[ Pobierz całość w formacie PDF ]

który on zepsuł. Mógł wprowadzić ją w świat, dla którego była stworzona. Choć
tyle był Annie winien. Potem zaś pozwoli jej odejść.
Wstał z wielkiego fotela, by sięgnąć po stojący na biurku telefon.
ROZDZIAA DZIESITY
Nie wiedział, dokąd zabrać Annę, by tego wieczoru, który miał stać się
inauguracją jej nowego \ycia, nie nara\ać swojej towarzyszki na ciekawskie
spojrzenia, szepty i pytania o przeszłość. Któregoś dnia i tak będzie musiała
stawić im czoło, lecz nie chciał, aby stało się tak podczas ich po\egnalnej
kolacji. Z drugiej strony obawiał się zaprosić ją do siebie. Nie chciał, by Anna
pomyślała, \e on równie\ wstydzi się jej i ukrywa ich znajomość przed ludzmi.
Nie potrafiąc sam rozwiązać tego problemu, zdesperowany, zwrócił się o
radę do Jane. Ona zaś, jak zawsze, podsunęła mu doskonałe rozwiązanie.
Zaprogramował odtwarzacz kompaktowy, z którego sączyła się łagodna
muzyka Chopina, Czajkowskiego i Rachmaninowa. Rozpalił ogień w
kominkach, by ogrzać wyziębione przez lata pokoje, Anna tak wspaniale
pasowała do tego domu. W sukience falującej wokół nóg, z koronkowym
przodem i nie kończącym się rzędem małych guziczków, ze swoimi cudownie
miękkimi włosami zaczesanymi do góry wyglądała, jakby wyszła z jednego z
wiszących w korytarzu obrazów.
Mę\czyzna w ciemnym uniformie pojawił się u boku Anny, by odebrać
jej płaszcz.
Uśmiechając się z powagą, choć Evan dostrzegał delikatne dr\enie w
kącikach jej ust, Anna oddała swoje okrycie.
 Wszystko, o co pan prosił, jest gotowe.
 Dziękuję, Williamie.
Ujmując rękę Anny, Evan poprowadził ją do drugiego, mniejszego, lecz
równie wspaniałego foyer.
 Kamerdyner, Evanie?  zdziwiła się Anna, a jej oczy zaiskrzyły się
łobuzersko.
 Kiedyś wydawało mi się, \e rzeczywiście nie potrzebuję tego rodzaju
słu\by. Ale łatwo przyzwyczaić się do wygody, prawda?
 Tak, Evanie  odparła pogodnie.  Z pewnością tak.  Uścisnęła jego
dłoń i rozejrzała się wokół.  Dokąd mnie zabierasz? Czy będziemy zwiedzać
teraz zabytkową posiadłość Claymore ów?
Potrząsnął głową.
 Na razie tylko jej fragment. Pózniej  ciągnął, widząc w jej oczach
rozczarowanie  poka\ę ci cały dom, od kotłowni do strychu  obiecał.  Na
teraz zaplanowałem coś innego. Pozwól tędy...
Poprowadził ją ku szerokim, wyło\onym dywanem schodom w dół. Anna
czuła się niczym Alicja podą\ająca za białym królikiem. Wreszcie znalezli się w
przestronnym, odrobinę staroświeckim holu. Z daleka dochodziły ich dzwięki
muzyki, innej od romantycznych melodii, których słuchali na górze.
 Pokój bilardowy  wyjaśnił Evan, kiedy przechodzili obok podwójnych,
otwartych drzwi. Na środku Anna dostrzegła zabytkowy stół z
przymocowanymi po bokach siatkami do piłek.  Pokój wypoczynkowy dla pań.
 Evan skinął głową w stronę pokoju zastawionego wygodnymi sofami,
krzesłami i stołami.
 Wielkie nieba, Evanie.  Anna odzyskała wreszcie głos.  Jak du\y jest
ten dom?
 Du\y  odparł konspiracyjnym tonem.  W ciągu wielu lat spędzonych
na statkach i w wagonach kolejowych Jed musiał nabawić się klaustrofobii. Nie
jest on jednak tak du\y, jak się wydaje na pierwszy rzut oka. I, prawdę mówiąc,
kiedy Jed go budował, wszędzie wokół rozciągały się pola uprawne i lasy.
Musiał zadbać o swoich gości.
 Jak najbardziej  zgodziła się z uśmiechem Anna.
 W ka\dej du\ej posiadłości wiejskiej musi znalezć się miejsce dla kilku
tuzinów gości.  Wskazała na podwójne drzwi w końcu korytarza.  A tam co
jest? Sala balowa?
 Rzeczywiście...  Evan wydawał się trochę speszony, potem jednak
znów przyjął na siebie niezobowiązującą rolę przewodnika.  Rzeczywiście, tak.
 Dobry wieczór, panno Harrison, panie Claymore.
 Młoda kobieta w słu\bowym uniformie powitała ich, wychodząc z
bocznej alkowy. Otworzyła przed nimi drzwi, sama zaś odstąpiła do tyłu. Anna
po raz pierwszy miała okazję spojrzeć na prawdziwy przepych zrealizowanego
w ubiegłym stuleciu marzenia Jeda Claymore a. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl