[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Wszyscy jesteśmy po trosze chorzy umysłowo, drogi inspektorze.
Do diabła z tym! - pomyślał inspektor. Wiedział doskonale, że on sam nie jest chory.
Maverick mógł sobie być, skoro tak twierdził.
- A czy on jest w pełni odpowiedzialny za swoje czyny? Czy zdaje sobie sprawę z tego, co
robi?
- Najzupełniej.
- Tak więc strzelanie do pana Serrocolda było próbą morderstwa?
- Ależ skądże znowu!
- Niech pan posłucha, doktorze. Widziałem ślady po pociskach. Przecież te kule musiały
przejść niebezpiecznie blisko głowy Serrocolda.
- Możliwe, jednak Lawson nie miał zamiaru go zabić ani nawet zranić. Edgar jest bardzo
przywiązany do pana Serrocolda.
- To bardzo osobliwy sposób okazywania swojego przywiązania, nie sądzi pan?
Doktor Maverick uśmiechnął się raz jeszcze. Inspektor pomyślał, że ten uśmiech działa mu na
nerwy.
- Wszystko, co czynimy, czynimy w sposób celowy, panie inspektorze. Ilekroć zdarzy się
panu zapomnieć czyjeś imię lub czyjąś twarz, dzieje się tak dlatego, że - zupełnie podświadomie
- chce pan zapomnieć.
Inspektor Curry wzruszył ramionami.
- Ilekroć się pan przejęzyczy, pańskie przejęzyczenie też ma swoją wymowę. Edgar Lawson
był oddalony od pana Serrocolda zaledwie o kilka kroków. Mógł go bez trudu zabić. A jednak
spudłował. Dlaczego? Otóż dlatego, że on chciał spudłować. To proste. Pan Serrocold wcale nie
był w niebezpieczeństwie i doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Właściwie ocenił zachowanie
się Lawsona jako bunt przeciw całemu światu. Zwiatu, który odmówił mu tego, czego potrzebuje
każde dziecko - miłości i poczucia bezpieczeństwa.
- Chciałbym porozmawiać z tym młodym człowiekiem.
- Oczywiście, jeśli pan sobie tego życzy. Jego załamanie wczoraj wieczorem miało zbawienny
skutek. Stwierdziłem dzisiaj znaczną poprawę. Pan Serrocold ucieszy się, gdy to usłyszy.
Inspektor Curry przyglądał się bacznie doktorowi, ten jednak był jak zwykle zupełnie
poważny. Inspektor westchnął.
- Czy ma pan arszenik? - zapytał.
- Arszenik? - Doktor Maverick był najwyrazniej nieprzygotowany na takie pytanie. - Co za
pomysł? Dlaczego arszenik?
- Nie odpowiedział pan na moje pytanie.
- Nie, nie mam arszeniku.
- Ale ma pan różne lekarstwa?
- Tak. Głównie środki uspokajające i nasenne, morfinę i barbiturany.
- Czy leczy pan panią Serrocold?
- Nie. Domowym lekarzem jest doktor Gunter z Market Kindle. Mam oczywiście dyplom z
medycyny ogólnej, jednak zajmuję się wyłącznie psychologią.
64
- Rozumiem. Dziękuję, doktorze.
Gdy doktor Maverick opuścił pokój, inspektor mruknął do sierżanta, że psychiatrzy potrafią
doprowadzić człowieka do szału.
- A więc wracamy do rodziny. Na początek wezmy tego młodego Amerykanina.
***
Walter Hudd zachowywał się z pewną rezerwą. Przyglądał się uważnie inspektorowi, bez
oporów jednak odpowiadał na wszystkie pytania.
Powiedział, że instalacja elektryczna w Stonygates jest już przestarzała. W Stanach nie
mogłoby być mowy o czymś podobnym.
- O ile wiem, została założona jeszcze przez starego Gulbrandsena, w czasach gdy
elektryczność była nowością - zauważył inspektor z uśmiechem.
- Zgadza się. I nigdy nie była modernizowana.
Nastąpiło krótkie spięcie, tak że zgasła część świateł w holu. Walter wyszedł więc, by wkręcić
nowe bezpieczniki. Zrobił to i wrócił.
- Jak długo był pan nieobecny?
- Nie potrafię dokładnie tego określić. Szafka z bezpiecznikami znajduje się w dość odległym
miejscu, poza tym musiałem przynieść drabinę i świecę. Nie wiem, ile to mogło trwać, może
dziesięć minut, może kwadrans.
- Czy słyszał pan strzały?
- Nie. Część kuchenna, gdzie znajdują się bezpieczniki, jest odgrodzona od reszty domu
podwójnymi drzwiami, z czego jedne są dodatkowo wzmocnione.
- Rozumiem. A co pan zobaczył po powrocie do holu?
- Wszyscy cisnęli się pod drzwiami gabinetu. Pani Strete powiedziała, że Lewis Serrocold
został zastrzelony. Ale pózniej okazało się, że to nieprawda. Ten dureń spudłował.
- Rozpoznał pan rewolwer?
- Oczywiście. To był mój rewolwer.
- Kiedy widział go pan po raz ostatni?
- Dwa albo trzy dni temu.
- Gdzie go pan przechowywał?
- W szufladzie w moim pokoju.
- Kto mógł wiedzieć, że posiada pan broń?
- Pojęcia nie mam, kto w tym domu cokolwiek wie.
- Co pan chce przez to powiedzieć?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]