[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Było lato i przez trzy tygodnie żaden klient nie przyszedł do sklepu. W piątek wieczorem
Uczciwy Antykwariusz zamknął go wcześnie i opuścił rolety, zostawiając jedynie wąską szparę
dla dostępu powietrza. Mosze mógł przez nią zajrzeć do środka. Antykwariusz siedział na krześle
i jadł kolację przyniesioną przez żonę. Kiedy odeszła, siedział jeszcze przez chwilę, oczy miał
zamknięte, nogi nieruchome i gwałtownie kaszląc przeklinał Boga. Upał pogarszał jego astmę.
Potem podniósł się i zaczął chodzić po sklepie, przedzierając się z trudem przez panujący w nim
kurz i bałagan. Miał nadzieję, że w ten sposób pozbędzie się kaszlu, uciszy ból w stawach i
przywoła sen. Nagle przystanął przed tylną ścianą - przy stercie srebrnych pucharów, które jak
twierdził, raz tylko były w użyciu - na weselu Aleksandra Wielkiego i księżniczki Roksany. Gapił
się na ścianę przed sobą, stojąc nieruchomo, po czym siadł i usnął. Mosze wszedł do sklepu
tylnym wejściem, wziął antyczny sztylet i wbił w ścianę, tam gdzie przedtem wpatrywał się
Uczciwy Antykwariusz. Glina wykruszyła się, odsłaniając niewielki otwór, w którym ukryty był
skarb.
Przebudziwszy się, Uczciwy Antykwariusz zobaczył rozbitą ścianę i ani śladu rubinu. Zwlókł
się z krzesła, próbował krzyczeć, ale brakowało mu tchu w płucach, a nogi nie chciały go
słuchać.
- Złodziej! - wrzasnął w końcu, lecz Mosze już zniknął. Opuścił sklep, przeszedł przez getto i
skierował się do Isfahanu, który jak pomyślał, otoczył go ciepłem tysięcy słońc.
Mosze ściągnął na Dżujibar masakrę - trzeciego dnia święta Aszura, gdy muzułmanie
opłakiwali śmierć Trzeciego Ucznia, rano w dzień sabatu, gdy Uczciwy Antykwariusz wciąż
opłakiwał ukochany kamień, a Noe Złoto przestał poszukiwać syna - wysłał setki mężczyzn ze
sztyletami, kijami i płonącymi pochodniami, by zniszczyli to, co za sobą pozostawił.
Przywędrował do Isfahanu, zmienił nazwisko i został muzułmaninem. Znalazł Piątka Imama
i poinformował go, że %7łydzi zmawiają się, by się wzbogacić, że Mułła Mirza nauczył się czytać
po persku i arabsku, a Noe Złoto zawarł pakt z diabłem i dzięki temu potrafi produkować złoto.
Imam nawet nie sprawdzał prawdziwości tych twierdzeń. Zarządził pogrom.
Przyszli więc i przez trzy dni latem roku 1853 pustoszyli Dżujibar, palili bóżnice, sklepy i
domy. Wyciągnęli Noego z jego herbaciarni i podpalili mu włosy. Znalezli żonę Jehudy
Sprawiedliwego wciąż siedzącą na podwórku; wyrzucili ją na ulicę, gdzie umarła z pragnienia.
Już pierwszego dnia nawróciło się na islam jedenaście osób, a potem jeszcze więcej. Muzułmanie
powracali co dzień, póki nie spustoszyli wszystkich domów i nie skrzywdzili wszystkich
mieszkańców, ale nadal nie byli zadowoleni. Szukali Jehudy Sprawiedliwego - przywódcy
%7łydów - i nigdzie nie mogli go znalezć.
A on wykopał sobie w ziemi dziurę i siedział w niej, porzuciwszy rodzinę i ziomków.
Cierpiał głód i pragnienie, aż nabrał pewności, że umrze, i wtedy nagle się poddał. Jehuda
Sprawiedliwy miał dziewięćdziesiąt lat i był samotny w dniu, gdy szedł na spotkanie śmierci.
Dożył niemal setki i nigdy nie przebolał owej chwili - dawno, przed laty, zanim poznał strach
przed śmiercią - kiedy to skazał na potępienie Esterę Wróżkę. Osądził ją niesprawiedliwie,
zyskując na godności w oczach mieszkańców Dżujibaru, lecz ostatecznie był tylko rabinem w
przeklętym getcie dawno zapomnianym przez Boga. Umrze i nikt nie będzie pamiętał jego
imienia.
Poszedł na plac i stanął przed swoimi katami. Oczy miał całkiem białe, skórę żółtą ze
strachu. Pokazali mu miecz, którym zostanie rozpłatany, a on zaczął krzyczeć, ale nadal nie
chciał zamknąć oczu. Przynieśli Torę i kazali mu na nią splunąć. Jehuda Sprawiedliwy popatrzył
na stojących przed nim mężczyzn i pierwszy raz w życiu zdobył się na wielki czyn - splunął na
swoich zabójców.
Ktoś uniósł miecz i rozpłatał go od szyi po brzuch. Wnętrzności trysnęły jak fontanna, a
głowa krzyczała nawet po oddzieleniu od szyi.
Rozpołowione ciało powieszono po obu stronach bramy getta. Pozostało tam przez siedem
dni, rozkładając się na słońcu. W nocy Jehudę Sprawiedliwego obszczekiwały psy, nim pożarły
jego zwłoki.
Szalona Maruszka chciała być bogata. W młodości śniła o poślubieniu mężczyzny, który
zabierze ją z domu w Baku do Moskwy i Sankt Petersburga, i do Europy. Wyobrażała sobie, jak
mknie obok kochanka szerokimi drogami, stoi na pokładzie parowca lub siedzi w pociągu,
podróżując z nim do nowego świata. Marzyła o namiętności, przygodzie i wiecznej miłości.
Mając lat szesnaście, wyszła za kupca, który handlował antykami i studiował sztukę. Był to
dobry człowiek, uprzejmy, delikatny i niewymagający, ale nigdy nie pojął namiętności Maruszki. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl