[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się na odwykówce. Nawet wyrzucono Ja. ze szkoły za skandale.
Nie było żadnych skandali w szkole. Nie leczyła się w odwykówce.
Niemożliwe! Przecież dwukrotnie przebywaÅ‚a w szpi¬talu psychiatrycznym.
MiaÅ‚a urazy poalkoholowe, depre¬sje.
Nie miała. Za każdym razem przebywała w szpitalu z rozpoznaniem psychozy
depresyjno-maniakalnej. Spraw¬dziÅ‚em to dokÅ‚adnie.
Zapanowało milczenie. Długie, bardzo długie. Nie prze-
rywał tego milczenia. *
Dlaczego, proszÄ™ pana? spytaÅ‚a A rozpaczÄ… Smugo¬wa. Dlaczego?
SkÄ…d?
On pani również opowiadał o ciężkim stanie Anny, prawda? Opowiadał o tym
jak cierpi, ponieważ ma żonę alko-holiczkę, a pani mu serdecznie, szczerze
współczuÅ‚a. I potÄ™¬piaÅ‚a AnnÄ™. OpowiadaÅ‚, że nie może nikogo wpuÅ›cić do swoje¬go
domu, ponieważ nie jest pewien żony. OpowiadaÅ‚ o jej deli¬riach, urazach, zatruciach
alkoholowych? Nawet radził się, jak ma postąpić, co robić, co począć?
Dlaczego, proszÄ™ pana?
Tego jeszcze dokładnie nie wiem. Ale będę wiedział.
Dlaczego pan mi o tym mówi?! krzyknęła.
Niech pani uważa na siebie.
Chcę zostać sama.
Zatrzymał się w drzwiach. Smugowa siedziała za stołem, poruszając bezgłośnie
ustami.
Słucham? zapytał.
Nie odpowiedziała. Usta jej poruszały się w dalszym ciągu bez dzwięku. Zrozumiał,
że nie sÅ‚yszy. PostaÅ‚ chwilÄ™, niezde¬cydowany, zastanawiajÄ…c siÄ™ nad sÅ‚owami
pocieszenia. Nie znalazł takich. Wyszedł, cicho zamknął za sobą drzwi.
*
ZapomniaÅ‚, że ma wÅ‚asne klucze do mieszkania, zadzwo¬niÅ‚, a babka natychmiast
otworzyła mu drzwi tak, jakby za nimi czatowała. Miała grozny wyraz twarzy, ale
spojrzawszy na wnuka, jęknęła tylko:
JÄ™drusiu! i rezygnujÄ…c z pretensji, odebraÅ‚a mary¬narkÄ™, a potem podsunęła
domowe kapcie. Nie zaprotestowa¬Å‚a nawet wtedy, kiedy powiedziaÅ‚, że nie bÄ™dzie
jadł. Ruszył prosto do łazienki, a gdy otrzezwiony nieco chłodnym prysznicem
poszedÅ‚ do swojego pokoju, znajdujÄ…c tam za¬sÅ‚any czystÄ… poÅ›cielÄ… tapczan,
zaciągnięte zasłony w oknach i filiżankę mocnej aromatycznej herbaty z biszkoptem,
uśmiechnął się rozczulony. Babka dbała o niego jak o małego, niezaradnego
chłopczyka.
Nie przypuszczał, że zaśnie. Ale ledwo przyłożył głowę do poduszki, zapadł w ciężki
sen. Obudziły go podniesione szepty z holu. Słuchał chwilę i już wiedział. Babka,
strzegąc swojego wnuka, energicznym i zdecydowanym szeptem wzbraniała
%7Å‚abickiemu wstÄ™pu do pokoju. Andrzej szybko narzuciÅ‚ szla¬frok i wyszedÅ‚. %7Å‚abicki
skonfundowany, bo w obecności babki tracił przeważnie rezon, przestępując z nogi
na nogÄ™ jak sztu¬bak przy groznej nauczycielce, usiÅ‚owaÅ‚ wtrÄ…cić słówko w
szep¬tanÄ… tyradÄ™ babki, która zarzucaÅ‚a %7Å‚abickiemu kraÅ„cowy egoizm i oÅ›wiadczyÅ‚a,
że choćby siÄ™ waliÅ‚o i paliÅ‚o to JÄ™dru¬sia" nie obudzi. Za nic majÄ…c powagÄ™
kapitańskich gwiazdek, nacierała na %7łabickiego, postukując obcasikiem
staroÅ›wiec¬kiego lakierowanego pantofelka. Niska, szczupÅ‚a, w ciemnej sukience z
koronkowym żabotem, z siwym koczkiem włosów ściągniętych na czubku głowy,
pozornie nobliwa, starsza dama, bynajmniej nienobliwie wymachiwała potężnemu
%7Å‚a¬bickiemu w energicznej gestykulacji maÅ‚ymi rÄ…czkami, powta¬rzajÄ…c swoje: za
nic, nigdy, nie pozwoli obudzić".
Babciu przerwał tę komiczną scenę Andrzej ja nie śpię.
No i proszę! rzuciła się. I obudził go pan!
To ty mnie obudziÅ‚aÅ›, babciu. SzeptaÅ‚aÅ› nazbyt gÅ‚o¬Å›no rozeÅ›miaÅ‚ siÄ™
Andrzej.
Szeptałam cicho oświadczyła. A ty się nie wtrącaj. Był tylko jeden
sposób, żeby ujarzmić babkę i Andrzej
czym prędzej z niego skorzystał:
Jestem straszliwie głodny powiedział. Umieram wprost z głodu. Kapitan
mrugnął do %7łabickiego też umiera z głodu. Ale czy wiesz, na co umiera z
głodu? Na twój wspaniały strudel tyrolski z kremem waniliowym.
O Boże jęknął %7łabicki. %
Wie pan jednak, co dobre babka rzuciła %7łabickiemu łaskawsze spojrzenie.
Strudel? Ale czyja mam migdałki?
Masz, masz, ty masz wszystko w spiżarni uspokoił Andrzej.
Ewentualnie zamiast migdaÅ‚ków wrzucÄ™ garść zmielo¬nych orzechów
włoskich zamruczała babka i zajęta tym problemem, wycofała się do kuchni.
O Boże powtórzył %7łabicki.
Chodz, na godzinę mamy babcię z głowy śmiał się Andrzej.
Ale za to wisi nad nami grozba strudla zauważyÅ‚ po¬nuro %7Å‚abicki. Nie
mogłeś wymyślić potrawy bardziej lek-kostrawnej?
Nic innego nie przyszło mi do głowy powiedział ze skruchą Andrzej.
Trudno. Przynajmniej częściowo bÄ™dzie¬my musieli zjeść ten strudel. Babcia nie
daruje.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]