[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ma niemal pięć tysięcy metrów wysokości. - Choć dochodziła
siódma wieczór, słońce nadal było jeszcze wysoko na niebie i
zaśnieżone szczyty były doskonale widoczne.
- Jest tak pięknie, że wprost nie mogę w to uwierzyć!
Ostatni raz, kiedy Rachel patrzyła na ten widok, była
rozgoryczona i bardzo zle się czuła. Wracała do Concord i nic
jej nie cieszyło.
Dziś wszystko wyglądało inaczej. Tris ma czekać na nie
na lotnisku. Minęło dziesięć dni, odkąd odwiedził je w
Stanach. Natalie nie mogła się już doczekać, kiedy wylądują.
A Rachel, choć bardzo się denerwowała, wiedziała, że
podjęła słuszną decyzję, zgadzając się na ten wyjazd.
Sama dorastała pod troskliwą opieką wspaniałego ojca.
Każde dziecko powinno mieć taką szansę. Jej córka także.
W rodzinie Marsdenów było więcej kobiet, więc
przebywanie z ojcem będzie dla Natalie miłą odmianą i
nowym doświadczeniem. Rachel nawet przez chwilę nie
wątpiła, że Tris stanie na wysokości zadania.
Wreszcie samolot wylądował.
- Och, mamo, jestem taka podekscytowana!
Rozpięły pasy i wkrótce na pokładzie zjawił się urzędnik
celny. Powitał je w Szwajcarii i wbił pieczątki do paszportów.
Prywatny samolot...
Specjalne traktowanie...
To dopiero początek tego, czego miały doświadczyć w
ekskluzywnym świecie Trisa Monbrissona.
Rachel wzięła torebkę i ruszyła za Natalie. Jeszcze zanim
wyszła na zewnątrz, usłyszała radosny okrzyk córki.
- Tata!
Z tym okrzykiem dziewczynka zbiegła po schodkach
prosto w szeroko rozpostarte ramiona ojca. Tris ze śmiechem
porwał ją na ręce.
Wyglądał zachwycająco, ubrany w błękitne dżinsy i
sportową koszulę. Jego widok tak zaabsorbował Rachel, że
schodząc ze schodków, potknęła się i omal nie przewróciła.
Uratował ją tylko silny uchwyt jego ręki.
- Dziękuję - szepnęła drżącym głosem. - Zahaczyłam
obcasem. - Uniosła głowę i dostrzegła, że Tris bacznie jej się
przygląda.
Może to tylko złudzenie, ale wydało jej się, że w jego
oczach pojawił się jakiś błysk. Podobny do tego, który
widziała, gdy pierwszy raz ujrzeli się na statku.
Powiedziano jej, że ma zająć miejsce przy pierwszym
stoliku. Kiedy weszła do jadalni, wszyscy już jedli. Usiadła na
swoim miejscu, a Tris, który siedział naprzeciw niej, podniósł
wzrok. Pod wpływem jego spojrzenia poczuła się tak, jakby
przeszył ją prąd. On też najwyrazniej był pod wrażeniem,
gdyż na chwilę przerwał jedzenie.
Choć minęło dwanaście lat, pamiętała ten moment tak
dobrze, jakby to było wczoraj.
- Kto chce siedzieć obok mnie? - spytał teraz.
- Ja! - wykrzyknęła Natalie.
- W takim razie siadaj. - Tris otworzył drzwi i zaprosił
dziewczynkę do czarnego mercedesa. - Twoi dziadkowie nie
mogą się już doczekać.
Wzmianka o rodzicach Trisa wprawiła Rachel w stan
najwyższego zdenerwowania. Liczyła, że będzie miała okazję
porozmawiać z nim przez chwilę na osobności, zanim dojdzie
do tego spotkania. Jego rodzice zapewne już ją osądzili i nie
mogła ich za to winić. W końcu nie musieli rozumieć
motywów jej postępowania.
Trudno, dla dobra Natalie będzie robiła dobrą minę do złej
gry, ale sama myśl o konfrontacji z rodziną Trisa przerażała
ją.
Zajęła miejsce na tylnym siedzeniu ekskluzywnej
limuzyny.
- Gdzie jest Alain? - spytała Natalie, gdy tylko Tris usiadł
za kierownicą.
- Pomaga dziadkom przygotować obiad. Babcia
postanowiła ugotować coś specjalnego na waszą cześć.
- Jak babcia ma na imię?
- Louise.
- Aadnie. A dziadek?
- Marcel.
- Mogę do nich mówić babciu Louise" i dziadku
Marcel"?
- Będą zachwyceni.
Wkrótce wyjechali z lotniska i znalezli się w centrum.
Znajome widoki i francuskie napisy wywołały w Rachel falę
wspomnień. Wszystkie były związane z Trisem.
Oszołomiona Natalie nie wiedziała, na co patrzeć.
Chłonęła wzrokiem zabudowę Genewy, a kiedy przejeżdżali
obok wpływu Rodanu, nie mogła powstrzymać okrzyku
zachwytu. Zadawała ojcu dziesiątki pytań, a Tris odpowiadał
na nie z niesłabnącą cierpliwością.
Nie mógł się wprost nacieszyć, że wszystko tak interesuje
jego córkę. W jej towarzystwie sam czuł się od razu młodszy.
Rachel odnajdywała w nim dawnego Trisa, tego, w którym
zakochała się przed laty.
Fakt ten mocno ją niepokoił. Przebywała w jego
towarzystwie zaledwie od pół godziny, a już czuła, że nie
może się oprzeć jego urokowi.
Co będzie po tygodniu?
Autostrada do Montreux prowadziła wzdłuż jeziora.
Zachwycona Natalie nie wiedziała, czy patrzeć na połyskującą
w słońcu wodę, czy też na leżące po przeciwległej stronie
wzgórza.
Kiedy dojechali do Montreux, Tris skręcił w ocienioną
drzewami aleję. Zbliżał się wieczór i cały krajobraz był
oświetlony łagodnym blaskiem zachodzącego za górami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]