[ Pobierz całość w formacie PDF ]

uśmiech.
Na widok Rachel serce zabiło mu mocniej. Rozpromieniona wyglądała tak pięknie, \e
zaparło mu dech w piersiach.
Ju\ jako dziecko była ładna. Niewiele się zmieniła w ciągu ostatnich siedmiu lat.
Nabrała smukłości i gracji. Wyszlachetniała i dojrzała. Stała się prawdziwą patrycjuszką.
George spotkał się z rodzeństwem pośrodku mostu.
- Dzień dobry. Szukałem cię wcześniej, Rachel. Miałem nadzieję, \e przejdziemy się
po ogrodach. Trzeba wykorzystać ostatnie dni jesieni, zanim nastaną słoty.
- Odwiedziliśmy panią Jennings. Ona tak lubi przyjmować gości. Czuje się samotna,
więc wpadam do niej co najmniej raz w tygodniu.
- Masz dobre serce, Rachel. O ile pamiętam, staruszka potrafi mówić godzinami bez
nabierania powietrza.
Joseph parsknął śmiechem.
- Istotnie. Czasami przysypiam. Rachel znacznie lepiej udaje zainteresowanie i
zawsze wtrąca stosowne uwagi. Pani Jennings umiała się nami zająć, kiedy byliśmy dziećmi.
Od czasu do czasu mo\emy jej wysłuchać.
- W takim razie na pewno jesteście zmęczeni - stwierdził George z nieskrywanym
rozczarowaniem.
Miał nadzieję, \e spędzi z Rachel godzinkę sam na sam. Robił wszystko, co mógł, by
jej udowodnić, \e nie jest tym samym aroganckim smarkaczem, który zdradził ją przed
siedmiu laty. Chciał, \eby znowu mu zaufała, nim zło\y jej propozycję mał\eństwa.
Panna Wetherby uśmiechnęła się i powiedziała:
- Nie jestem a\ tak zmęczona, \eby nie pospacerować po ogrodach.
- Naprawdę? To wspaniale! Josephie, stary druhu, chyba nam wybaczysz?
Wetherby uśmiechnął się szeroko i poklepał siostrę po dłoni,
- Nie krępujcie się. Ja chyba utnę sobie drzemkę.
George podał Rachel ramię. Kobieta, którą kochał przez cale \ycie, spojrzała na niego
z \arem, mógłby przysiąc.
We trójkę przeszli przez most i ruszyli w stronę zamku. Prescott przyciągnął Rachel
do siebie bli\ej, ni\ wypadało. Joseph udawał, \e nic nie widzi. Z pewnością dałby jakiś znak
lub coś powiedział, gdyby sprzeciwiał się takiej poufałości. W towarzystwie ukochanej i jej
brata George czuł się swobodnie, jakby od ostatniej wspólnej przechadzki nie minęło siedem
lat. Przy ście\ce prowadzącej do ogrodów rozdzielili się.
W tym momencie major przypomniał sobie o Hannie.
- Dobry Bo\e! - Przystanął tak raptownie, \e Rachel się potknęła. - Na śmierć
zapomniałem!
Joseph odwrócił się i uniósł brew.
- O co chodzi, chłopcze?
- O pannę Fairbanks. - George poczuł, \e dłoń Rachel lekko zaciska się na jego
ramieniu. Do diaska! - Właśnie szedłem po nią do Zwiętego Biddulpha. Zdaje się, \e miała
jakąś drobną przygodę. Znasz Hannę.
Spojrzał na Rachel, ale ona opuściła wzrok.
Niech to licho! A ju\ tak dobrze się zapowiadało! Nie powinien postępować tak, by
znów zwątpiła w jego uczciwość.
- Wiem, \e to du\y kłopot, Josephie, ale... - Zerknął z ukosa na swoją towarzyszkę. -
Czy byłbyś tak dobry, odło\ył drzemkę i poszedł po Hannę?
Wetherby przez chwilę mierzył go wzrokiem.
- Có\... - Westchnął, unosząc oczy ku niebu. - Jest w Zwiętym Biddulphie?
Prescott skinął głową.
- Miałbym wracać do wsi? Hmm...
George wstrzymał oddech. Wyglądało na to, \e przyjdzie mu zrezygnować z
romantycznego spaceru. W tym momencie zauwa\ył, \e Joseph mruga do siostry. Wypuścił
powietrze z płuc.
- Nie rób takiej markotnej miny, stary - powiedział Wetherby wesołym tonem. - Pójdę
po Hannę. Nie przejmuj się, \e będę musiał jeszcze raz pokonać drogę do wsi i z powrotem.
Ruch dobrze mi zrobi. Zresztą nie mam nic do roboty. Za to pózniej utnę sobie porządną
drzemkę!
Machnął ręką i skierował się ku bramie, pogwizdując starą piosenkę rodem z karczmy.
George uśmiechnął się do Rachel.
- Idziemy?
Kobieta odwzajemniła uśmiech. Ruszyli w stronę ogrodów, trzymając się pod ręce.
Joseph Wetherby był zadowolony, \e między siostrą i Georgem coraz lepiej się
układa. Uwa\ał, \e ci dwoje są dla siebie przeznaczeni. Do rozstania doprowadziła zwykła
głupota. Gdyby młody Prescott nie uciekł do Hiszpanii, sprałby go na kwaśne jabłko.
Nie miał pretensji do Rachel, \e nie chciała więcej spojrzeć na drania. Przyłapanie go
w niedwuznacznej sytuacji z inną kobietą wstrząsnęłoby ka\dą niewinną dziewczyną. A co
dopiero, gdy chodziło o mę\czyznę, którego tak bardzo kochała! Kiedy George wstąpił do
armii i wyjechał, Joseph uznał, \e siostra jakoś uło\y sobie \ycie.
Jak nale\ało się spodziewać, przez pewien czas rozpaczała, ale w końcu przebolała
stratę. Miała dopiero osiemnaście łat. Była dostatecznie młoda, \eby zapomnieć i znalezć inną
miłość.
Stało się jednak inaczej. Dziewczyna całkiem przestała interesować się mę\czyznami.
Chyba doszła do wniosku, \e kochać mo\na tylko raz w \yciu. Siedziała w domu, rzadko
opuszczała Northamptonshire i najwyrazniej pogodziła się z wczesnym staropanieństwem.
Nigdy nie wspominała George'a ani nie pytała o niego Milesa, ale Joseph często się
zastanawiał, czy siostra czeka na jego powrót.
Parę lat temu był na tyle nierozwa\ny, \e spytał ją, czy rzeczywiście nie wychodzi za
mą\ ze względu na majora Prescotta. Rachel tak rozgniewała się na brata, \e nie rozmawiała z
nim przez tydzień. Joseph nigdy więcej nie poruszył dra\liwego tematu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl