[ Pobierz całość w formacie PDF ]
z miejscowego baru, lecz przynosiła z domu
kanapki. Właśnie miała zamiar zabrać się
do jedzenia, kiedy zjawił się Jeoffry.
- Czy mogę dostać jeszcze jedną pigułkę
nasenną? - zapytał.
Pamela najpierw przełknęła kęs, a
następnie skinęła głową i poprosiła jedną
z pielęgniarek, żeby dała mu żądaną
pigułkę - miała na to zgodę doktora
Shermana.
Jeoffry wziął pigułkę i popił ją wodą z
małego papierowego kubka. Boże, ile by dał
w tej chwili za trochę trawki. Powoli
powlókł się korytarzem do swojego pokoju.
Na korytarzu zrobiło się jeszcze ciemniej,
niż przed kilku zaledwie minutami. Na
winylowej podłodze kładł się jego olbrzymi
cień, rosnący w miarę jak szedł przed
siebie. Cień ramienia stojaka z kroplówką
wyglądał na podłodze jak laska proroka.
%7łeby otworzyć drzwi do swojego pokoju,
uderzył je kołem stojaka. Kiedy znalazł
się już w środku, ostrożnie zatrzasnął
drzwi nogą; jeśli miał jakąkolwiek szansę
zasnąć, musiał unikać hałasu i światła
przenikającego z korytarza.
Ustawił stojak z kroplówką obok łóżka,
usiadł na nim z zamiarem wyciągnięcia się.
Nagle z trudem pohamował okrzyk
przestrachu.
Z łazienki, jak widmo, wynurzyła się
postać.
- Boże mój! - zawołał Jeoffry - pan
naprawdę mnie przestraszył!
- Połóż się, proszę.
Jeoffry natychmiast wykonał polecenie. -
Nie spodziewałem się pana o tej porze. - Z
zainteresowaniem przyglądał się, jak
niespodziewany gość wyjął strzykawkę i
usiłował wpuścić jej zawartość do butelki
z kroplówką. Nie szło mu to zręcznie;
butelka kilkakrotnie zabrzęczała uderzając
o stojak.
- Co to za lekarstwo? - zapytał z wahaniem
Jeoffry.
- Witaminy - usłyszał odpowiedz.
Jeoffry pomyślał, że to dość dziwna pora
na aplikowanie mu witamin, ale przecież
szpital jest w ogóle osobliwym miejscem.
Tymczasem gość zrezygnował z dalszych prób
przebicia nasady butelki, zamiast tego
wbił igłę w plastykową rurkę tuż przy
przegubie ręki Jeoffry'ego. To poszło mu
znacznie łatwiej. Jeoffry widział, jak
natychmiast podniósł się poziom płynu w
rurce. Poczuł nagle ból, ale pomyślał, że
jest to rezultat wzrostu ciśnienia w
kroplówce.
Ale ból nie ustępował, na odwrót - wzmagał
się.
- Boże wielki! Moja ręka! Pan mnie zabija!
- zawołał Jeoffry. Czuł, że jakaś gorąca
fala podnosi się coraz wyżej, wzdłuż
podłączonego do kroplówki ramienia.
Gość chwycił go za rękę, starając się ją
unieruchomić, a jednocześnie puścił
kroplówkę tak szybko, że płyn spływał
nieprzerwanym strumieniem.
Okropny, nie do zniesienia ból rozlewał
się w piersi Jeoffry'ego jak rozpalona
lawa. Wolną ręką usiłował chwycić intruza
za ramię.
- Nie dotykaj mnie, ty pedale!
Mimo bólu Jeoffry posłuchał. Nagle ogarnął
go strach, okropny strach, że dzieje się
coś potwornego. Rozpaczliwie usiłował
uwolnić swoje ramię ze śmiertelnego
uścisku.
- Co pan robi? - wydusił z siebie.
Próbował krzyczeć, ale tamten natychmiast
zakrył mu szczelnie usta dłonią.
W tym samym momencie ciałem Jeoffry'ego
wstrząsnął pierwszy spazm: wygiął się na
łóżku w hak, gałki oczne wywróciły mu się
do góry, zapadając jednocześnie w głąb
oczodołów. Po pierwszych drgawkach
nastąpiły kolejne - cała ich seria, jak
przy ataku padaczki. Pod miotanym
konwulsjami ciałem zakołysało się
gwałtownie łóżko. Intruz puścił ramię
Jeoffry'ego i odciągnął łóżko, żeby nie
stukało w ścianę, a następnie wyjrzał na
korytarz: był pusty. Wymknął się z pokoju
i zniknął za drzwiami wiodącymi na klatkę
schodową.
Tymczasem Jeoffry zwijał się w
konwulsjach. Jego serce najpierw zaczęło
bić nieregularnie, potem przez kilka
sekund drgało jeszcze spazmatycznie i
wreszcie zatrzymało się. W ciągu kilku
minut mózg Jeoffry'ego przestał
funkcjonować. Przez pewien jeszcze czas
jego ciałem wstrząsały słabnące już
konwulsje.
Thomas miał wrażenie, że dopiero co
zasnął, gdy został nagłe rozbudzony
szarpnięciem za ramię.
Przewrócił się na wznak oszołomiony i
otworzył szeroko oczy: pochylała się nad
nim uśmiechnięta twarz pielęgniarki.
- Potrzebują pana w sali operacyjnej,
doktorze.
- Zaraz tam będę - odparł niewyraznie.
Poczekał chwilę, aż pielęgniarka wyjdzie z
pokoju i zsunął nogi z łóżka. Przez kilka
minut siedział nieruchomo usiłując
oprzytomnieć. Czasem, myślał, spać zbyt
krótko jest jeszcze gorzej niż w ogóle nie
spać. W końcu wstał, przeciągnął się i
powlókł do swojej szafki. Wydobył z niej
deksedrynę i popił wodą z kranu. Następnie
przebrał się w świeży, biały strój
szpitalny, wkładając do kieszeni na piersi
zapasową połówkę pigułki.
Zanim dotarł do sali operacyjnej, dzięki
deksedrynie całkowicie rozjaśniło mu się w
głowie. Najpierw miał zamiar od razu
przygotować się do operacji, ale przede
wszystkim postanowił dowiedzieć się, po co
go wezwano.
Stażyści stali zakłopotani wokół
znajdującego się w narkozie pacjenta,
trzymając wciąż ręce w sterylnym polu.
Scena była raczej niepokojąca.
- O co... - zaczął Thomas ochrypłym
głosem; od chwili przebudzenia się
powiedział zaledwie kilka słów do
pielęgniarki. Przełknął ślinę. - O co
chodzi?
- Pan miał całkowitą rację z tym krwiakiem
osierdzia - rzekł z szacunkiem Peter. -
Nóż przebił osierdzie i skaleczył serce.
Nie ma krwawienia, ale zastanawiamy się,
czy nie powinniśmy założyć szwów na ranę.
Thomas poprosił pielęgniarkę o podanie mu
wysokiego stołka, który ustawił tuż za
Peterem. Ze stołka lepiej było widać
wnętrze otwartej klatki piersiowej. Peter
wskazał ranę i odsunął się na bok.
Thomas odetchnął z ulgą - była nieznaczna,
nie naruszyła żadnego większego naczynia
krwionośnego.
- Radzę pozostawić to w spokoju -
oznajmił. - Niewielkie korzyści, jakie
możemy osiągnąć z założenia szwów, mogą
okazać się niewarte powikłań, które mogą
wystąpić.
- W porządku - oświadczył Peter.
- Proszę nie ruszać także osierdzia -
ostrzegł Thomas - w ten sposób możemy
uniknąć tamponady po operacji. W przypadku
krwawienia będzie służyć jako miejsce
sączenia.
W godzinę pózniej Thomas znajdował się już
w biurze. Czuł się nie najlepiej po
zażyciu deksedryny. Jego myśli wciąż
krążyły wokół podejrzanej obecności
Ballantine'a i Shermana tej nocy w
szpitalu. Było oczywiste, że chodzi tu o
jakieś intrygi, które budziły w nim coraz
większy niepokój. Pomyślał, że chyba nie
będzie dziś mógł zasnąć, jeśli nie
przyjmie jakiejś pigułki.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]