[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Przyjechałem, żeby ci coś zaproponować. Nie pracę, tylko połowę
anula & polgara
ous
l
anda
sc
udziałów w stadninie.
Imogena prawie się załamała. Spodziewała się tak wiele, a
tymczasem...
- Chcę ci oddać połowę mojej stadniny - ciągnął Rafi. - Wczoraj
rozmawiałem z Grandhamami. To od nich się dowiedziałem, że rzuciłaś
pracę. Powiedzieli mi także, że namówiłaś ich do kupna udziałów w
spółce BaHara. Dowiodłaś tym samym, ze sprawy stadniny leżą ci na
sercu.
- To tylko zapłata za naukę - powiedziała słabo Imogena. -
Przynajmniej tyle mogłam zrobić.
- Możesz zrobić jeszcze coś. Wprawdzie kiedy ostatnio to robiłem,
rzecz sprowadzała się do podpisania dokumentów.
- Miałeś już kiedyś wspólnika? - zdziwiła się Imogena.
- Nie miałem i nie o to chodzi. - Popatrzył jej prosto w oczy. - Chcę,
żebyś została moją wspólniczką w interesach i jednocześnie moją żoną.
Czy zgadzasz się uczynić mi ten zaszczyt?
Imogena chciała krzyknąć, że tak, że nawet zaraz, ale się opanowała.
Marzyła o tym, żeby zostać z Rafim na zawsze, ale nie za każdą cenę.
- Jeśli chcesz wiedzieć, czy cię kocham, Odpowiedz brzmi: tak. Ale
czy ty mnie kochasz, Rafi?
- Jesteś najbardziej nieustępliwą kobietą, z jaką miałem do czynienia
- powiedział z uśmiechem. - Najpiękniejszą i namiętną jak żadna inna. I
jedyną, jaką kiedykolwiek kochałem.
Odebrało jej mowę, więc tylko na niego patrzyła.
- Imogeno Danforth, czy zostaniesz moją żoną? - spytał Rafi ze
śmiertelną powagą.
- Zostanę - wyszeptała z trudem. - Ale pod jednym warunkiem.
- Spełnię każde twoje życzenie, bylebyś tylko się zgodziła.
- Nigdy więcej nie nazywaj mnie Imogeną.
- Obiecuję ci to, Genie.
Gdy przytulił ją do siebie, lunął sążnisty deszcz. Zdawał się zmywać
przeszłość i przywracać czas, który spędzili na poznawaniu siebie. Ale
Rafi nie przestał jej całować. Deszcz zupełnie im nie przeszkadzał.
- Trzeba wrócić do domu - powiedział, kiedy zabrakło mu tchu - bo
inaczej deszcz zniszczy ci suknię. A potem pojedziemy do mnie, żebym
anula & polgara
ous
l
anda
sc
mógł ją z ciebie powolutku zdejmować.
- Niezły plan.
W holu wpadli na matkę Imogeny.
- Coś ty ze sobą zrobiła? - Miranda Danforth patrzyła na córkę z
dezaprobatą. - Wyglądasz jak zmokła kura.
- Stałam na deszczu. - Imogena się roześmiała. Zerknęła na Rafiego,
który stał obok w przemoczonym garniturze. - Poznaj moją mamę, Rafi.
To jest Miranda Danforth. A to jest mój narzeczony, mamo. Nazywa się
Rafi Szakir.
- Słucham? - Matka patrzyła to na Rafiego, to na Imogenę.
- Potem ci wszystko opowiem, mamo. Teraz mamy ważniejsze
sprawy na głowie.
- Po tym, co mi powiedziałaś, nie możesz tak po prostu odejść! -
krzyczała za nią Miranda. - Córko, dokąd się wybierasz?
Imogena obróciła się przez ramię i puściła oko do matki.
- Musimy sobie znalezć jakąś zaciszną piwniczkę.
anula & polgara
ous
l
anda
sc
EPILOG
Przyjęcie trwało w najlepsze. Rafi stał nieco z boku i przyglądał się,
jak jego piękna żona krąży między gośćmi. Kobieta interesu pełną gębą.
Ale teraz była także jego wspólniczką, jego życiem, jego całym światem.
Przysięgę małżeńską złożyli dwie godziny wcześniej podczas
ceremonii w domu Rafiego. Byli tylko wspólnicy, przyjaciele i rodzina
Genie. Nie więcej niż sto pięćdziesiąt osób. Rafi myślał, że wezmą ślub
daleko od domu, ale Genie zależało, by wszystko odbyło się z należytą
pompą. Bardzo się ucieszył. Wreszcie poślubił kobietę, która go kochała
i nie wstydziła się oznajmić tego całemu światu.
Teraz jednak miał już dość samotności w tłumie obcych ludzi.
Podszedł do Genie, która rozmawiała z korpulentnym siwowłosym
mężczyzną i jego o wiele młodszą żoną.
