[ Pobierz całość w formacie PDF ]
padłem na nią jak wściekła spocona, bezwładna masa. Potem się
podniosłem, spojrzałem jej w twarz i już miałem zacząć
przepraszać i błagać o przebaczenie, ale ona się uśmiechnęła.
Uśmiech nie obejmował jej oczu, bardzo, bardzo niebieskich i
odebrałam go jak kopniak w brzuch. Sturlałem się z niej i
ściągnąłem prezerwatywę. Nie potrafiłem się zmusić do
odwzajemnienia uśmiechu ani żadnej innej reakcji na jej pusty
komplement. Już mi się nawet nie chciało przepraszać, że
zerżnąłem ją tak ostro. Widziałem, że sprzedałem duszę diabłu, za
dwieście pięćdziesiąt tysięcy dolarów, precyzyjnie mówiąc, i
nienawidziłem się za to.
Pójdę pod prysznic wymamrotałem z nadzieją, że Stacy
odczyta aluzję.
I wiecie co? Odczytała! Bez śladu trzepotania rzęsami. No
jasne. Stara, dobra Stacy. Nie powinienem się dziwić, w końcu
była androidem zaprogramowanym do zmieniania wszystkich
moich pieprzonych fantazji w rzeczywistość. Albo inaczej:
androidem zaprogramowanym do spełniania tego, co brałem za
swoje pieprzone fantazje. Jak się jednak okazało, to, czego
chciałem a raczej myślałem, że chcę, nie istniało.
Jasne, idz! zaćwierkała radośnie i zebrała ubrania. Ja
już i tak muszę lecieć. Niemożliwe, co za niespodzianka! Ale
dzięki za wszystko. Jesteś niesamowity! Może się jeszcze
zobaczymy. Bez dalszych zbędnych słów narzuciła na siebie
ubrania i ruszyła do drzwi, ot tak. Nie poprosiła o mój numer
telefonu. Nie wspomniała, że w tym tygodniu będzie w mieście
koncert Radiohead. A przypadkiem to jej ulubiony zespół. Zladu
nadziei w oczach. Ani nawet wymiany identyfikatorami z Klubu,
żebyśmy mogli się umówić na następny raz. Nic, jak weszła, tak
wyszła. Dymanko i siema. Aatwo przyszło, łatwo poszło.
Dokładnie tak, jak chciałem i napisałem w moim zgłoszeniu. Ale
czyż w drugiej części opisu moich preferencji seksualnych nie
wspomniałem, że po wszystkim nie chcę się czuć jak dupek? Więc
dlaczego nigdy, w całym dorosłym życiu, nie czułem się większym
dupkiem niż teraz?
Namydlam się żelem pod prysznic i prawie zdrapuję z siebie
Stacy. Zamykam oczy i pozwalam gorącej wodzie obmywać mi
twarz, a potem otwieram usta i wpuszczam do nich wrzący
strumień, żeby obmył mi język. Wcześniej czyściłem zęby i język
przez jakieś siedem minut, ale wciąż nie mogę pozbyć się
kwaśnego posmaku jej cipki. Sama myśl o tym, że jej dotykałem
językiem, przyprawia mnie o dreszcze. Kurwa, co ja sobie
myślałem?!
Nie chcę Stacy.
Ani Marissy. Ani Caitlyn. Ani Julie. Ani Samanthy, Emily,
Maddie, Kristin, Lauren, Rachel, Bethanney, Natalie, Darcy,
Michelle, Charlotte, Grace, Katie Shannon, Juliany, Tiffany,
Andrei, Melanie czy Hannah.
Chcę Sarah.
Ale ona nie chce mnie.
Na chwilę zwariowałam, ale już odzyskałam panowanie nad
sobą .
Jestem efektem jej chwilowego błędu w ocenie sytuacji?
Jednorazowego odsłonięcia się? Jestem złym gościem, który ją
zmusił do odkrycia i zaakceptowania najgłębszych, najszczerszych
pragnień, zamiast ścigania nieistniających tęcz, jak wszyscy każą?
Już odzyskała panowanie nad sobą, co? No to wielkie brawa. Kto
wie, co mogło się zdarzyć w jej życiu, gdyby zdecydowała się ze
mną spotkać. Gdyby zniżyła się do mojego poziomu i dała mi
pieprzoną szansę, zamiast autorytatywnie stwierdzać, że nie jestem
wart jej czasu.
Kurwa.
Opieram się o marmurową ścianę i pozwalam gorącej wodzie
spływać mi po plecach. Kręci mi się w głowie. Myśli, że nie
jestem jej wart.
Jeśli chodzi o Ciebie, dostrzegam więcej minusów niż
plusów .
Biorę szampon i wmasowuję kroplę we włosy.
Dzięki zgłoszeniu wie lepiej niż ktokolwiek inny naprawdę,
lepiej niż ktokolwiek jakim jestem zarozumiałym-złamasem-
dupkiem-i-sukinsynem.
Gdybym chciała Cię okłamać, jak wszyscy inni, zdaje się
bo tego oczekujesz, choć wmawiasz sam sobie, że oczekujesz
czegoś innego sprawy mogłyby się potoczyć inaczej . Jej słowa
są jak żyletki rozcinające mi pierś. Przed nią oszukiwałem
wszystkich wkoło. Nawet siebie. Ale jej nie oszukałem. Ona zna
prawdę. Baw się dobrze w Klubie. Jestem pewna, że znajdziesz tu
dokładnie to, czego szukasz. Mimo to życzę Ci jednak, żebyś
pewnego dnia zdał sobie sprawę, że to, czego chcesz i to, czego
potrzebujesz, to dwie zupełnie różne rzeczy . Pierdolę to. Może
nie wiem, czego potrzebuję. Ale bardzo dobrze wiem, czego chcę.
Z sypialni dobiega dzwonek komórki i wyrywa mnie z
zamyślenia. Wyskakuję spod prysznica i rozchlapując wodę po
podłodze, biegnę do telefonu porzuconego na łóżku. Nie zdążyłam,
kurwa, a to był Josh! Oddzwaniam, serce mam w gardle.
Odbiera od razu.
Znalezliśmy ją.
Siedzę na łóżku w dżinsach i czytam maila od Josha, a
jednocześnie staram się opanować oddech. Na Wydziale Prawa
Uniwersytetu Waszyngtońskiego uczą się obecnie trzy Sarah:
Sarah McHutchinson, Sarah Jones i Sarah Cruz, z czego dwie mają
dwadzieścia cztery lata: Sarah McHutchinson i Sarah Cruz. Ale
oliwkowa skóra przechyla szalę na korzyść Sarah Cruz. Nagle
przypominam sobie, że w pierwszym mailu użyła słowa gracias .
Uśmiecham się z satysfakcją. Tak, to Sarah Cruz. Zresztą,
nieważne, czy moje założenie jest słuszne, bo Josh zaopatrzył mnie
w komórki wszystkich trzech, ich adresy e-mailowe, a do tego
adresy zamieszkania. Ale przeczucie podpowiada mi, że mam
rację. Sarah Cruz.
Możemy też zdobyć numery ich ubezpieczenia i spis ocen,
jakbyś chciał zapowiedział dziesięć minut temu Josh, kiedy
dzwonił.
Nie sprawdzam jej zdolności kredytowej ani nie będę
prowadził z nią rozmowy o pracę. Chcę ją tylko znalezć.
Josh się roześmiał.
Daj znać, jak się sprawa rozwinie. Jestem już
zaangażowany w ten cały romans tak samo bardzo jak ty.
Zjeżyłem się.
To nie jest romans.
Idiota z ciebie, wiesz?
Wrzuciłem Sarah Cruz w Google a, ale wyskoczyło tyle
linków i zdjęć, że nie zdołam tego przejrzeć& Zawęziłem
wyszukiwanie do Sarah Cruz Seattle , ale okazało się to
[ Pobierz całość w formacie PDF ]