Giselle. Ludzie zaangażowani w odbudowę nie posiadali się z radości
na jej widok i głośno dawali wyraz wdzięczności dla niej i Saula. Z
uśmiechem wysłuchiwała ich słów, kiedy łamaną angielszczyzną
chwalili jej męża i swojego przyszłego władcę.
Spotkała nawet dziewczynkę, którą przytuliła podczas pierwszej
wizyty. Dziecko było teraz pyzate i zadowolone, a do tego miało, na
sobie nowe ubranie, gdyż Saul zlecił dostarczenie odzieży wszystkim
potrzebującym.
Po powrocie uprzejmie podziękowała kierowcy i przeszła do
apartamentu. Dosłownie padała z nóg. Najbardziej na świecie
pragnęła się położyć i zasnąć, ale wolała nie pokazywać Saulowi, że
jest wyczerpana. Poza tym była ciekawa, jak wyglądał jego dzień.
Sama zrobiła mnóstwo zdjęć, które planowała pokazać mężowi, gdy
tylko koronacja dobiegnie końca.
Z rozczarowaniem przekonała się jednak, że Saula nie ma w ich
apartamencie. Pół godziny wcześniej esemesował do niej z
informacją, że lada moment wróci, by zjeść z nią kolację.
128
R
L
T
Giselle próbowała rozmasować plecy, które pobolewały ją od
rana. Ból nasilał się i słabł, ale teraz stał się trudny do wytrzymania.
Przerwała masaż dopiero, gdy Saul wszedł do pokoju i spojrzał na nią
z niepokojem.
 Jak poszła próba?  spytała jak najspokojniejszym tonem.
 Generalnie bardzo dobrze. Ktoś zauważył, że na pelerynie jest
wytarty skrawek materiału, ale na pewno nikt tego nie dostrzeże. Mój
oficjalny królewski uniform musi ważyć z tonę, tyle wisi na nim
złotych plecionek. Korona wydała mi się jeszcze cięższa. Nigdy dotąd
nie widziałem jej z bliska, choć uczestniczyłem w koronacji Alda. To
niewiarygodne dzieło sztuki, ozdobione mnóstwem pereł, brylantów,
rubinów i szmaragdów. Zdaje się, że wykonali ją florenccy złotnicy i
ma ogromną wartość, podobnie jak berło i jabłko. Co się stało? 
spytał, gdy Giselle nagle jęknęła.
 Nic takiego  zapewniła go.  Twój syn pewnie trenuje piłkę
nożną.
Uśmiechnęła się do Saula. Nie musiał wiedzieć, że przed chwilą
przeszył ją wyjątkowo dotkliwy i nieznośny ból. Miała przed sobą
jeszcze pięć tygodni ciąży, a przecież wszyscy się zgodzili, że wyjazd
nie jest ani trochę niebezpieczny.
Pół godziny pózniej czyściła zęby w łazience, kiedy odeszły jej
wody. Bez wahania zawołała Saula i zacisnęła dłonie na umywalce,
czując nową falę bólu.
 Chyba rodzę  jęknęła, gdy mąż przybiegł na wezwanie.
 Nie ruszaj się. Zaraz sprowadzę lekarza.
129
R
L
T
Giselle wcale nie miała ochoty się ruszać, ale była świadoma, co
powinna robić. Saul znikł na dziesięć minut, podczas których
nastąpiły jeszcze dwie fale bolesnych skurczów. Udało jej się dotrzeć
do sypialni, gdy drzwi otworzyły się gwałtownie i do środka wpadła
kobieta w średnim wieku.
 Jestem położna  przedstawiła się kulawą angielszczyzną.  Ja
pani badać, jak pozwoli.
Zaraz po niej przybiegły dwie pokojówki, aby pospiesznie
przygotować łóżko. Saul zajrzał na chwilę i pognał szukać dalej
lekarza, którego nigdzie nie mógł zlokalizować. Służące
doprowadziły Giselle do łóżka, a położna uśmiechnęła się do niej
pogodnie.
 Ja iść myć  wyjaśniła.  Minuta.
