[ Pobierz całość w formacie PDF ]
1 Cytaty z Szekspira w przekładzie tłumacza
pochodziły (nie potrafił zebrać jej w całość, ale i tak była cudowna, cudowna), pozwoliły mu
nienawidzić Pop%1ł, uczyniły tę nienawiść bardziej realną; nawet samego Pop%1ł uczyniły
bardziej realnym.
Pewnego dnia, gdy wrócił po zabawie z dziećmi, przez otwarte drzwi do pokoju
dostrzegł ich śpiących razem na łóżku - biała Linda, obok niej prawie czarny Pop%1ł, z
ramieniem pod jej barkiem, z drugą ciemną ręką na jej piersi; zapleciony warkocz długich
włosów Pop%1ł leżał na jej szyi niczym czarny wąż usiłujący ją udusić. Tykwa Pop%1ł i kubek
stały na podłodze obok łóżka. Linda chrapała.
Wydało mu się, że jego serce znikło pozostawiając pustkę w piersi. Był pusty. Pusty i
zimny; poczuł mdłości i zawroty głowy. Oparł się o ścianę, by przyjść do siebie. Bezlitosny,
zdradliwy, wszeteczny... Jak bębny, jak mężczyzni zanoszący śpiewne prośby o plony, jak
zaklęcia słowa te tłukły mu się po głowie. Nagle ogarnął go żar. Policzki mu rozgorzały,
pokój pociemniał i zatańczył przed oczyma. Zgrzytnął zębami. Zabiję go, zabiję , powtarzał
w kółko. I nagle pojawiły się dalsze słowa.
Gdy zaśnie pijany albo kiedy w szale, albo wśród
Grzesznych namiętności swego łoża
Zaklęcia były po jego stronie, wyjaśniały i wydawały polecenia. Wycofał się do
sąsiedniej izby. Gdy zaśnie pijany... Nóż do krojenia mięsa leżał na podłodze przy
palenisku. Podniósł go i na palcach wrócił pod drzwi. Gdy zaśnie pijany... Przebiegł przez
pokój i uderzył - och, krew! - uderzył po raz drugi, gdy Pop%1ł budził się ze snu, zamachnął się,
by uderzyć znowu, ale wtedy poczuł, jak chwytają go za nadgarstki przytrzymują i au! au! -
wykręcają. Nie mógł się poruszyć, był w potrzasku, małe czarne oczka Pop%1ł z bardzo bliska
wpatrywały się w niego. Odwrócił wzrok. Na lewym barku Pop%1ł widniały dwie rany. Och,
krew - krzyknęła Linda. - Krew! Nigdy nie mogła znieść widoku krwi. Pop%1ł uniósł drugą
rękę - żeby mnie uderzyć, pomyślał. Skurczył się w sobie w oczekiwaniu ciosu. Ale ręka ujęła
go tylko pod brodę i odwróciła mu twarz, tak iż musiał znowu patrzeć w oczy Pop%1ł. Przez
nieskończenie długą chwilę, całymi godzinami. I nagle, nie mogąc się powstrzymać, zaczął
płakać. Pop%1ł wybuchnął śmiechem. No idz - powiedział w języku Indian - idz, mój dzielny
Ahaijuto . Wybiegł z pokoju, by ukryć łzy.
- Masz piętnaście lat - powiedział w języku Indian stary Mitsima. - Mogę cię teraz
nauczyć wyrabiania gliny.
Przykucnąwszy na brzegu rzeki, pracowali razem.
- Najpierw - powiedział Mitsima biorąc w dłoń bryłkę wilgotnej gliny - zrobimy mały
księżyc. - Starzec rozgniótł bryłkę do postaci koła, potem podgiął brzegi; księżyc stał się
płytką miską.
Powoli i niezdarnie naśladował drobne ruchy rąk starego.
- Księżyc, miska, a teraz wąż - Mitsima, turlając w dłoniach następny kawałek gliny,
uformował go w długi giętki walec, zwinął w kółko i dokleił do brzegów miski. - Teraz
następny wąż. I jeszcze jeden. I jeszcze jeden. - Krąg po kręgu Mitsima budował ścianki
naczynia; było ono wąskie, wydęte, ze zwężoną szyjką. Mitsima ugniatał, uklepywał,
wygładzał i zdrapywał; wreszcie było gotowe, kształtem przypominając typowy w Malpais
dzbanek na wodę, tyle że miękki w dotknięciu i kremowobiały, nie zaś czarny. Wkrótce obok
stanął jego własny dzbanek, niezdarne naśladownictwo dzbanka Mitsimy. Porównując je ze
sobą, musiał się roześmiać.
- Następny będzie lepszy - powiedział i wziął się do ugniatania nowej bryłki gliny.
Kształtować, formować, czuć, jak palce nabierają sprawności i siły - jakaż to była dlań
niezwykła przyjemność. A, B, C, witamina D - podśpiewywał sobie przy pracy - tłuszcz jest
w wątrobie, tran wieloryb śle . Mitsima także śpiewał - pieśń o polowaniu na niedzwiedzia.
Pracowali przez cały dzień i przez cały dzień przepełniało go uczucie głębokiej, porywającej
szczęśliwości.
- W zimie - powiedział stary Mitsima - nauczę cię robić łuk.
Stał długo przed domem; wreszcie odbywająca się tam ceremonia dobiegła końca.
Otwarły się drzwi, wyszli. Kotlu szedł pierwszy, z prawą ręką wyciągniętą i mocno zaciśniętą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]