[ Pobierz całość w formacie PDF ]

istotami zamorskich odmętów... to było przerażające... I stary Ephraim... on znał tajemnicę, a gdy posunął
się w latach, uczynił odrażającą rzecz, by pozostać przy życiu... pragnął nieśmiertelności... Asenath mogło
się udać... jedna skuteczna demonstracja już się wydarzyła.
W miarę jak Derby szeptał pod nosem, odwróciłem się, by przyjrzeć mu się uważniej, weryfikując
wrażenie zmiany, którą zauważyłem u niego wcześniej. Paradoksalnie wydawał się w lepszej formie niż
zazwyczaj... twardszy, rozwinięty nieco bardziej niż normalnie, bez oznak chorobliwej miękkości i
ślamazarności będących efektem jego lenistwa i samotniczych nawyków. Zupełnie jakby teraz zaczął żyć w
pełnym tego słowa znaczeniu, może nawet ćwiczył dla zachowania kondycji - uznałem, że swoją mocą
Asenath musiała skłonić go do wyrobienia w sobie większej czujności i większego wysiłku fizycznego, do
którego wcześniej nie nawykł. Jego umysł wszelako był w opłakanym stanie, przyjaciel mój bez przerwy
snuł obłędne teorie dotyczące jego małżonki, bełkotał o czarnej magii, o starym Ephraimie i wyjawił pewną
rewelację, która nawet mnie była w stanie przekonać. Powtarzał nazwy i imiona, które znałem dzięki
lekturze w przeszłości pewnych zakazanych woluminów, i dreszcz nieraz przeszedł mi po plecach, gdy
skonstatowałem, że w jego szaleństwie była jednak pewna metoda.
Raz po raz przerywał, jakby zbierał w sobie odwagę do finalnego, mrożącego krew w żyłach
wyznania.
- Dań, Dań, nie pamiętasz go... dziki wzrok i zmierzwiona broda, która nigdy nie posiwiała?
Spojrzał na mnie jeden jedyny raz i nigdy tego nie zapomniałem. Teraz ona patrzy w ten sam sposób. I wiem
już dlaczego. To ta formuła... odnalazł ją w  Necronomiconie . Nie odważę się jeszcze podać ci strony, ale
gdy to uczynię, będziesz mógł sam to przeczytać, a wtedy pojmiesz. I zrozumiesz, co mną owładnęło. Z
ciała do ciała, z ciała do ciała, z ciała do ciała... on nie zamierza umrzeć. Nigdy. Płomyk życia... umie
przerwać więz... płomyk może płonąć jeszcze przez czas jakiś po śmierci ciała. Rzucę kilka aluzji, może się
domyślisz. Posłuchaj, Dań, czy wiesz, dlaczego mojej żonie sprawia tyle trudu pisanie odręczne tymi
drobniutkimi, pochylonym do tyłu literami? Czy widziałeś kiedy rękopis starego Ephraima? Chcesz
wiedzieć, dlaczego przeszły mnie dreszcze na widok kilku odręcznych notatek sporządzonych naprędce
przez Asenath?
Asenath. Czy w ogóle istnieje ktoś taki? Dlaczego pewne plotki głosiły, że w żołądku starego
Ephraima znajdowała się trucizna? Dlaczego Gilmanowie szeptem opowiadają o tym, jak krzyczał, niby
przerażone dziecko, kiedy stracił zmysły, a Asenath zamknęła go w wytłumionym pokoju na poddaszu,
gdzie odtąd - on lub ktoś inny - przebywał? Czy to dusza starego Ephraima została uwięziona? Kto kogo
uwięził? Dlaczego wiele długich miesięcy poszukiwał kogoś o bystrym umyśle i słabej woli ? Dlaczego
zżymał się, że miał córkę, a nie syna? Odpowiedz, Danielu Upton, jakaż szatańska wymiana dokonała się w
tym domu grozy, gdzie na łasce bluznierczego, plugawego monstrum znalazło się ufne, pokorne, na wpół
ludzkie dziecko? Czyżby nie udało mu się osiągnąć zupełnej wymiany, jak ta, którą w końcu
przeprowadzono na mnie? Powiedz, dlaczego to coś, co nazywa siebie Asenath, miewa napady
mimowolnego, mechanicznego pisania i wtedy jej pisma nie sposób odróżnić od...
I wtedy to się stało. Głos Derby ego przeszedł w cichy, drżący krzyk i nagle ucichł, zupełnie jakby
ktoś lub coś go wyłączyło. Niemal słychać było trzask mechanicznego przełącznika. Sięgnąłem pamięcią
wstecz, do innych tego typu przypadków, jeszcze w moim domu, kiedy druh mój nagle tracił pewność siebie,
ja zaś usiłowałem wyobrazić sobie tajemniczą falę mentalnej energii Asenath napływającą, by go uciszyć. To
wszakże było coś innego - i jak mi się wydało, stokroć bardziej przerażającego. Twarz obok mnie przez
chwilę była wykrzywiona nie do poznania, przez całe ciało natomiast przechodziło silne drżenie, zupełnie
jakby kości, organy, mięśnie, nerwy i gruczoły przystosowywały się do całkowicie odmiennej osoby, pełnej
stresów, o zupełnie innej osobowości.
Nie potrafię stwierdzić, co było w tym najstraszniejsze, ale nagle ogarnęła mnie przyprawiająca o
mdłości fala wstrętu i odrazy, mrożące krew w żyłach wrażenie kompletnej obcości i chorobliwej
odmienności, tak silne, że chwyt mych dłoni na kierownicy stał się w jednej chwili słaby i niepewny. Postać
obok mnie bardziej niż mego długoletniego przyjaciela przypominała monstrum z kosmosu, plugawą,
przeklętą i złowrogą ogniskową nieznanych, a złowieszczych kosmicznych sił.
Zmitygowałem się już po chwili, gdy wtem towarzysz mój schwycił za kierownicę i zmusił, bym
zamienił się z nim na miejsca. Zapadł zmierzch, światła Portland zaś zostały daleko w tyle, dlatego nie
widziałem dobrze jego twarzy. Blask jego oczu był jednak niesamowity; wiedziałem, że musiał znajdować
się w stanie osobliwej tryskającej energią witalności, tak dla niego nietypowej, a obserwowanej zarówno
przeze mnie, jak i przez wielu innych. Wydawało się dziwne i niewiarygodne, że apatyczny Edward Derby,
nie potrafiący przyjąć na siebie żadnego psychicznego brzemienia i nie umiejący prowadzić, mógł mi
rozkazywać i zmusić do oddania mu kierownicy, ale tak właśnie było. Przez pewien czas nie odzywał się do
mnie, za co, ogarnięty niewyjaśnioną trwogą, byłem mu niezmiernie wdzięczny. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl