[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nieufności wobec mnie, wiem, że nie przyjdziesz do
mnie z własnej woli. A ja nie uwiodę cię wbrew twej
woli, Callie.
Rozumiem.
Więc jedzmy powtórzył.
Westchnęła. Czy jej ulżyło? A może czuje się
rozczarowana? Nie potrafił powiedzieć. Ale jedno
wiedział na pewno cokolwiek wydarzy się podczas
tego pozorowanego miodowego weekendu, inicjaty-
wa musi wyjść od niej. Decyzja należy do niej. Jeżeli
pragnie go tak bardzo, jak mu siÄ™ wydaje, przyjdzie do
niego. Pozostaje więc czekać. I mieć nadzieję.
Jej tajna broń 153
Callie niespokojnie krążyła po swojej wytwornej
sypialni. Była w rozterce. Wiedziała, że chcą tego
samego. Seksu. Gorącego, namiętnego seksu. Tylko
że dla niego zbliżenie byłoby zwyczajnym zaspokoje-
niem zmysłów, gdy tymczasem dla niej oznaczałoby
wszystko. Gdyby uległa, położyłaby na szali nie tylko
swoje serce, ale i przyszłość Seamusa.
Musiała przywołać na pamięć wszystkie argumen-
ty, które przemawiały przeciwko spędzeniu jeszcze
jednej nocy z Burtem jakże fantastycznej nocy!
A diabeł nie przestawał kusić. Dlaczego nie możesz
przeżyć tych dni radośnie? Wystarczy sobie powie-
dzieć, że są to chwile poza wszelkim czasem, których
tajemnicÄ™ zachowajÄ… na zawsze mury tej willi.
Walcząc ze sobą, nie przestawała nadsłuchiwać.
Burt jeszcze nie poszedł na górę. Więc gdzie jest i co
robi? Jak tchórz uciekła do siebie zaraz po kolacji.
Nawet mu w niczym nie pomogła. Gdyby została
dłużej, pewnie by mu się nie oparła.
Callie podeszła do okna i otworzyła je na oścież.
Chłodne wieczorne powietrze spowiło jej rozgorącz-
kowane ciało. Nagle usłyszała plusk wody, nie ten
cudowny, szemrzÄ…cy w oddali szum morza, tylko
zwykły plusk gdzieś bliżej. Wychyliła się z balkonu
i popatrzyła na basen.
To Burt przepłynął jedną długość i zawrócił. Po-
wtarzał tę czynność wiele razy.
Wiedziała, że w ten sposób rozładowuje nadmiar
seksualnej energii, próbuje zmęczyć ciało. Jak to jest,
154 Beverly Barton
że taki zimny, bezwzględny biznesmen, sprzedający
terrorystom śmiercionośną broń, nie próbował wziąć
jej siłą, skoro tak bardzo jej pragnie? Dlaczego?
zapytywała siebie.
Odpowiedz pojawiła się niezwłocznie. Jako jedyne
racjonalne wytłumaczenie. Ponieważ Burt Lonigan
nie jest tego typu mężczyzną. Może jest kobieciarzem
i playboyem, ale nie jest złym człowiekiem. Na
pewno nie. Jest w nim autentyczna dobroć. Doznała
jej przed dwoma laty, kiedy spędziła z nim noc.
Przekonywała się o tym raz po raz w ciągu ostatnich
dwóch miesięcy pracy u niego. Obraz Burta, jaki
nosiła w sercu, stał w jaskrawej sprzeczności z wi-
zerunkiem mężczyzny, który nielegalnie handluje
broniÄ….
Może nadal myśleć o nim jak najgorzej, ale może
też spróbować mu zaufać i zawierzyć swojemu kobie-
cemu instynktowi.
Próbujesz usprawiedliwić własne pożądanie,
ostrzegał ją głos zdrowego rozsądku.
StojÄ…c na balkonie, majÄ…c gwiezdziste niebo nad
sobÄ… i ciemne, szumiÄ…ce morze w dole, Callie przy-
glądała się Burtowi. Przepłynął ostatnią długość, wy-
nurzył się z wody i wyszedł z basenu. Wysoki, smukły,
wspaniały. I nagi.
Rozdział dziesiąty
WÅ‚ożyÅ‚ na mokre ciaÅ‚o gruby szlafrok frotté i kilko-
ma energicznymi ruchami wytarł ręcznikiem włosy.
Chciał przestać myśleć o Callie. Miał nadzieję, że
wysiłek i chłodne wieczorne powietrze ostudzą jego
zapały. Do licha, coś musi z tym zrobić. Przecież nie
wytrwa dwóch dni i nocy w stanie permanentnego
podniecenia!
Wyluzuj się, nakazywał sobie. Wdychaj świeże
morskie powietrze i niech wiatr znad morza wywieje
ci z głowy te wszystkie zdrożne myśli o niej. Wiedział,
że gdyby poszedł na górę i odpowiednio to rozegrał,
Callie uległaby mu. Wprawdzie uważa go za potwora,
ale pożąda go równie namiętnie, jak on ją.
Taka pierwotna żądza zdarzała mu się wcześniej,
zwłaszcza w młodości. Ale tęsknota, pragnienie jednej
szczególnej kobiety było obce jego naturze. Z dwoma
wyjątkami. Tamtej tajemniczej kobiety, której twarzy
nie pamiętał, a teraz Callie.
Przeszedł na zadaszoną część tarasu i usiadł
156 Beverly Barton
w jednym z ratanowych, miękko wyściełanych foteli.
Zamknął oczy i próbował wziąć się w garść. Bliska
obecność Callie i niemożność dotknięcia jej były istną
torturÄ….
Nie potrafił powiedzieć, ile czasu tak przesiedział.
Kwadrans, może mniej? Ale nagle, nie patrząc, wyczuł
jej obecność. Otworzył oczy i zobaczył ją, rozglądającą
się za czymś. Za nim? Już chciał się odezwać, dać znać,
że jest tutaj, kiedy odwróciła się i zaczęła iść w jego
stronÄ™.
Hej! Jej głos był cichy i zachrypły, jakby
wcześniej płakała.
Dzwoniłaś do Enid? zapytał, zamiast powie-
dzieć wprost: Po co tu przyszłaś? Przecież wiesz, że
nie zostawiÄ™ ciÄ™ w spokoju!
Tak, już trzeci raz od wyjazdu z Londynu
przyznała. Ale z Seamusem rozmawiałam tylko raz.
Spał, kiedy dzwoniłam z Neapolu, śpi także teraz.
Rozumiem, że wszystko jest w porządku.
Jak najbardziej. Wygląda na to, że Seamus
polubił Lelanda. Zdaje się, że Enid również wes-
tchnęła.
Enid i Leland? parsknął śmiechem Burt.
Trudno o mniej dobranÄ… parÄ™!
Hmm... Pan Perkins musi uważać, bo Enid
potrafi być zaborcza i zabójcza.
To chyba jakaś rodzinna cecha. Burt wstał
i patrzył na nią wzrokiem pełnym uwielbienia.
Czyżbym i ja działała zabójczo? zapytała.
Jej tajna broń 157
Zdecydowanie. Przy tobie można stracić nie
tylko zimną krew, ale i postradać zmysły. Kiedy
jestem z tobÄ…...
Ty też jesteś niebezpieczny. Callie poluzowała
pasek szlafroka, rozchylając poły. Kusisz mnie, a ja
zapominam o powodach, dla których powinnam trzy-
mać się od ciebie jak najdalej.
Ujrzał w przelocie jej ciało, jej nogi, brzuch i piersi.
I znów jej zapragnął. Do bólu. W co ona gra? za-
stanawiał się. A jeśli to nie jest gra, tylko zachęta?
Callie zsunęła szlafrok z ramion i pozwoliła, by
upadł na posadzkę. Z trudem przełknął ślinę. Miała na
sobie skąpe bikini w morskim kolorze. Dwa małe
trójkąty zakrywały jej sutki i środek okrągłych, twar-
dych piersi. Dół składał się z paska i z trójkąta między
udami.
Lepiej, żeby z nim nie igrała!
Czy wiesz, co robisz? zapytał.
Z błąkającym się na wargach uśmiechem popat-
rzyła mu prosto w oczy. Następnie bez słowa od-
wróciła się i dała nurka do basenu. Płynęła wolno,
czekała. Po chwili wskoczył za nią.
Zrównał się z nią. Złapał ją w talii i doholował na
płytszy brzeg, gdzie czubkami palców nóg dosięgała
gruntu. Gdy przyparł ją do ściany basenu i zaczął
całować, zaparło jej dech. Smakował winem wytraw-
nym, czerwonym winem, które pili w czasie kolacji.
Czyżby sam wypił całą butelkę? Była to jej ostatnia
w miarę przytomna myśl.
158 Beverly Barton
Burt miażdżył jej usta pocałunkiem, który na
przemian był brutalny i zachłanny, to znów czuły
i delikatny. W szale pocałunku i zachłyśnięcia się
bliskością jego nagiego i twardego ciała, prawie nie
zauważyła, kiedy zdjął z niej górę bikini. Ale w chwili
gdy jej sutki przywarły do jego owłosionego torsu,
jęknęła z rozkoszy.
Objęła go za szyję. Pozostawiła mu swobodę działa-
nia. Nie trzeba było długo czekać, by okazało się, że
chcą tego samego. I gdy jego usta całowały jej ciało,
jego ręka obnażyła ją do reszty.
Oczekiwanie na to, co się wydarzy, wstrząsnęło jej
ciałem.
Nie chcę, żeby nasz pierwszy raz odbył się
w basenie powiedział i zręcznie pomógł jej wy-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]