[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mówienia. Czasem oznaczało to, że musiała otworzyć się przed kimś jako
pierwsza.
Przykro mi, że cię zraniłam. Nigdy nie było to moim zamiarem. Byłeś
tym najlepszym, co mi się zdarzyło w życiu.
Układało nam się tak doskonale, że aż musiałaś wyjechać.
Sarkazm był u niego czymś nowym, ale przynajmniej się odezwał.
Musiałam jakoś przetrwać. W kącikach jej oczu pojawiły się łzy, ale
zamrugała szybko i pozbyła się ich. Nie mogła pozwolić, by emocje zapa-
nowały nad jej głosem. Zwariowałabym, gdybym tu została. Ludzie już
gadali o mnie, drwili z powodu mamy i taty, równali mnie do najgorszych.
Litość i drwina, tylko to mnie tu czekało. Głupia, naiwna, żałośnie bezbronna,
bo dała się wykorzystać Wattsom. Nie dałabym sobie z tym rady, moje
problemy zniszczyłyby nasz związek. Poszłabym na dno, ty też. Nie byłbyś w
stanie poradzić sobie ani ze mną, ani z sytuacją. Musiałam uciec. Teraz jestem
silniejsza. Po raz pierwszy pomyślałam przede wszystkim o sobie.
Wyjechałam, bo to ja tego chciałam. Przykro mi, że musiałeś za to zapłacić.
65
R
cL
T
Cóż, jej wyjaśnienie nadeszło o piętnaście lat za pózno. Przez dłuższy
czas siedział w milczeniu, wpatrując się w strugi deszczu.
Czyli samodzielne stawienie czoła przeszłości i pokonanie jej to dla
ciebie szansa na ostateczne zaleczenie ran?
Mniej więcej. Niebo przecięła błyskawica. Joanna delikatnie musnęła
udo Ethana. Naprawdę jesteś w stanie wytropić Wattsa?
Spojrzał na jej dłoń, a potem obrócił się, oceniając, a na koniec
akceptując jej niewypowiedzianą prośbę.
Znajdę go, jeśli tego ode mnie oczekujesz.
Tego właśnie potrzebuję rzekła z nikłym uśmiechem.
Położył dłoń z tyłu jej głowy, nachylił się i złożył na ustach Joanny
głęboki, intensywny pocałunek. Jej usta rozchyliły się, najpierw nieśmiało,
potem zapraszająco, rozkoszując się pieszczotą. Oparła dłoń o wilgotną, twardą
jak mur klatkę piersiową Ethana i pochyliła się, odwzajemniając pocałunek.
Jego dłoń powędrowała ku krągłościom jej bioder. Nagle poczuła, że jej
stopy odrywają się od ziemi, a ciało przytula do gorącego, mokrego torsu.
Deszcz lał się strumieniami na jej twarz, chłodząc policzki, ale Joanna nie
przejmowała się tym, tylko zarzuciła ręce na szyję Ethana.
Ten pocałunek ukazał jej stracone lata, a zarazem, całując tak żarliwie,
Joanna bez słów przyjęła przeprosiny. Przemknęły jej przez głowę wszystkie
wybory, sukcesy i zmarnowane szanse, wszystkie zmiany, które musiały
nastąpić w życiu. Ten pocałunek był intensywniejszy i pewniejszy niż te, które
pamiętała z przeszłości. Brakowało w nim młodzieńczej żywiołowości,
wahania i odkrywania nieznanych lądów. Był to pełen namiętności pocałunek
dorosłego mężczyzny. Wielce obiecujący.
Kiedy oderwał od niej usta, Joannie zabrakło tchu. Była rozpalona.
66
R
cL
T
Postawił ją z powrotem na ziemi. Palcami nadal wpijała się w jego mokrą
koszulę, a on obejmował ją w talii. Nie bała się Ethana, gdy ją całował, ale
obawiała się uczuć, które ten pocałunek w niej wywołał.
Ja...
Nic nie mów. Jego ciemne oczy lśniły. Tak bardzo za tobą
tÄ™skniÅ‚em, Nüa rü. PotrzebowaÅ‚em ciÄ™. ByÅ‚aÅ› jak promyk sÅ‚oÅ„ca, ciekawa
świata, silna i łagodna.
Zmarszczyła brwi. Litość i żal, które wyczuła w jego głosie, zabolały ją.
Ethan...
Ciii. Przyłożył palec do jej ust. Zrobię to dla ciebie. Być może nie
do końca wszystko rozumiem, ale zrobię, co w mojej mocy, bylebyś odzyskała
spokój, którego pozbawił cię Watts. Przyłożył czoło do jej czoła, składając
obietnicę. Watts dobrze zna te góry, ale ja znam je lepiej.
67
R
cL
T
ROZDZIAA PITY
Kocham cię kochać, najmilsza...
Sherman Watts nucił melodię z zamkniętymi oczami, pocierając udo i
wspominając czasy, kiedy lepiej znosił wspinaczkę. Burzowe powietrze
skrzyło się od elektryczności. Mokre ubranie lepiło się do skóry. Wspomnienia
przeplatały się z rzeczywistością. Ale nie przejmował się niewygodami.
Chłodne krople mgły, które zrosiły jego twarz, wymieszały się z
obrazami długich, czarnych, słodko pachnących, pieszczących go włosów.
Uderzenie pioruna zabrzmiało jak akompaniament dla muzyki, którą Sherman
słyszał w głowie. Przyłożył usta do butelki, a Jack Daniels hojną, palącą strugą
spłynął do żołądka.
Oblizał szyjkę, przeciągnął dłonią po udzie i znów wyobraził sobie, że
nie jest sam.
Przenikliwy szczebiot komórki wyrwał go ze świata iluzji. Usiadł
gwałtownie, strącając z kolan butelkę.
Jasna cholera.
Kałuża bursztynowego płynu wsiąknęła w piasek. Wściekły z powodu
straty, przeklinając, zakręcił flaszkę, dopiero potem sięgnął do torby po telefon.
Oparł się plecami o ścianę płytkiej jaskini i odebrał połączenie. Tylko jedna
osoba mogła dzwonić na ten numer.
Czego chcesz?
Boyd Perkins ciÄ™ szuka.
Choć mocno wstawiony i rozpalony żądzą, natychmiast wytrzezwiał.
Złapał się twardej ściany z piaskowca i powoli dzwignął na nogi. Szum w
słuchawce sprawił, iż przez moment pomyślał, że może zle usłyszał.
Perkins?
68
R
cL
T
No. Ma dla ciebie robotÄ™.
Teraz? Zbliżył słuchawkę do ust i podniósł głos, by przekrzyczeć
burzę, która szalała na zewnątrz. Powiedziałeś, że mam zniknąć, no to
zniknÄ…Å‚em.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]