[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wciągnął powietrze. - Cuchniesz, kolego. Zapomniałeś, że jest tu prysznic?
- Dobra, wiem, o co chodzi. - Cliff nie zwracał uwagi na przyjacielskie
docinki, bo wpatrywał się jak urzeczony w urodziwą blondynkę na ekranie
telewizora. Włosy miała rozpuszczone. Zawsze uważał, że w takiej
fryzurze wygląda najładniej.
- Oddaj mi to! - ryknął Todd, wyrwał mu pilota i wyłączył telewizor.
- Dawaj!
- Najpierw musisz mi powiedzieć, co się z tobą dzieje. Czemu
najzdolniejszy z młodych prawników w San Diego powoli zamienia się w
roślinę?
- Nie mam pojęcia. - Cliff spojrzał na przyjaciela. Oczy miał
zaczerwienione, a powieki spuchnięte. - Dali mi odpowiedzialne zadania,
obiecali, że zostanę wspólnikiem. Myślałem, że wkrótce zdobędę
wszystko, czego pragnę. Potem z dnia na dzień świat mi się zawalił.
Znienawidziłem kancelarię i ludzi, którzy tam pracują. Oszalałem na
punkcie dziewczyny, która twierdzi, że mnie kocha, ale nie życzy sobie,
żebym zawracał jej głowę.
- To Mallory Reissen? - Todd ruchem głowy wskazał ciemny ekran.
- Trafiłeś w dziesiątkę. - Nagle coś w nim pękło i słowa popłynęły jak
rzeka. Opowiedział o nieudanym romansie i nagłym rozstaniu. Todd
słuchał bez słowa.
- Wyznała ci miłość i powiedziała, że powinieneś się oszczędzać? Cóż,
głupia nie jest - mruknął, gdy zapadła cisza.
- Mówię ci, mam bzika na jej punkcie. Nie wiem, jak dalej żyć.
- Nie musiałeś od razu rzucać dobrej posady.
- Szczerze mówiąc, nie zwolniłem się, tylko wziąłem urlop bezpłatny.
- W trakcie najgłośniejszego procesu, jaki zdarzył się ostatnio w San
Diego? Jesteś przecież jednym z obrońców! Chyba ci odbiło, stary!
- Masz rację. Na to wygląda. - Cliff spojrzał przyjacielowi prosto w oczy.
- Jedno ci powiem, kolego. Dostaję mdłości na samą myśl o głośnych
procesach. Robi mi się niedobrze, kiedy przypominam sobie, że sam
jestem adwokatem. Moi klienci to szuje. Chyba wiesz, co mam na myśli.
- Tak, brachu. - Todd westchnął ciężko. - Nie sądziłem, że kiedyś usłyszę
od ciebie takie wyznanie. Naprawdę ci odbiło. Ta Mallory Reissen
całkiem zawróciła ci w głowie. Chyba nie zamierzasz poddać się bez
walki.
82
- Próbowałem ją do siebie przekonać, stary. Nie odbiera telefonów.
Mieszka po sąsiedzku, ale ostatnio w ogóle jej nie widuję. Jakby się
rozpłynęła w powietrzu! Od trzech tygodni nie pokazała się ani razu.
Mogę tylko oglądać telewizję! nagrywać jej dzienniki. Pewnie jej na mnie
nie zależy.
- Bardzo możliwe - przytaknął Todd.
- Wiesz, stary? Ja się w niej zakochałem. Początkowo nie zdawałem
sobie z tego sprawy. Prawda wyszła na jaw zbyt pózno. Mallory się
zraziła. Na pewno mnie wyśmieje, jeżeli powiem, co czuję. Zresztą jak
mam ją nakłonić, żeby mnie wysłuchała? Zniknęła z mojego życia.
- Tak wygląda teraz twój dzień? Oglądasz w kółko taśmy z jej
programami?
- Właśnie. Pogapisz się ze mną? Zaraz będą wiadomości. Nagram sobie
nowy kawałek.
Todd milczał, ale Cliff uznał, że nie ma nic przeciwko temu. Zabrał mu
pilota, włączył telewizor i uruchomił magnetowid. Bez słowa oglądali
wieczorny dziennik prowadzony przez Mallory. Cliff ożywiał się tylko
wówczas, gdy jej twarz widniała na ekranie. Wzdychał raz po raz i
zadawał sobie pytanie, czemu pozwolił jej odejść.
Program dobiegał końca. Mallory uśmiechnęła się do widzów, a Cliff
otrząsnął się z zadumy i słuchał uważnie jej słów.
- ...ostatnie sekundy dzisiejszych wiadomości przeznaczam na
podziękowania. Jestem bardzo wdzięczna mieszkańcom San Diego za
uwagę i wyrazy sympatii. Serdeczne podziękowania dla
współpracowników z naszej stacji telewizyjnej. %7łyczę wszystkim
szczęścia i wszelkiej pomyślności. Będę was ciepło wspominać. - Oczy jej
lśniły od łez. - %7łegna się z państwem na dobre Mallory Reissen.
Cliff oniemiał, a po chwili z niedowierzaniem popatrzył na Todda.
- Własnym uszom nie wierzę! Stary, czy ja śnię? Powiedziała, że już dla
nich nie pracuje, tak? - Chwycił telefon i wystukał numer gabinetu
Mallory. Po chwili odezwał się pogodny kobiecy głos.
- Numer wewnętrzny nie odpowiada. Proszę zadzwonić ponownie albo
nacisnąć zero, by skontaktować się z centralą.
Cliff wykorzystał tę wskazówkę i dowiedział się od telefonistki, że
Mallory Reissen zrezygnowała z pracy w lokalnej stacji telewizyjnej i
wyjechała, nie zostawiając adresu. Drżącymi palcami wybrał jej numer
domowy.
- Abonent czasowo wyłączony - poinformował zmysłowy baryton.
Nie zważając na gościa, Cliff wybiegł z mieszkania i popędził do
83
sąsiednich drzwi. Jego uwagę zwróciła niewielka kartka przylepiona obok
wizjera. Był tam krótki napis: na sprzedaż. Gdy zajrzał przez okno do
środka, przekonał się, że nie ma tam żadnych mebli.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]