Bóle powtarzały się teraz co dwie minuty, były głębokie i
wyjątkowo silne. W niczym nie przypominały tych, które odczuwała
wcześniej.
Położna powróciła, lecz Giselle ledwie zdawała sobie sprawę z
jej obecności. Zachowywała się tak, jak jej podpowiadał instynkt.
Czuła, że musi urodzić dziecko, nic innego się nie liczyło.
 Przyj. Przyj, teraz.  Giselle usłyszała głos położnej,
przebijający się przez mgłę bólu i oszołomienia.
Saul został wyproszony z sypialni. Wyglądało na to, że do tego
kraju jeszcze nie dotarło, że ojciec może uczestniczyć w porodzie
własnego dziecka. Jak oznajmiła łamaną angielszczyzną położna,
rodzenie to babska sprawa i mężczyznom nic do tego.
130
R
L
T
Giselle naprężała mięśnie całego ciała. Była potwornie
zmęczona, jednak ból ani trochę nie ustępował. Pragnęła odpocząć,
uciec przed cierpieniem, ale nagle poczuła, że musi zwiększyć
wysiłek, i zaczęła z całej siły przeć, by w końcu odetchnąć z ulgą i
radością.
 Urodził się!  zawołała położna triumfalnie i podała jej
dziecko.  Syn!
Pięć minut pózniej, gdy położna nieco posprzątała, świeżo
upieczony ojciec mógł wreszcie zobaczyć się z żoną. Giselle tuliła
noworodka do piersi, a jej twarz promieniała takim szczęściem, że
Saul dyskretnie otarł łzę.
Już wcześniej postanowili dać dziecku na imię Lucas.
Ujrzawszy męża przy łóżku, Giselle podała mu syna.
 Lucas, przywitaj się z tatą  powiedziała cicho.  Jest do
ciebie bardzo podobny, Saul, macie identyczne oczy i nosy. Jest
wspaniały, prawda?
Saul nie zamierzał zaprzeczać. Był tak samo zachwycony synem
jak Giselle.
Dopiero po kilku godzinach Saul uświadomił sobie powagę
sytuacji. Giselle urodziła, zarówno ona i jej syn byli bezpieczni i
dobrze się czuli. Co jednak będzie, jeśli Giselle wpadnie w depresję
poporodową? Byli przygotowani na to, że poród odbędzie się w
Londynie i tam mieli specjalistów i upatrzoną klinikę.
Saul postanowił odwołać koronację. Giselle była dla niego
ważniejsza i przede wszystkim musiał myśleć o jej dobru.
131
R
L
T
 Chcesz odwołać koronację?  Patrzyła na niego z
przerażeniem.  Nie możesz tego zrobić!  Przed chwilą nakarmiła
Lucasa, a Saul odłożył go do łóżeczka.  Moim zdaniem twój syn tak
się spieszył z przyjściem na świat, bo chciał wziąć w niej udział.
Saul popatrzył na nią z czułością, ale nie zamierzał zmieniać
zdania.
 Musimy lecieć do Londynu  oznajmił.  Im szybciej, tym
lepiej. Nie chcę odwlekać naszego powrotu dłużej niż to konieczne.
Rozmawiałem już z profesorem i on zgadza się ze mną, że
powinniśmy wrócić jak najszybciej.
 Dlatego że mi nie ufacie i boicie się o Lucasa?  spytała
oskarżycielsko, zanim zdążyła ugryzć się w język.
 Oczywiście, że ci ufam  westchnął Saul.  I wcale się nie
boję o Lucasa. Martwię się wyłącznie o ciebie, Giselle. Przecież
wielokrotnie powtarzałaś, że czujesz się o wiele bezpieczniej, gdy
jesteśmy przygotowani na każdą ewentualność.
To prawda, czuła się bezpieczniej, ale od pewnego czasu miała
wrażenie, że przez te wszystkie środki ostrożności utkwiła w klatce, z
której nie sposób się wydostać. Teraz chciała być tylko z dzieckiem i
z Saulem. Wzdrygnęła się na myśl o tym, że ktoś inny mógłby za- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl