[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ten dar i wykorzystują go jak im się podoba. Ale nie mamy pojęcia, jak to robią.
W kilka minut pózniej Angela Zellaby przyszła do nas na werandę. Była najwidoczniej myślami gdzie
indziej, i po wymianie kilku banalnych uprzejmości zapadło kłopotliwe milczenie. Sytuację rozładował
Zellaby.
Wiesz powiedział Richard i pułkownik też byli na rozprawie. Chyba słyszałaś, co orzekł sąd?
Tak odparła Angela. Byłam u pani Pawle, na Farmie Dacre, gdy jej mąż przywiózł tę
wiadomość. Biedna kobieta, jest w okropnym stanie. Chciała koniecznie być na rozprawie i zdemaskować
Dzieci złożyć publiczne oskarżenie. Pastor i ja zdołaliśmy odwieść ją od tego zamiaru, tłumacząc, że to
nie odniosłoby pożądanego skutku, a ściągnęło dodatkowe kłopoty na nią i jej rodzinę. Zostaliśmy z nią
dopóki jej mąż nie wrócił do domu.
Na rozprawie był brat Jima, Dawid rzekł Zellaby. Kilka razy zdawało mi się, że chłopiec się
wypowie, ale ojciec go powstrzymał.
Nie wiem, czy nie byłoby lepiej, gdyby ktoś wreszcie szczerze wystąpił w tej sprawie powiedziała
Angela. To powinno wyjść na jaw. W końcu, tu już nie chodzi o psa, czy o byka!
Pies i byk? wtrąciłem. Nic nie słyszałem na ten temat.
Jakiś pies ugryzł któreś z Dzieci w rękę. W parę minut pózniej zginął pod traktorem. Byk gonił
kilkoro z nich, nagle zawrócił, w rozpędzie rozbił ogrodzenie i utonął w stawie koło młyna zreferował
zwięzle Zellaby.
Ale tym razem, to było przecież morderstwo!
Przypuszczam, że to nie było ich zamierzeniem. Prawdopodobnie pod wpływem strachu i gniewu
zadały cios na ślepo, jak zawsze, gdy któremuś z nich stanie się jakaś krzywda. Niemniej było to
morderstwo. Całe miasteczko zdaje sobie z tego sprawę, a teraz widzą, że to im uszło bezkarnie. Nie
można tego tak zostawić. Dzieci nie okazują ani cienia skruchy. To mnie najwięcej przeraża! Po prostu
zrobiły to i koniec. A dziś przekonały się, że nawet, jeśli popełnią morderstwo, nie wyciąga się z tego
żadnych konsekwencji. Co czeka kogoś, kto z rozmysłem odważy się im sprzeciwić?
Zellaby przerwał, aby dopić herbatę, po czym mówił dalej:
Chociaż ta sprawa dotyczy naszego miasta, jesteśmy zupełnie bezradni. Władze, których
przedstawicielem jest obecny tu pułkownik Westcot, nie wiedzieć dlaczego, już dawno odebrały nam
możliwość jakiegokolwiek działania. Personel Ośrodka, czy obecnej szkoły specjalnej dla Dzieci, nie może
ignorować tego, o czym wiedzą wszyscy mieszkańcy miasteczka i jestem przekonany, że dyrekcja szkoły
sporządziła raport, aby zapoznać odpowiednie władze z faktycznym stanem rzeczy. Zobaczymy, jak
sprawy potoczą się dalej. Ale przede wszystkim, Angelo proszę cię i zaklinam, nie rób niczego, co
mogłoby wciągnąć cię w konflikt z Dziećmi.
Na pewno nie pozwolę sobie na to odparła. Przez tchórzostwo.
Gołębica nie jest tchórzem, bojąc się jastrzębia; jest po prostu mądra rzekł Zellaby i skierował
rozmowę na inne tory.
Zamierzałem złożyć wizytę na plebanii i odwiedzić jeszcze kilka osób, ale zrobiło się pózno i musieliśmy
już wracać do Londynu. Udzieliło mi się napięcie, które panowało na sali podczas rozprawy i przez cały
czas czułem się nieswojo.
Poczułem ulgę, gdy samochód ruszył i pomyślałem z zadowoleniem, że wracamy do normalnego świata.
Na Bernardzie miniony dzień musiał także wywrzeć wrażenie. Wydało mi się, że jedzie przez miasteczko
ze szczególną ostrożnością. Gdy znalezliśmy się na szosie do Oppley, przyśpieszył trochę. W tej chwili
zobaczyliśmy cztery zbliżające się postacie. Z daleka już poznaliśmy, że są to Dzieci.
Czy możesz się zatrzymać? zapytałem pod wpływem jakiegoś impulsu. Chciałbym się im
przypatrzyć.
Bernard zwolnił, a gdy dojechaliśmy do Hickham Lane zatrzymał samochód.Dzieci zbliżały się. Chłopcy
byli ubrani w niebieskie, bawełniane koszule i flanelowe szare spodnie, dziewczynki nosiły krótkie,
plisowane szare spódniczki i żółte bluzki.
Podobieństwo między nimi było istotnie uderzające. Cała czwórka miała śniadą cerę, połyskliwa
przezroczystość skóry, która charakteryzowała je w niemowlęctwie zmatowiała pod opalenizną, lecz wciąż
jeszcze była wyraznie dostrzegalna. Włosy mieli jasne, proste noski i małe usta. Sposób, w jaki osadzone
były ich oczy nasuwał przypuszczenie, że to cudzoziemcy", ale nie sugerował, do jakiej należą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]