[ Pobierz całość w formacie PDF ]
oddech budzący do życia.
Alonso się odsunął, bez słowa wrócił na hamak.
Sophie siedziała na ziemi jak porażona. Nie miała siły się ruszyć, nie miała sił się odezwać, myśleć ani
nawet oddychać.
- Wszystko w porządku? - zapytał, mimo wszystko trochę zaniepokojony.
- Zpij - zdołała powiedzieć. Tylko tyle, ale i tak wiele ją to kosztowało.
Sophie pełniła wartę przez resztę nocy. Monotonny szum wodospadu stanowił interesujące tło do
rozmyślań. .
Uświadomiła sobie, że życie, jakie dotąd wiodła, było właściwie pozbawione sensu. Pomimo solidnego
wykształcenia i znajomości kilku języków siedziała w Melrose Court i nic nie robiła. Co najwyżej użalała
siÄ™ nad sobÄ….
Czy odważę się żyć tak, jak bym chciała? - zastanawiała się. Trzeba by było wyjść z cienia hrabiny,
rozpocząć własną karierę zawodową. Mogłabym wstąpić do służby dyplomatycznej, jak tata. Znam cztery
języki, z czego trzy - niemiecki, hiszpański i francuski - całkiem niezle. Pamiętam trochę rosyjski, chociaż
w Moskwie byliśmy z tatą dawno, kiedy byłam mała.
Cóż to było za życie? Sophie nie cierpiała ciągłego przenoszenia się z miejsca na miejsce, nowych szkół,
nieustannego uczenia się now,ego języka i przyzwyczajania się do coraz to innej kultury. Dopiero po latach
mogła docenić, co zyskała dzięki podróżom z ojcem, ile się wówczas nauczyła. Tylko nieliczne
amerykańskie dziewczyny miały okazję zobaczyć to, co widziała Sophie, poznać to wszystko, co ona
poznała. Dlaczego ta przygoda miałyby się już skończyć? Nie musi. Może trwać.
Sophie obserwowała wędrówkę słońca nad wierzchołkami drzew. Poczuła, jak budzi się w niej coś, co
długo leżało uśpione w naj dalszym zakamarku duszy.
Lon obudził się po trzech godzinach. Sophie od razu się zorientowała, że on nie śpi. Dzień od razu stał
siÄ™ jakby bardziej intensywny.
- Mamie wyglądasz, kochanie - odezwał się Lon. Stał nad nią z rękami w kieszeniach. Naprawdę nie
słyszała, jak się zbliżał.
- Strasznie gorąco - pożaliła się Sophie.
- Cumulonimbusy - powiedział, spojrzawszy
w niebo. - Będzie burza. Dlatego jesteś taka spięta. - Jeszcze tylko burzy mi brakuje - jęknęła.
- Po burzy zrobi się chłodniej, ale to dopiero za
parę godzin. Wszystko zależy od wiatru.
- Jakiego wiatru? - Sophie spojrzała na korony drzew.
Lonowi tylko o to chodziło: żeby podniosła głowę, żeby na niego popatrzyła.
- Już nigdy więcej tego nie rób - poprosiła Sophie prawie bezgłośnie.
- Czego mam nie robić? - Udał, że nie wie, o co chodzi.
- Ty dobrze wiesz ... - Zarumieniła się na wspomnienie tamtego pocałunku. - Bardzo dobrze całujesz.
Nie chciała Lona, chociaż go pragnęła, a kiedy ją wczoraj całował, czuła się bardziej żywa niż kiedy-
kolwiek przedtem.
- Nie wiem, czemu nie chcesz tego powtórzyć - Lon ciągle się uśmiechał. - Sama powiedziałaś, że
dobrze całuję.
Owszem, pomyślała, tylko że ten jego pocałunek całkiem mnie odmienił. Nagle zachciało mi się być
kochanÄ…·
- Wszystko zmieniłeś - westchnęła.
- Taki miałem zamiar. Cieszę się, że cię pocałowałem. Od dzisiaj będę to robił częściej.
Przyklęknął przy niej, delikatnie pocałował usta Sophie.
To tylko pocałunek, tłumaczyła sobie, czując, że znów zaczyna płonąć.
- Za drugim razem było nawet lepiej - stwierdził Lon, gdy przestał ją całować. - Może chciałabyś się
trochę ochłodzić?
- Bardzo - westchnęła.
- No to chodz - powiedział i uśmiechnął się szeroko.
Mniej więcej po godzinie marszu dotarli do skalistego zbocza. Sophie była taka zamyślona, tak poru-
szona pocałunkami Lona, że byłaby spadła w przepaść, gdyby Lon w ostatniej chwili nie złapał jej za
spodnie.
- Oprzyj się plecami o skałę i idz tuż za mną - polecił. - Zaraz będzie wejście do groty.
Wejście do groty znajdowało się tuż przy ziemi i było bardzo wąskie. Musieli się wczołgać do środka. A
gdy Sophie przeczołgała się na drugi koniec wąskiego przesmyku, kiedy się wyprostowała i rozejrzała
dookoła ...
Jaskinia wYglądała jak ogromna okrągła komnata bez sufitu, po pionowych ścianach sączyła się woda.
Ciche spokojne strumyki spływające po czarnej skale kilka metrów dalej zmieniały się w kaskadowy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]