[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zaglądać mu w oczy i sprawdzać, czy ma rozszerzone zrenice. Jego dziwaczne
nastroje  promienne zadowolenie na przemian z przygnębieniem i złym samo-
poczuciem kładliśmy na karb ciągłej obawy przed spotkaniem szperaczy Kręgu.
Zresztą złośliwość Iskry zawsze była dużo bardziej absorbująca. Rozstroje żołąd-
ka przydarzały się natomiast wszystkim  jadaliśmy po drodze najprzedziwniej-
sze rzeczy i to nie zawsze całkiem świeże. Mieliśmy swoje własne sprawy, więc
nikogo nie interesowały osobiste nałogi Stalowego ani zawartość jego kieszeni.
Może niesłusznie, bo sam nie umiał sobie poradzić. Owe cukierki nafaszerowane
środkiem pobudzającym były codziennym składnikiem jego jadłospisu. Brał małe
dawki i czuł się dobrze, lecz kiedy próbował je odstawić  cierpiał, chorował,
więc znów brat i tak w kółko. Krył się z tym, więc nikt nie zauważył niczego po-
dejrzanego. Aż nadeszła noc katastrofy, kiedy z łakomstwa pożarliśmy potrójne
i poczwórne porcje słodyczy z narkotykiem. Inne specyfiki oraz alkohol dodały
swoje, więc w rezultacie wszyscy trzej dostaliśmy zapaści. Gryfa uratowała wła-
sna szlachetność  zjadł tylko dwa karmelki, resztę oddał kolegom i w ten sposób
zapłacił za łakomstwo jedynie monstrualnym bólem głowy. Stalowy zachowuje
się jak obity pies, choć nikt na niego nie podniósł ręki, słusznie uznając, że był
to nieszczęśliwy wypadek i zwykły pech. Nie musieliśmy wyżerać cudzej własno-
ści bez pozwolenia, Mimo to Stalowy pławi się w samo upokorzeniu. Przeprasza
wszystkich po dwadzieścia razy dziennie. Jada osobno, twierdząc, że nie jest god-
ny siedzieć przy jednym stole z porządnymi ludzmi. Widać przy tym, że zupełnie
podupadł na duchu, ciele i chyba też na umyśle. Jego organizm, nagle pozbawio-
ny sztucznej euforii, upomina się o narkotyk, próbuje wszelkich sztuczek  bóle
żołądka, zawroty głowy, depresja, bezsenność, skurcze mięśni i mdłości. . . chyba
nic nie omija Stalowego. Interwencja Bogini i ten dowód jej potęgi, który na stałe
wpasowała mu w twarz, rozstraja dodatkowo nerwy nieszczęsnego Stworzyciela.
Stalowy nie śmie tknąć się czegokolwiek, bo nie wiadomo, co może nie przypaść
do smaku kapryśnej władczyni. Więc nic nie robi.
Sam nie pamiętam prawie niczego od momentu, gdy Pożeracz Chmur stanął
do pojedynku na alkohol. Snują mi się po głowie oderwane strzępy jakichś wyda-
rzeń, podobnie jak wtedy, gdy usiłujesz przypomnieć sobie sen z poprzedniej nocy,
a nawet nie jesteś pewien, czy śniło ci się cokolwiek. Z pewnością coś robiłem 
skąd ta rozdarta koszula i ślady, jakby ktoś mnie podrapał? Czy z kimś się biłem?
Drąży mnie coraz silniejszy niepokój, że stało się coś niezbyt przyjemnego. Dziura
w pamięci. . . coś miałem zrobić, coś zrobiłem? Nic się nie rozjaśnia.
A Jagoda unika mnie wyraznie. Może zdaje jej się, że jestem trupem, który
chodzi silą inercji?
211
* * *
Myszka jako pierwszy zorientował się, że coś jest nie tak. Dotąd przyjazni
i otwarci mieszkańcy wsi zaczęli niespodziewanie trzymać się na dystans. Skoń-
czyły się jak nożem uciął beztroskie pogawędki z gospodyniami. Nadal okazywa-
ły mu uprzejmość, ale była ona bardzo oficjalna. Zaczęły nawet odsyłać dzieci,
gdy tylko pokazywał się w obejściu. Było to nader przykre i chłopiec prędko za-
przestał tych odwiedzin. Również mężczyzni spotykani przypadkiem nie zagady-
wali go, choć przedtem chętni byli do rozmowy i przyjazni aż za bardzo. Odpro-
wadzali go tylko wzrokiem, w którym czaił się nieokreślony niepokój. Promień
nie szukał przedtem bliskich kontaktów z góralami, ale również odczuł zmianę
nastawienia mieszkańców. Trudno było rzec, co o tym sądził Kamyk, gdyż prze-
bywał we własnym świecie ciszy  jeszcze bardziej roztargniony niż dotąd. Cał-
kiem jakby ogarnęła go jakaś obsesja, włóczył się po połoninach, docierając na-
wet na skraj lasu. Kładł się tam na grubym dywanie z igliwia i przez długi czas
wpatrywał w kołyszące się na wietrze wierzchołki srebrzystych świerków.
Przełom nastąpił czwartego dnia.
* * *
Nagle przypomniałem sobie wszystko. Zupełnie jakbym odwrócił kartkę
w książce. Nic wesołego. . . Książka ta ma twarde okładki, a ja dostałem nią po
głowie tak mocno, że do tej pory to czuję.
Kto wie, dlaczego Promień i Myszka wynieśli całą pamięć o swoich własnych
doświadczeniach, a ja nie? Zapewne ONA miała w tym jakiś cel.
A więc umarłem i wróciłem do życia, bo ONA tak chciała.
W odróżnieniu od Myszki i Promienia ja nie widziałem wielkiego węża. Na
moje powitanie wyszedł Płowy. Po prostu  w jednej chwili byłem na Strzyży,
w następnej stałem przed własnym domem w %7łmijowych Pagórkach, a Płowy stał
na progu. Nie wiedzieć dlaczego, zupełnie mnie to nie zdziwiło. Wyglądał zdrowo.
Nie młodziej niż kiedyś (włosy i brodę miał prawie całkiem siwe), ale unosiła się
wokół niego trudna do określenia aura energii i siły.
 Mój chłopiec  powiedział na mój widok z serdecznym uśmiechem.
 Chodz, akurat jest świeże mleko. I wiśnie.
Na drzewach wiśniowych koło domu rosły jednocześnie białe pęki kwiatów
oraz dojrzale owoce. I to wydawało mi się zupełnie naturalne. Siedliśmy za stołem,
Płowy nalał mleka ze starego dzbanka  poznałem małe wyszczerbienie, sam go
212
wtedy upuściłem. Wiśnie byty takie, jakie powinny być czerwone, miękkie i słodkie.
 Tęskniłem za tobą  powiedział mój ojciec.  Dobrze znów cię widzieć.
Każdy z początku jest trochę oszołomiony  dodał.
Dopiero wtedy dotarło do mnie, że nie zwraca się do mnie w mowie znaków.
Po prostu mówił, poruszając wargami, a ja go słyszałem i rozumiałem, choć nie
było z nami Pożeracza Chmur. W następnej chwili przypomniało mi się, że prze-
cież Płowy zmarł. Wszystko dokoła było snem. Wspomnieniem, wyrzutem sumienia
zapewne i wynikiem mojej tęsknoty za ojcem. Nagle poczułem to przeklęte, zawsty- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl