[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wróciłem więc szybko do swojego pokoju. Wkrótce zapanowała kompletna cisza i niebawem
zasnąłem, by obudzić się w piękny letni poranek.
Ubierając się, zauważyłem przez okno sprawcę moich nocnych kłopotów. Po trawniku
powoli skradał się szary kot.
Byłem przekonany, że obiektem jego ataku stanie się stadko ptaków, które w pobliżu
ćwierkały i czyściły dziobami pióra.
Ale wydarzyło się coś bardzo dziwnego. Kot, nie zbaczając z drogi, przemknął między
ptakami niemal ocierając się o nie futrem, a one nie odfrunęły. Nie mogłem tego zrozumieć&
wydawało się to wprost niepojęte.
Widok ten wywarł na mnie tak silne wrażenie, że nie zdołałem się powstrzymać i
wspomniałem o tym przy śniadaniu.
Czy wie pani spytałem Lady Carmichael że ma pani niezwykłego kota?
W tym momencie dał się słyszeć brzęk filiżanki o spodek i zobaczyłem, że Phyllis
Patterson, oddychając nerwowo, wpatruje się we mnie z na wpół otwartymi ustami.
Na chwilę zapadła cisza.
Musiał się pan pomylić powiedziała Lady Carmichael dość opryskliwie. W tym
domu nie ma żadnego kota. Nigdy nie miałam kota.
Zrozumiałem, że popełniłem jakąś gafę, szybko więc zmieniłem temat.
Ale sprawa ta nie dawała mi spokoju. Zastanawiałem się, dlaczego Lady Carmichael
twierdzi, że w domu nie ma kota. Może był to kot panny Patterson, która chciała zataić jego
istnienie przed panią domu? A Lady Carmichael cierpiała być może na tak często spotykaną
obecnie awersję do kotów. Wyjaśnienie to nie wydało mi się zbyt przekonujące, ale na razie
musiałem się nim zadowolić.
Stan naszego pacjenta nie poprawiał się. Teraz zbadałem go gruntownie i mogłem
przyjrzeć mu się dokładniej niż poprzedniego wieczora. Zgodnie z moją sugestią starano się,
by spędzał możliwie jak najwięcej czasu w gronie rodziny. Liczyłem, że odwróci to jego
uwagę od mojej osoby, co ułatwi mi dokładniejszą obserwację. Miałem też nadzieję, że być
może uczestniczenie w zwykłych codziennych zajęciach obudzi w nim choćby przebłysk
inteligencji. Ale jego zachowanie nie uległo zmianie. Był spokojny i łagodny, choć wydawał
się nieobecny, ale odnosiłem wrażenie, że w gruncie rzeczy przez cały czas obserwuje
wszystkich czujnie i skrycie. Zaskoczyło mnie jedynie to, że okazuje wielką sympatię swej
macosze. Ostentacyjnie ignorował pannę Patterson, natomiast zawsze starał się siadać jak
najbliżej Lady Carmichael i widziałem, jak kładzie głowę na jej ramieniu w niemym wyrazie
miłości. Te objawy niepokoiły mnie. Czułem wyraznie, że istnieje jakiś klucz do całej
tajemnicy, którego na razie nie potrafię odnalezć.
To zadziwiający przypadek oznajmiłem przyjacielowi.
Owszem odparł i bardzo sugestywny. Powiedz mi spytał, przypatrując mi się
spod oka czy on& czy czegoś ci nie przypomina?
Jego słowa nieprzyjemnie mnie zaskoczyły, przywołując na myśl wrażenia wczorajszego
dnia.
Cóż miałby mi przypominać? spytałem. Potrząsnął głową.
To być może tylko moje urojenia mruknął. Tak, to po prostu moje urojenia.
I nie chciał już więcej poruszać tego tematu.
Cała sprawa osnuta była mgłą tajemnicy. Nadal prześladowało mnie nieuchwytne uczucie,
że nie potrafię odnalezć klucza do tej zagadki. Istniała też druga zagadka, choć o mniejszym
znaczeniu. Mam tu na myśli szarego kota. Z jakiegoś powodu działał mi na nerwy. Zniły mi
się kory, nieustannie miałem wrażenie, że słyszę ich miauczenie. Od czasu do czasu
widziałem z daleka sylwetkę tego pięknego zwierzęcia. Fakt, iż nie jestem w stanie zgłębić
związanej z nim tajemnicy, nieznośnie mnie irytował. Pewnego popołudnia, pod wpływem
nagłego impulsu, postanowiłem zasięgnąć informacji u lokaja.
Mógłbyś mi coś powiedzieć spytałem na temat kota, którego ciągle tu widzę?
Kota, sir? zdziwił się uprzejmie.
Czy nie było tu& czy nie ma tu& jakiegoś kota?
Jaśnie pani miała kota, sir. Ukochanego kota. Ale trzeba go było uśpić. To wielka
szkoda, takie piękne zwierzę.
Czy ten kot był szary? spytałem powoli.
Owszem, sir. To był pers.
I mówisz, że został uśpiony?
Tak, sir.
Jesteś tego całkiem pewien?
Och, najzupełniej, sir. Jaśnie pani nie pozwoliła zawiezć go do weterynarza. Zrobiła to
sama. Niecały tydzień temu. Zakopano go tam, pod tym czerwonym bukiem, sir.
Lokaj wyszedł, a ja pogrążyłem się w rozmyślaniach.
Zastanawiałem się, dlaczego Lady Carmichael twierdziła tak stanowczo, że nigdy nie
miała kota.
Przeczucie podpowiadało mi, że ta z pozoru nieistotna sprawa ma jednak pewne znaczenie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]