[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przełykałem. Najgorsze jednak było to, że zostało nam niebezpiecznie mało amunicji.
Chwilowy odpoczynek, który wydłużał się minuta po niesamowitej minucie, aż w końcu rozciągnął
się do pełnej godziny. A potem wrócili, tym razem w pełni sił. Zaczęło się od samolotów, wyjących
nad głową i zrzucających na nas bomby napalmowe. Tuż po nich nadciągnęła artyleria, a za nią
kolejne czołgi. Mały chwycił minę przeciwpancerną i popędził z nią w stronę nadjeżdżającego
Churchilla. Tym razem jednak nie miał tyle szczęścia, co zwykle. Mina wybuchła nie czyniąc
krzywdy czołgowi, a sam Mały został zwalony z nóg przez podmuch. Podniósł się wściekły i
rozejrzał dookoła. Churchill nadal tam był, nietknięty, i torował sobie drogę przez stos ciał. Z
maniackim wrzaskiem na ustach, Mały rzucił się za nim, wspiął się na wieżyczkę i wystrzelał całą
serię w głąb otwartego włazu. Nie zadowalając się tym rozwiązaniem, wrzucił do środka wiązkę
granatów, po czym zeskoczył z czołgu i przetoczył się w kierunku krateru po bombie. Ciężki
Churchill wolno
obrócił się wokół własnej osi, uniósł lekko w powietrze, zachwiał w półokręgu, zgniatając przy tym
kilku żołnierzy piechoty pod swoimi gąsienicami, wycofał się, wjeżdżając w kilka solidnych
dębów, i wreszcie przewrócił się na dziób, plując płonącym paliwem.
Lówe, z twarzą unurzaną we krwi, wywrzeszczał rozkaz do odwrotu. Niewielkimi grupkami, jedni
po drugich, kompania zaczęła się wycofywać. Nadeszła nasza kolej i na skutek podniecenia i
rozkojarzenia zacząłem strzelać gwałtownie z biodra, zapominając zupełnie, że nie można tego
robić z czterdziestkądwójką. Barcelona i Porta ledwie uniknęli śmierci, a ja sam padłem na ziemię
wskutek potężnego odrzutu. Karabin maszynowy leżał niedaleko i strzelał szaleńczo sam z siebie, a
ja znalazłem się w niedorzecznej sytuacji, w której musiałem się chować przed własną bronią.
Niestety jedna z kul wyżłobiła dziurę w łydce Małego. %7łe też musiało się to przydarzyć właśnie
jemu! Mały nie był człowiekiem, który przyjmuje tego typu afront bez emocji. Obrócił się wściekły,
wymierzył potężnego kopniaka karabinowi maszynowemu, zranił się w palec u nogi, wydał głośny
jęk i zupełnie niespodziewanie dostał prawdziwego szału.
* Ty głupi skurwielu, dorwę cię za to!
Miał na myśli mnie, a nie karabin. Jako wyraz dobrej woli rzucił w moją stronę ostatni granat i
przypieczętował to salwą ze swojego nagana. Uwierzcie mi, że kiedy ta bezmyślna masa mięśni i
kości traciła panowanie nad sobą, nie należało wdawać się w dyskusję. Odwróciłem się i
pobiegłem, ale poślizgnąłem się na kałuży oleju i wyłożyłem jak długi. Mały dopadł
mnie w jednej chwili. Czułem jego gorący oddech na twarzy, wielkie łapska zaciskające się na
mojej szyi. Nie mogłem mu się równać pod względem masy czy siły, ale samo przerażenie
pozwoliło mi wyrwać się spod niego. Skręciłem sobie kostkę w jakimś kraterze po pocisku,
potknąłem się o stertę cegieł, wspiąłem na czworakach na zbocze i znalazłem się twarzą w twarz z
Churchillem, który zatrzymał się obok dwóch rannych żołnierzy. Tuż za mną pojawił się rozjuszony
Mały. Zaślepiony strachem wyciągnąłem rewolwer i wystrzeliłem dwukrotnie, zupełnie bez sensu,
w pustkę. Zrobiłem jeden krok do przodu i nagle wpadłem do rowu z błotnistą wodą. Gdzieś w
pobliżu słyszałem porucznika Lówe, który wściekłym tonem wydawał rozkazy, ale dużo mnie
wtedy obchodził porucznik Lówe. Sam marszałek polny by mnie nie powstrzymał. Wywlokłem się,
ociekając wodą, z tego rowu, przebiegłem przez pole i dysząc przyczaiłem się za jakimiś
krzaczkami zapewniającymi osłonę.
%7łołnierze nieprzyjaciela zaczęli pojawiać się znikąd, gnali jak szaleni wzdłuż krzaków, w których
się kryłem. W porównaniu z Małym byli nieszkodliwi jak niemowlaki. Zastanawiałem się, gdzie do
licha on się podziewał, czy nie szpieguje mnie zza jakiegoś drzewa i zacząłem się gorąco modlić,
by jakiś granat oderwał mu łeb od reszty ciała.
Nagle dojrzałem go po swojej prawej stronie, jak przedzierał się przez zarośla z miotaczem ognia w
rękach. Z okrzykiem paniki na ustach rzuciłem się z powrotem do rowu, zacząłem nim uciekać,
wyłoni
łem się ponownie około pół kilometra dalej, przeskoczyłem przez bramę, znalazłem się na bocznej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl