[ Pobierz całość w formacie PDF ]

od najsilniejszego.
Nie minęła chwila, a wszyscy ustawili się w szeregu.
- Zwietnie. Teraz spróbujemy podać im linę. - Odebrał -
zwój z rąk przerażonego pracownika. - Wejdę do rzeki
i spróbuję ją dorzucić, tylko musicie mocno mnie trzymać,
żeby nie porwał mnie prąd.
Stephen powoli zanurzał się w wodzie. Człowiek na łódce
S
R
dał mu znak, że rozumie, co ma robić. Sam nie mógł wypu-
ścić z dłoni gałęzi, więc polecił żonie, by spróbowała chwy-
cić rzucaną w ich kierunku linę.
Nurt był tak silny, że Stephen z trudem utrzymywał się na
nogach. Dwa pierwsze rzuty nie sięgnęły celu, ale przy trze-
ciej próbie kobieta chwyciła koniec liny i przywiązała ją
mocno do łódki.
- Dobrze, a teraz ciągniemy, tylko powoli.
Metr po metrze łódz zbliżała się do brzegu. Była już
naprawdę blisko, kiedy musiała o coś uderzyć, bo raptem
zachybotała się niebezpiecznie i jedno z dzieci wypadło za
burtę. Stephen natychmiast rzucił się na ratunek.
Parę metrów przed nim głowa dziewczynki raz po raz
wynurzała się z wody, jednak nurt był zbyt silny, by ją zdołał
dogonić. Nabrał powietrza w płuca i zanurkował. Kiedy wy-
płynął na powierzchnię, dzieląca go od małej odległość rze-
czywiście nieco się zmniejszyła, ale dziecko najwyrazniej
straciło już przytomność. Z wysiłkiem rzucił się przed siebie
i prawie w ostatniej chwili zdołał uchwycić bezwładną dłoń.
Resztką sił dotarł do brzegu.
- Nic ci się nie stało? - spytała Alex, klękając przy nim.
Była tak przerażona, że w jego głowie pojawiła się myśl, że
chyba nie jest jej całkiem obojętny. Podniósł rękę i pogładził
ją delikatnie po policzku.
- Nie - powiedział. - A co z małą?
- Zostaw ją mnie. Ty już swoje zrobiłeś - rzekła ochry-
płym z przejęcia głosem.
Stephen przymknął powieki i odetchnął z ulgą. Przypo-
mniał sobie pełne trwogi, skupione spojrzenie i poczuł, że
ogarnia go błogość. Jak dobrze jest wiedzieć, że Alex zmar-
twiłaby się, gdyby coś mu się stało.
S
R
ROZDZIAA DZIESITY
- Ciągle nic? - Stephen otarł pot z czoła.
Alex pokręciła głową.
- Próbujemy dalej. - Wznowił masaż serca dziewczynki,
podczas gdy Alex stosowała sztuczne oddychanie.
Zastanowił się, ile minut minęło, od chwili, kiedy rozpo-
częli reanimację. Chyba z kwadrans. Trudno, teraz na pewno
nie przerwą. Ani teraz, ani nawet za pół godziny. Będą pró-
bować do skutku.
Zgromadzeni wokół ludzie zamarli w bezruchu i ciszę
przerywało tylko ciche łkanie matki i braciszka dziewczynki.
- Poczekaj !- zawołała Alex.
Stephen przysiadł na piętach. Był tak obolały, że z ledwo-
ścią się ruszał.
- Mamy puls.
Nie minęło kilka sekund, a dziewczynka zakasłała i z jej
ust trysnęła wreszcie fontanna wody. Alex odwróciła dziecko
na bok, przyklękła obok niego i zaczęła szeptać:
- Już dobrze, Amy. Nie bój się. O tak, wyrzuć z siebie tę
wstrętną wodę.
Nadjechało pogotowie. Kiedy sanitariusze ułożyli dziew-
czynkę na noszach, Alex podniosła wzrok na Stephena.
- Nic ci nie jest?
- Poczekaj z pół godziny, to ci powiem - zażartował.
Nie było mięśnia, który by go w tej chwili nie bolał.
S
R
Nawet nie wiedział, że aż tak się potłukł, walcząc z żywio-
łem. Aż dziwne, że wszystkie kości ma całe.
Mała Amy leżała spokojnie na noszach z maską tlenową
na twarzy. Jej życiu już nic nie zagrażało.
- Zaczynałem się bać, że nie uda nam się jej uratować.
- Ja też. - Ciałem Alex wstrząsnął gwałtowny dreszcz.
Stephen odruchowo objął ją i przytulił do piersi. Nagle
poczuł się tak błogo, jakby właśnie wrócił do domu z dalekiej
podróży.
- Dobrze się czujesz? - zapytał, z trudem opanowując
wzruszenie.
- Chyba tak. - Wyswobodziła się z jego ramion, słysząc
podniecony głos Danny'ego.
Mały najwyrazniej nie zdawał sobie sprawy z powagi sy-
tuacji i przez całą drogę do samochodu szczebiotał wesoło.
To dobrze, pomyślał Stephen. Przynajmniej zachowa przy-
jemne wspomnienia z tego dnia.
Dorothy i Rita były już w domu, więc Stephen przekazał
im chłopca. Chciał jak najszybciej wrócić do siebie, bo ból
rozchodzący się po całym ciele stawał się trudny do znie-
sienia.
- Na pewno nic ci nie jest? - Alex przyjrzała mu się
z niepokojem, kiedy jęknął, wysiadając z samochodu.
- Nie. Tylko trochę zesztywniałem.
Po co mają martwić? Jednak kiedy znalezli się w domu,
nie miał siły już dłużej udawać.
- Nie będziesz miała mi za złe, jeśli zajmę teraz łazienkę?
Jestem trochę poobijany i myślę, że gorąca kąpiel dobrze mi
zrobi. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl