[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rozmowie, która była nieunikniona, po czym zdecydowałem, że nie będzie ona dla mnie aż
taka straszna.
- W zeszłym tygodniu śniło mi się, że mój tato jest mordercą - powiedziałem.
Neblin nie zareagował.
- Co zrobił?
- Nie wiem, nawet nie pojawił się, żeby mnie zobaczyć.
- Czy chciałeś, żeby wziął cię z sobą, kiedy zabijał? - spytał Neblin.
- Nie - odrzekłem, czując się niewygodnie na krześle. - Ja... chciałem zabrać go tam,
gdzie nie mógłby już więcej zabijać.
- Co się stało potem?
Nagle poczułem, że nie chcę rozmawiać o tym, co się potem stało, chociaż sam do tej
rozmowy doprowadziłem. Sam sobie przeczyłem, wiem, ale sny o zabijaniu własnego taty
mogą doprowadzić do czegoś takiego.
- Czy możemy porozmawiać o czymś innym?
- Oczywiście - odpowiedział i zapisał coś w swoim notatniku.
- Czy mogę zobaczyć, co pan napisał?
- Oczywiście.
Neblin podał mi notatnik.
Pierwszy powód: zabójca w mieście.
Nie chce rozmawiać o ojcu.
- Dlaczego napisał pan pierwszy powód ? - spytałem.
- Pierwszy powód przerażenia Roba Andersa. Są jeszcze jakieś?
- Nie wiem.
- Jeśli nie chcesz rozmawiać o ojcu, to może o matce?
Potwór za murem się poruszył. W myślach nazywałem to coś potworem, ale to nie
miało nic wspólnego z demonem, który zabijał wszystkich dookoła. To było coś
rzeczywistego, to było po prostu... mną. Albo raczej moją ciemną stroną. Myślicie na pewno,
że to koszmar mieć w sobie ukrytego prawdziwego potwora, ale wierzcie mi, że jest o wiele
gorzej, gdy potwór to tak naprawdę twój umysł. Nazwanie go potworem pozwalało mi na
niewielkie zdystansowanie się od niego, co powodowało, że lepiej się czułem. Nie bardzo
dobrze, ale na tyle lepiej, na ile potrafiłem.
- Moja matka jest idiotką - powiedziałem - i nie wpuszcza mnie do zakładu. Tak jest
od miesiąca.
- Do wczorajszego wieczoru od miesiąca nikt nie umarł - zaznaczył. - Po co miałeś
chodzić do zakładu, skoro nie było tam nic do roboty.
- Często tam chodziłem, żeby rozmyślać - wyznałem. - Lubiłem tam być.
- Nie masz jakiegoś innego miejsca, gdzie mógłbyś pójść i rozmyślać?
- Jeżdżę nad Jezioro Freaków - odpowiedziałem - ale teraz jest tam za zimno.
- Jezioro Freaków?
- Jezioro Clayton - wyjaśniłem. - Spotykam tam mnóstwo dziwnych ludzi. Ale ja się w
tej kostnicy praktycznie wychowałem, ona nie może mi jej zabrać.
- Przedtem mi mówiłeś, że dopiero od kilku lat pomagałeś czasem mamie - zauważył
doktor Neblin. - Czy byłeś przywiązany do jakichś szczególnych miejsc w zakładzie?
- Ten dziennikarz umarł wczoraj wieczorem - powiedziałem, ignorując jego pytanie - i
może trafi do naszego zakładu. Jasne, że zostanie pochowany u siebie, ale najpierw mogą
przywiezć go do nas, żeby go zabalsamować. Muszę zobaczyć to ciało, a ona mi na to nie
pozwala.
Neblin zamilkł na chwilę.
- Dlaczego musisz zobaczyć to ciało? - spytał.
- %7łeby się dowiedzieć, co myśli - odrzekłem, patrząc w okno. - Próbuję go zrozumieć.
- Mordercę?
- Coś z nim jest nie tak i nie mogę dojść, o co chodzi.
- Przecież - powiedział Neblin - możemy porozmawiać omordercy, jeśli tego chcesz.
- Naprawdę?
- Naprawdę. Ale kiedy skończymy, musisz odpowiedzieć mi na każde pytanie, jakie ci
zadam.
- Jakie pytanie?
- Przekonasz się, kiedy je zadam - oświadczył Neblin z uśmiechem. - Więc co wiesz o
mordercy?
- Czy wiedział pan, że ukradł nerkę z ciała pierwszej ofiary?
Neblin wyprostował się.
- Nie słyszałem o tym.
- Nikt nie słyszał - powiedziałem - więc niech pan to zachowa dla siebie. Kiedy
przywiezli do nas ciało, nerki już nie było. Wszystko było poszarpane, ale nerkę ktoś odciął
precyzyjnie.
- A co z drugim ciałem?
- Zabrał całą rękę - odparłem. - Brzuch był pocięty, ale nie wypruty, prawie wszystkie
wnętrzności były na miejscu.
- W trzecim przypadku zniknęła noga - przypomniał Neblin. - Interesujące. Więc stos
wnętrzności przy pierwszym morderstwie był przypadkowy, on nie rytualizuje zbrodni,
zabiera tylko części ciała.
- To właśnie powiedziałem mamie.
-1 zaraz potem wyrzuciła cię z zakładu? - spytał.
Wzdrygnąłem się.
- Myślę, że tak można ująć tę okropną rzecz, jaka się stała.
- Dla mnie interesujące jest - ciągnął Neblin - w jaki sposób pozostawia ciała. Nie
zabiera ich ani nie chowa, po prostu porzuca je, żeby ludzie je znalezli. Zwykle oznacza to, że
seryjny morderca próbuje coś przekazać, tak żeby z widoku ciała można było odczytać tę
informację. Lecz jeśli to, co mówisz, jest prawdą, to on nie eksponuje ciał. Błyskawicznie
atakuje i znika, by jak najkrócej pozostawać przy ofiarach.
- Ale co to znaczy? - spytałem.
- Może być tak - odpowiedział - że on nienawidzi tego, co robi.
- To ma sens - odrzekłem, kiwając potakująco głową. - Nie pomyślałem o tym
wcześniej. - Było mi głupio, że nie przyszło mi to do głowy. Dlaczego nie wpadłem na to, że
morderca wcale nie czerpał radości z zabijania? - Ale ciało reportera pozbawił twarzy -
zauważyłem - więc miał jeszcze jakiś inny motyw niż tylko zakończenie jego życia.
- U seryjnych morderców - wyjaśnił Neblin - motyw najprawdopodobniej jest
emocjonalny. On musiał był wściekły, sfrustrowany lub zdezorientowany. Nie myśl błędnie,
że socjopaci nie mają uczuć - oni odczuwają bardzo gwałtownie, tylko nie wiedzą, jak radzić
sobie ze swoimi emocjami.
- Powiedział pan, że on nie lubi zabijać - stwierdziłem - ale jak na razie od wszystkich
trzech ofiar coś sobie zatrzymał. To się kupy nie trzyma - dlaczego zachowuje sobie coś z
wydarzenia, którego nie chce pamiętać?
- Nad tym trzeba się zastanowić - powiedział Neblin, wpisując to w swoim notesie -
ale teraz nadszedł czas na moje pytanie.
- Dobrze - oświadczyłem, wzdychając i znów wpatrując się w okno. - Miejmy to już
za sobą.
- Powiedz mi, co robił Rob Anders, zanim mu zagroziłeś, że go zabijesz.
- Nie groziłem mu, że go zabiję.
- Mówiłeś o jego śmierci, grożąc mu - sprecyzował Neblin. - Nie dzielmy włosa na
czworo.
- Byliśmy w sali gimnastycznej podczas imprezy halloweenowej - powiedziałem - a
on mi dokuczał, przeszkadzał mi, wylał mi sok na ubranie. Rozmawiałem z kimś, a on
podszedł i zaczął się ze mnie wyśmiewać. Wiedziałem, że są dwa sposoby, żeby się go
pozbyć: walnąć go albo go przestraszyć. Mam zasadę, że nie tykam nikogo, więc go
nastraszyłem.
- A co z zasadą, żeby nie grozić ludziom śmiercią?
- Wtedy jeszcze się jej nie dopracowałem - odparłem. - Teraz już tak.
- Z kim rozmawiałeś?
- Dlaczego ma to jakieś znaczenie?
- Po prostu jestem ciekaw, z kim rozmawiałeś.
- Z jedną dziewczyną.
Potwór za murem wydał niski pomruk.
Doktor Neblin się wyprostował.
- Ma jakoś na imię?
- Brooke - powiedziałem, czując się nagle niezręcznie. - Jest dla mnie nikim. Mieszka
koło mnie od lat.
- Czy jest ładna?
- Dla pana, doktorze, jest trochę za młoda.
- Sformułujmy to inaczej - rzekł, uśmiechając się. - Czy ona ci się podoba?
- Myślałem, że rozmawiamy o Robie Andersie - stwierdziłem.
- To tylko z ciekawości - powiedział, robiąc notatki. - Skończyliśmy na dziś. Czy jest
coś jeszcze, o czymś chciałbyś porozmawiać?
- Nie sądzę. - Patrzyłem przez okno. Samochody przesuwały się między budynkami
jak żuki w labiryncie. Z miasta na wschód powoli jechał van z Five Live News.
- Wygląda na to, że ich stąd przegonił - zauważył Neblin, podążając wzrokiem za
moim spojrzeniem.
Chyba miał rację... ale zaraz. To było to. Tego właśnie mi brakowało.
Morderca ich przegonił.
- To nie jest seryjny morderca - stwierdziłem nagle.
- Nie jest? - spytał Neblin.
- To nie tak - powiedziałem - nie może tak być. Nie uciekł po wszystkim, tylko tak jak
[ Pobierz całość w formacie PDF ]