[ Pobierz całość w formacie PDF ]
gi do ³odzi. WySlemy wiêc tak¿e Favê i Darrisseê. Wertha i ja zosta-
niemy, bo mamy tu coS do zrobienia.
Nie nadajê siê do takiej podró¿y powiedzia³ Tull. Nie dam
sobie rady z o¿aglowaniem.
Handlarze niewolników maj¹ ma³e ¿elazne ³Ã³dki z wielkimi sil-
nikami. U¿ywaj¹ ich do ci¹gniêcia barek z Craala. Napêd stanowi¹ kostki
energetyczne wykonane przez starodawnych Gwiezdnych ¯eglarzy. Do
obs³ugi takiej ³odzi, nawet w d³ugich podró¿ach, wystarcz¹ dwie osoby.
Musisz opuSciæ miasto Tullu, bo jesteS wêdrowcem ducha. Wraz ze
wzrostem twoich si³, Atherkula bêdzie coraz bardziej Swiadom twojej
obecnoSci. Ju¿ teraz muszê ciê chroniæ przed jego wzrokiem, ale nie
bêdê móg³ tego robiæ w nieskoñczonoSæ. JeSli ciê znajdzie, zabije ciê.
Dlaczego nie wybierzesz siê z nami? zapyta³ Tull.
Chaa usiad³ ko³o niego ze skrzy¿owanymi nogami.
Wertha i ja mamy wiele roboty tutaj, w Bashevgo. Niewiele
widzia³em w czasie ostatniej wêdrówki ducha i nie znam przysz³o-
Sci. Ale wiem, ¿e s¹ niewolnicy, którzy umr¹ bez mojej pomocy.
Muszê jakoS ich uwolniæ.
Chaa spojrza³ na Phylomona.
Mówisz, ¿e twoim zdaniem Tantos nie pokona kreatorów? Jaka
broñ bêdzie ci potrzebna, ¿eby to zrobiæ?
270
Nie jestem pewien odpar³ Phylomon. Moi przodkowie
wyposa¿yli te wielkie robale w symbionty podobne do mojego, tyl-
ko dwadzieScia razy grubsze. Konwencjonalne strzelby nie wyrz¹-
dz¹ im krzywdy. Nawet dzia³o laserowe ich nie przebije.
Widzia³em symbionta, który porazi³ mnie b³yskawic¹ po-
wiedzia³ Tull. Czy te grubsze symbionty maj¹ wiêksz¹ moc ra¿e-
nia?
Tak odpar³ Phylomon. Ale nie to jest najgorsze. Mój sym-
biont ma niewielki, prosty mó¿d¿ek. Podejrzewam, ¿e symbionty
kreatorów s¹ znacznie bardziej pomys³owe, inteligentniejsze od
mojego ma³ego przyjaciela. Wystarczy, ¿eby mia³y cztery cale gru-
boSci. Wtedy symbiont robala d³ugiego na szeSædziesi¹t stóp i dwa-
naScie stóp w obwodzie, bêdzie wa¿y³ ponad piêtnaScie ton. W mo-
im symbioncie materia³ neuronowy stanowi jedn¹ ósm¹ masy. Za-
tem kreatorów broni³yby mózgi o wadze ponad jednej tony. Nasza
inteligencja, nawet podparta kultur¹ i sztucznie rozbudzona narko-
tykami, jest nieporównywalnie mniejsza. PrzemySla³em to i dosze-
d³em do wniosku, ¿e same kreatory nie stanowi¹ tak wielkiego za-
gro¿enia jak ich symbionty, które z pewnoSci¹ zadba³y o swoje bez-
pieczeñstwo.
Twierdzisz zatem powiedzia³ Tull ¿e symbionty s¹ dla nas
dodatkowym zagro¿eniem, innym ni¿ kreatory?
Kreatory to po prostu maszyny biologiczne odpar³ Phylo-
mon. Dzia³aj¹ wedle instrukcji wpojonych im przez naszych przod-
ków. Ale ich symbionty s¹ ¿ywymi, maj¹cymi zdolnoSæ uczenia siê
bytami, które potrafi¹ tworzyæ nowe pomys³y. Moim zdaniem, to
w³aSnie symbionty s¹ przyczyn¹ naszych zmartwieñ. Nie wpisywali-
Smy w program kreatorów umiejêtnoSci tworzenia wampirów albo
robienia doSwiadczeñ z robakami. To symbionty kontroluj¹ swoich
¿ywicieli i prowadz¹ te eksperymenty.
Czy symbionty mog¹ przej¹æ ca³kowit¹ kontrolê nad kreato-
rami? zapyta³a Darrissea.
Tak szybko odpar³ Phylomon. Mnie samemu czêsto siê to
zdarza. Kiedy muszê siê broniæ, symbiont przejmuje kontrolê, koor-
dynuje dzia³anie grup miêSni, sprawia, ¿e zgniatam d³oni¹ gard³o
przeciwnika, zanim zd¹¿ê o tym pomySleæ. Czasem stajê siê zaled-
wie widzem toczonej przeze mnie walki. W ten sam sposób bêd¹ siê
broniæ symbionty kreatorów uk³adaj¹c plany bitew, obmySlaj¹c tak-
tykê, przygotowuj¹c drogi ucieczki. To jest ich zadanie, poSwiêcaj¹
siê tylko temu.
271
Zdaje siê, ¿e nie masz ¿adnej broni, która mog³aby je zabiæ,
prawda? zapyta³a Darrissea.
Mam pewn¹ broñ, któr¹ chcia³bym na nich wypróbowaæ
Phylomon wskaza³ g³ow¹ dwie p³Ã³cienne torby le¿¹ce w k¹cie. Wy-
stawa³y z nich bia³e prêty. Potem skrzy¿owa³ rêce i po³o¿y³ d³oñ na
ma³ej wypuk³oSci na prawym ramieniu. Wszystko, czego teraz
potrzebujê, to ostry nó¿.
Nó¿ siê znajdzie powiedzia³ Chaa.
Przeszli do kuchni i tam zaczêli rozmawiaæ, a Fava podesz³a do
Tulla siedz¹cego przy ognisku.
Jak siê czujesz?
Ca³kiem dobrze, tyle ¿e s³abo.
Okropnie wygl¹da ta twoja blizna powiedzia³a Fava, lekko
dotykaj¹c opatrunku na ranie.
Moja blizna?
Wertha uzdrowi³ ciê. To wielki uzdrowiciel. Rana ca³kiem siê
ju¿ zasklepi³a, ale masz tam niebiesk¹ bliznê, szerok¹ niebiesk¹ bli-
znê.
SzczêSciarz ze mnie.
Fava po³o¿y³a rêkê Tulla na swoim brzuchu i powiedzia³a:
Czujesz coS?
Twój brzuch.
Nie odpar³a Fava. To nasze dziecko. Szeroko uSmiechnê-
³a siê do niego. Wertha mówi, ¿e to bêdzie syn.
Tull trzyma³ d³u¿szy czas rêkê na brzuchu ¿ony. ¯a³owa³, ¿e jest
taki poraniony i mo¿e jej zaledwie dotykaæ.
Póxno w nocy, gdy wszyscy spali, Chaa podszed³ do Tulla i o-
budzi³ go.
JesteS szczêSliwy, widzê to w twoich oczach.
Tak odpar³ Tull. Wszyscy w pokoju spali, Phylomon g³oSno
chrapa³. Tull popatrzy³ na nich, zauwa¿y³, ¿e Chaa mówi Sciszonym
g³osem, trzymaj¹c usta o kilka cali od jego ucha.
To dlatego, ¿e odkry³eS swój Srodek i prawdziwe imiê. La-
chish Chamepar, Rcie¿ka Skruszonego Serca Chaa lekko dotkn¹³
piersi Tulla.
Powiedzia³eS mi o moim prawdziwym imieniu ju¿ dawno
temu wyszepta³ Tull.
Chaa uSmiechn¹³ siê. P³omienie ogniska oSwietla³y mu twarz.
272
Ale nie rozumia³eS jego znaczenia. Us³yszeæ swoje prawdzi-
we imiê i zrozumieæ je, to dwie zupe³nie ró¿ne rzeczy. Niewielu chêt-
nie posz³oby Scie¿k¹ skruszonego serca, nawet jeSliby wiedzieli, ¿e
po drugiej stronie czeka ich ukojenie.
Wiem.
Chaa przysiad³ na piêtach, rêkami obj¹³ kolana.
Teraz, gdy ju¿ znasz swoje prawdziwe imiê, ca³a rzecz w tym,
byS go nie zapomnia³, byS pozosta³ w kontakcie ze swoim Srodkiem.
Jak to zrobiæ? zapyta³ Tull.
Ka¿dego ranka, kiedy siê obudzisz, musisz wSpiewaæ siê w ¿y-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]