[ Pobierz całość w formacie PDF ]
55
S
R
Po chwili zdała sobie sprawę, jak głupio się zachowała. Przecież to zupełnie
normalne. Des O'Donnell nigdy nie mógł opędzić się od kobiet.
- A po co innego mężczyzna się zaręcza? - spytał z ledwie wyczuwalną ironią.
- I nadal twierdzisz, że to nic ciekawego? Co było dalej?
- Nie ożeniłem się.
W pierwszym odruchu Molly miała ochotę potrząsnąć nim z całych sił, ale w
porę przypomniała sobie, że przy jego szerokich barach i mocnych ramionach na nic by
się to nie zdało. Miała nadzieję, że jego życie osobiste nic jej nie będzie obchodzić.
Bardzo się myliła.
- Dlaczego? - zapytała spontanicznie.
Des zacisnął usta tak, że tworzyły jedną linię. Nieomylny znak, że nie chce na ten
temat rozmawiać. Molly zastanawiała się, jak go zachęcić do dalszych zwierzeń, gdy
zadzwonił telefon.
Recepcjonistka nie miała dla niej dobrych wiadomości.
- Hotel jest zapełniony. Dużo osób z naszego towarzystwa zamówiło wcześniej
nocleg - zwróciła się do Desa, odkładając słuchawkę.
- Poszukam Mike'a Webera i przenocuję u niego w pokoju.
- Zwietny pomysł.
- Nie taki świetny - dodał Des po namyśle. - Wszyscy są przekonani, że jesteśmy
zaręczeni. Co powiedzą, kiedy się dowiedzą, że zostawiam narzeczoną i śpię w jednym
pokoju z facetem?
- Będą podejrzewać, że jesteś gejem - zachichotała Molly.
- Bardzo śmieszne - skomentował sarkastycznie. - Nasze zaręczyny zostaną
uznane za mistyfikację.
- Przecież są mistyfikacją - zauważyła trzezwo Molly.
- Ale nikt nie może się o tym dowiedzieć - odparł Des, spacerując po pokoju. -
Musimy zachowywać się jak para. Im dłużej o tym myślę, tym bardziej jestem
przekonany, że dobrze się stało.
- Tak sądzisz? - spytała Molly, przygryzając wargi.
- Może i nie ma wielkiego ryzyka, ale co by było, gdyby ktoś przypadkowo
odkrył, że śpimy w oddzielnych pokojach?
- Rozumiem, do czego zmierzasz.
- Nie będą nigdy więcej mieć pretekstu do gadania. Na pewno nie z mojego
powodu. Nie zrobię nic, co mogłoby cię skrzywdzić. Już raz tak postąpiłem i to się nie
56
S
R
powtórzy. - W tym miejscu zamilkł na chwilę. - Ale ostateczna decyzja należy do
ciebie.
Nie miała wielkiego wyboru. Wiedziała, że Des ma rację. Ona sama też nie
chciała dawać dalszych powodów do plotek na swój temat.
- To duży pokój. Możesz tu spać.
Tyle że przy szalejącej burzy hormonów Des był pewien, że nie uda mu się
nawet zmrużyć oka.
W pierwszej chwili nie bardzo wiedział, gdzie się znajduje. Zwiatło wdzierało się
do środka przez szparę pomiędzy zasłonami. Poruszył się i poczuł ból krzyża, efekt
drzemki na kanapie w apartamencie Molly.
- Niefajnie - mruknął do siebie.
W tej samej chwili uchyliły się drzwi od sypialni i Molly przebiegła na palcach
do łazienki. Starała się zachowywać cicho, żeby go nie obudzić.
- Nie śpię! - zawołał.
- Przepraszam - zawołała, zatrzymując się jak wryta. - Przestraszyłeś mnie.
Przykro mi, że cię obudziłam - wykrztusiła zakłopotana.
Mnie również, pomyślał z przekąsem. Nie był w stanie nie zauważyć
przezroczystej, więcej ukazującej niż zakrywającej atłasowej koszulki nocnej w
kolorze brzoskwiniowym, która podkreślała apetyczne krągłości ciała Molly. Jak
powinien zachować się mężczyzna w takiej sytuacji? - przemknęło mu przez głowę.
Molly stała w drzwiach. Promienie porannego słońca oświetlały jej zmierzwione
włosy. Wydawało się, że igrają w nich płomienie ognia. Wyglądała niewinnie, a
zarazem uwodzicielsko.
Des z trudem nad sobą zapanował. Jęknął z pożądania. W oka mgnieniu Molly
pochyliła się nad nim, troska malowała się na jej twarzy.
- yle się czujesz, Des? - spytała zaniepokojona.
- Nie - odparł.
Wszystko jest w najlepszym porządku, ale nie potrafił wyznać, że pragnął jej aż
do bólu.
Położyła mu na czole drobną chłodną dłoń. W nagłym odruchu chciał złapać ją
za rękę, unieść ją do ust i pocałować.
- Jesteś chory. Wezwę lekarza - powiedziała po chwili.
Des delikatnie usunął jej dłoń z czoła i przytrzymał w swojej.
- Nic mi nie dolega.
- Więc co się stało?
57
S
R
- Cały czas walczę ze sobą. Tak bardzo chciałbym wziąć cię w ramiona.
- Naprawdę?
- Tak.
Wypuścił jej dłoń, usiadł na łóżku i splótł ręce na piersi. Miał na sobie bokserki,
więc nie mogła nie zauważyć, jak instynktownie reaguje na jej bliskość.
- Jeśli mam być szczery, to jeden z najtrudniejszych momentów w moim życiu.
Jesteś tuż obok, a mnie nawet nie wolno cię dotknąć. Chyba dłużej tego nie
wytrzymam.
Wydawało się, że jego słowa sprawiają jej przyjemność. Wcale nie poprawiło mu
to nastroju.
- Powinienem otrzymać odznakę skauta za wytrwałość - zażartował, choć wcale
nie było mu do śmiechu.
- Postaram się taką znalezć - szepnęła Molly, z trudem łapiąc oddech.
- Daj sobie spokój. Nie jestem harcerzem. Poza tym gdybyś znała moje myśli,
uznałabyś, że wcale na wyróżnienie nie zasługuję. Lepiej idz natychmiast do pokoju,
zamknij za sobą drzwi i przekręć klucz w zamku. Nie odpowiadam za siebie.
Molly przyglądała mu się z uwagą. Serce waliło jej jak oszalałe. Nagle
uśmiechnęła się, jakby właśnie coś do niej dotarło.
- Rozumiem. Wracasz do swojej roli namiętnego narzeczonego.
- Niech będzie. Możesz i tak to sobie tłumaczyć. Trudno mu było jednak
oszukiwać dalej własne zmysły.
Wiedział, że za chwilę sytuacja go przerośnie.
- Pospiesz się, bo spóznimy się na imprezę. - Starał się nadać głosowi obojętne
brzmienie.
- Za chwilę będę gotowa - odparła, wychodząc z pokoju.
Kiedy zamknęły się za nią drzwi, Des poczuł ogromną pustkę. Gdy tylko znikała
mu z pola widzenia, zaczynał za nią tęsknić. Brakowało mu jej ciepła i słodkiego
zapachu, jaki wokół siebie roztaczała.
Przez zamknięte drzwi dobiegał do niego szum prysznica. Przed oczami miał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]