[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zrezygnowany otworzył bramę i skinął na Flinta, żeby
szedł za nim.
- Ty zajdziesz ją z lewej, a ja z prawej. Zabierzemy ją
do stodoły.
Szybko zagonili cielę w róg zagrody i Cooper je wy-
prowadził.
- Czy ona da sobie radę sama? - zatroszczyła się Faith,
głaszcząc cielątko.
Cooper przez chwilę przypatrywał się, jak Faith uspo-
S
R
kaja przestraszone zwierzątko. Pewnego dnia będzie
wspaniałą matką. Oby tylko on mógł być ojcem jej dzieci!
Poczuł tęsknotę za tą chwilą. Zawsze chciał mieć żonę
i dzieci, a ona była kobietą, jakiej zawsze pragnął. Ale to
nie był dobry czas. Zbyt dużo było do zrobienia. Ciężko
mu było na duszy, ale nie mógł prosić Faith, by została
z mężczyzną, który nie może jej zaoferować niczego prócz
garści marzeń. Zasługi wała na coś więcej, na dużo więcej.
Zaniósł Penelopę do stodoły, wrócił na dwór i ujrzał,
że Whiskers i Flint wsiadają już do trucka.
- Dziękuję, że przyprowadziliście bydło i konie - rzu-
cił Whiskersowi znaczące spojrzenie i dodał: - I mój sa-
mochód.
- Nie musisz mi dziękować - miał czelność stwierdzić
Whiskers i dodał: - Wydaje mi się, że wszystko będzie
dobrze.
- Jeśli zmęczą was te obozowe warunki, zapraszamy
do Rocking M. - powiedział Flint.
Cooper spojrzał na Faith, by zobaczyć jej reakcję na
propozycję, ale prawie niedostrzegalne potrząśnięcie gło-
wą sprawiło, że odmówił z uśmiechem.
- Dzięki, ale nie chcę tracić czasu na dojazdy - pod-
niósł nową baterię telefoniczną, którą wręczył mu wcześ-
niej Whiskers. - Poza tym mogę teraz zadzwonić do elek-
trowni i doprowadzić tu prąd.
Flint skinął głową i wsiadł do auta.
- Jeśli zmienisz zdanie, wiesz, gdzie nas szukać.
- Zaprosiłeś ich na obiad, jak kazała Jenna? - spytał
Whiskers.
Flint klepnął się w czoło.
S
R
- Cholera, zapomniałem. Jenna zaprasza was na nie-
dzielny obiad, w południe.
Cooper uśmiechnął się szeroko.
- Przyjedziemy. Powiedz chłopcom, że przywiozę im
następnego zwierzaka.
- Powiem - stwierdził Flint z uśmiechem. - Ale naj-
pierw przekażę to Jennie - zapuścił silnik i odjechali.
Cooper objął Faith, czekając, aż samochód zniknie za
zakrętem i będzie mógł wziąć ją w ramiona.
- Cieszę się, że zdecydowałaś się zostać - powiedział,
ocierając się wargami o jej usta.
Uśmiechnęła się i objęła go w pasie.
- Penelopa mnie potrzebuje.
- Czy cielątko to jedyny powód, dla którego zdecydo-
wałaś się zostać? - uśmiechnął się.
- Nie. Nie skończyłam jeszcze pracy na dzisiaj.
- Pracy?
Przytaknęła, uciekła z jego ramion i poszła do stodoły.
- Gdy już nakarmię Penelopę, muszę... - zatrzymała
się i zerknęła na niego przez ramię, obdarzając go olśnie-
wającym uśmiechem - ...posłać łóżko.
Faith wlała gorącą wodę do paszy dla cieląt, potem
włożyła do niej łokieć, by sprawdzić temperaturę. Napeł-
niła butlę. Wydawało jej się, że to strasznie dużo, jak na
takie małe cielątko.
- Cooper, jesteś pewien, że to nie za dużo? - zawołała.
Wsadził głowę przez drzwi i wzruszył ramionami.
- Flint mówił, że mieli problem z nakarmieniem jej,
ale gdy tylko zacznie jeść jak należy, to będzie w sam raz
S
R
- podszedł do niej. - Zapomniałem ci powiedzieć: jak już
zaczniesz ją karmić, musisz mocno trzymać butlę.
- Dlaczego?
- Bo będzie ją ciągnąć tak, jak robiła to z wymionami
swojej mamy. Wtedy mleko lepiej płynie - wyjaśnił. -
Chodz, pokażę ci, jak to robić. Wciąż trochę boi się ludzi
- powiedział, podchodząc powoli do zwierzęcia.
- Chodz, maleńka - Faith dodawała jej odwagi.
Cooper ukląkł. Podsunął cielęciu karmę pod nos.
- Jesteś głodna, prawda? - z uśmiechem spojrzał na
Faith. - Gdy już spróbuje i zrozumie, skąd leci mleko,
szybko nauczy się pić.
Po kilku chwilach Penelopa rzeczywiście zrozumiała,
o co chodzi, a gdy już chwyciła smoczek, pociągnęła tak
mocno, że Faith omal nie upuściła butli.
- Miałeś rację - roześmiała się. - Wypije to na jeden
raz?
- Chyba tak - wstał i podrapał Penelopę po boku. -
Gdyby miała mamę, ciągle mogłaby ją ssać. Ale skoro ty
będziesz jej mamą, musi się przyzwyczaić do karmienia
kilka razy na dobę.
Serce Faith się ścisnęło, gdy Cooper nazwał ją matką.
Nie wiedział, jak bardzo chciała nią zostać. Ona i Erie
próbowali począć dziecko przez ponad rok. Utkwiła wzrok
w ziemi, by Cooper nie dostrzegł łez. Tak czy inaczej
została mamą, choć dziecko miało długi ogon.
- Poradzicie sobie już same? Pójdę przygotować dla
niej boks.
- Pewnie. - Poziom mleka w butelce szybko się obni-
żał. - Dużo jeszcze zostało do zrobienia?
S
R
- Nie. - Potrząsnął głową. - Muszę tylko rzucić tam
trochę świeżego siana.
- Skąd masz siano? - Nie widziała, by Flint i Whiskers
przywiezli coś poza końmi i bydłem.
- Whiskers nie żartował, gdy mówił, że zadbał o wszyst-
ko - zaśmiał się Cooper. - Mamy około dwudziestu bel siana
i paszę dla zwierząt na dwa tygodnie. - Podszedł do drzwi.
- Gdy skończy jeść, daj mi znać, to zaprowadzę ją do jej
nowego domu.
Faith patrzyła na niego, jak odchodzi, potem skoncen-
trowała się na cielaczku. Cooper był najbardziej troskliwą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]