- Dziękuję panu, panie Worth - mówiła Genie. - Jak tylko wrócimy z
podróży poślubnej, natychmiast prześlemy panu informacje.
- Z całą pewnością - dodał Rafi, obejmując ją wpół. - A teraz proszę
nam wybaczyć.
Nim Genie zdążyła zaprotestować, pociągnął ją za sobą do stajni.
- Dokąd idziemy? - spytała, unosząc suknię, żeby nie przyczepiły się
do niej trociny. - Pobrudzę sobie sukienkę.
- Nie martw się, nie pobrudzisz.
Wziął żonę na ręce i zaniósł do mieszkania nad stajnią. Oczywiście
przeniósł ją przez próg, bo Doris mu powiedziała, że bez tego ślub nie
jest ważny. Wcale jej nie uwierzył, ale na wszelki wypadek zrobił, jak
kazała. Wolał nie kusić losu.
- Po co mnie tu przyniosłeś? - spytała Genie, jakby naprawdę nie
wiedziała.
- Po pierwsze dlatego, że chciałem cię wreszcie mieć tylko dla
anula & polgara
ous
l
anda
sc
siebie. Poza tym tutaj jeszcze się nie kochaliśmy. No i po trzecie,
gdybym cię tam zostawił, to przed wieczorem sprzedałabyś wszystkie
udziały w spółce BaHara.
- Już sprzedałam - pochwaliła się Genie. - Ale chyba się nie
gniewasz?
- Ani trochę. - Rafi uśmiechnął się do niej. - Dzięki temu przez całe
dwa tygodnie we Włoszech będziemy mogli zajmować się ważniejszymi
sprawami.
- Nie mogę się doczekać. - Rozluzniła mu krawat i rozpięła
marynarkę. - A może zaczniemy już teraz?
- Jak najbardziej, tylko przedtem chciałbym cię o coś spytać.
- Pytaj - zgodziła się łaskawie, rozpinając mu koszulę.
- Czy jesteś zainteresowana rozmnażaniem?
- Z właściwym partnerem? - Przesunęła palcem po nagim torsie
Rafiego. - Czemu nie?
- Naprawdę chcesz mieć dzieci? - Ciągle jeszcze nie wierzył swemu
szczęściu.
- Pewnie, że chcę. - Spojrzała mu prosto w oczy. - Co najmniej
szóstkę.
- Dlaczego akurat tyle?
- Ali twierdzi, że to szczęśliwa liczba. Powiedział, że jak się ma
szóstkę dzieci, to można spać spokojnie, bo zawsze przynajmniej jedno z
nich zaopiekuje się człowiekiem na starość.
- Ali to mądry człowiek. - Roześmiał się. - Mam nadzieję, że starczy
mi sił, żeby wychować całe pół tuzina.
- Na pewno. - Rozpięła mu spodnie.
- Powiedziałem wychować", a nie spłodzić". Jeśli chodzi o to
ostatnie, to energii wystarczy mi na wiele lat.
Ktoś zapukał do drzwi.
- Co jest? - zawołał Rafi. Był zły, że znów mu przeszkadzają.
- To ja, Ali. Mama panny młodej pyta, kiedy pokroicie tort. Goście
się niecierpliwią.
- Powiedz jej, że za godzinę - odkrzyknęła Imogena. - Przez ten czas
niech goście piją szampana.
- Tak jest, Wasza Wysokość - dobiegł zza drzwi głos Alego.
anula & polgara
ous
l
anda
sc
- Dlaczego on mówi do mnie Wasza Wysokość? -zdziwiła się
Imogena.
- Bo teraz jesteś księżną. - Wziął ją na ręce, niósł korytarzem do
niedużej sypialni.
- A ty jesteś moim księciem. - Przytuliła się do niego. - Mama jest
tobą oczarowana, tata też bardzo cię polubił. Z braćmi będzie gorzej, bo
jestem ich małą siostrzyczką. ..
Gdyby jeszcze druga siostra mogła zobaczyć, jak wychodzę za mąż za
człowieka, którego bardzo kocham, pomyślała Imogena.
Rafi położył ją na łóżku i ujął jej twarz w obie dłonie.
- Będziemy jej szukać, Genie.
Znowu czytał w jej myślach. Za to także go kochała.
- Ciągle mam nadzieję - szepnęła. - Teraz będzie mi łatwiej, bo mam
ciebie.
- Bardzo cię pragnę, Genie, ale jeśli chcesz, to wrócimy do twoich
bliskich. Jeśli tego chcesz, to natychmiast...
- Teraz ty jesteś mi najbliższy, wiesz? - Dotknęła złotej obrączki
Rafiego, takiej samej, jaka lśniła na jej palcu. - Kocham cię bardziej, niż
możesz sobie wyobrazić.
- Ja też cię kocham, Genie. Zawsze cię będę kochał. Udowodnił to,
kochając się z Imogeną. Ani na chwilę nie zamknął oczu. Chciał, by
miała pewność, że tylko o niej myśli, że jest całym jego życiem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]