[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wdrapać się na to stare drzewo.
Porucznik Dunbar był już w połowie stoku, gdy wiatr przyniósł dziwny, smutny
dzwięk. Posuwając się ostrożnie, pokonał krawędz skarpy i ujrzał przed sobą postać siedzącą
o kilka stóp poniżej szczytu. Była odwrócona plecami. Nie potrafił z całą pewnością
powiedzieć, czy był to mężczyzna, czy kobieta. Ale z pewnością był to Indianin.
Zpiewający Indianin.
Siedział jeszcze na grzbiecie Cisca, gdy postać odwróciła się twarzą do niego.
9
Ta Która Stoi Z Pięścią nie umiałaby powiedzieć, co to było, ale nagle poczuła, że coś
za nią stoi, i odwróciła się.
Zdołała jedynie rzucić okiem na twarz przesłoniętą kapeluszem, zanim nagły poryw
wiatru owinął barwną flagę wokół głowy mężczyzny.
Ale jeden rzut oka wystarczył. Zorientowała się, że to biały żołnierz.
Nie uskoczyła ani nie uciekała. Było coś urzekającego w widoku samotnego żołnierza
na koniu. Wielka kolorowa flaga, lśniący koń i słońce połyskujące na szamerunkach odzienia.
A teraz znów twarz, gdy rozpostarła się flaga: surowa, młoda twarz z błyszczącymi oczami.
Ta Która Stoi Z Pięścią zamrugała parokrotnie powiekami, niepewna, czy to zjawa, czy
człowiek. Poruszała się tylko flaga.
Wtedy żołnierz poprawił się w siodle. Był rzeczywisty. Przetoczyła się na kolana i
zaczęła osuwać się w dół skarpy. Nie wydała żadnego dzwięku ani nie rzuciła się do ucieczki.
Ta Która Stoi Z Pięścią obudziła się z jednego koszmaru, by znalezć się w drugim, tym razem
rzeczywistym. Poruszała się powoli, ponieważ była zbyt przerażona, żeby biec.
10
Dunbar był wstrząśnięty, ujrzawszy jej twarz. Nie wypowiedział tych słów nawet w
myślach, ale gdyby to zrobił, słowa porucznika brzmiałyby jakoś tak:  A cóż to za kobieta?
Drobna twarz o ostrych rysach, zmierzwione miedziane włosy i inteligentne oczy,
dość dzikie, by z równą żarliwością kochać lub nienawidzić, zupełnie go zawojowały. Nie
przyszło mu do głowy, że może nie być Indianką. W tym momencie owładnięty był tylko
jedną myślą.
Nigdy nie widział kobiety, która wyglądałaby tak oryginalnie.
Zanim zdołał się ruszyć albo coś powiedzieć, przetoczyła się na kolana i wtedy
zobaczył, że jest zlana krwią.
- O mój Boże - wykrztusił. Dopiero kiedy cofnęła się na sam dół skarpy, podniósł rękę
i łagodnie zawołał:
- Zaczekaj.
Na dzwięk tego słowa Ta Która Stoi Z Pięścią puściła się niezdarnym biegiem.
Porucznik Dunbar pobiegł za nią truchtem, błagając ją, by się zatrzymała. Gdy zbliżył się na
parę jardów, Ta Która Stoi Z Pięścią obejrzała się, straciła równowagę i upadła w wysoką
trawę.
Kiedy jej dopadł, czołgała się i za każdym razem, gdy próbował wyciągnąć do niej
ręce, musiał się cofnąć, jakby obawiając się dotknąć rannego zwierzęcia. Kiedy w końcu objął
ją za ramiona, przekręciła się na plecy i wpiła mu się paznokciami w twarz.
- Jesteś ranna - powiedział odtrącając jej ręce. - Jesteś ranna.
Przez parę sekund walczyła zawzięcie, ale szybko uszły z niej siły i w jednej chwili
trzymał już ją za nadgarstki. Jeszcze leżąc pod nim, ostatkiem sił kopała. I wtedy właśnie
wydarzyło się coś dziwnego.
W gorączce walki wymknęło jej się stare angielskie słowo, słowo, którego nie
wypowiadała przez wiele lat. Wyrwało jej się z ust, zanim zdążyła je powstrzymać.
- Nie - powiedziała.
Na to oboje znieruchomieli. Porucznik Dunbar nie mógł uwierzyć, że to naprawdę
usłyszał, a Ta Która Stoi Z Pięścią nie mogła uwierzyć, że to naprawdę powiedziała.
Odrzuciła głowę do tyłu, a ciało jej osunęło się bezwładnie na ziemię. Było już tego
dla niej za wiele. Wyjęczała kilka słów w języku Komanczów i zemdlała.
11
Kobieta w trawie nadal oddychała. Większość jej ran była powierzchowna, ale ta na
udzie była niebezpieczna. Krew sączyła się z niej nieustannie i porucznik przeklinał siebie za
to, że wyrzucił szarfę jedną czy dwie mile wcześniej. Zwietnie nadałaby się na opaskę.
Był już gotów wyrzucić więcej. Im dłużej jechał i im mniej widział, tym śmieszniejszy
wydawał mu się jego plan. Wyrzucił szarfę jako coś bezużytecznego, prawdziwie głupiego, i
był już gotów zwinąć flagę (która także wydawała mu się głupia) i wrócić do Fort Sedgewick,
gdy zobaczył wzniesienie i samotne drzewo.
Jego pas był zbyt nowy i za sztywny, więc nożem kobiety odciął podłużny skrawek
flagi i przewiązał nim wysoko udo. Upływ krwi natychmiast się zmniejszył, ale nadal
potrzebny był kompres. Zdjął mundur, wyskoczył z długich kalesonów i rozciął bieliznę na
pół. Potem górną część zwinął w tampon i mocno go przyłożył do rozpłatanego ciała.
Przez dziesięć straszliwych minut porucznik Dunbar klęczał przy niej w trawie, nago,
mocno przyciskając kompres obiema rękami. W ciągu tego czasu raz już myślał, że pewnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl