[ Pobierz całość w formacie PDF ]
największych dzieł i poświęceń. Miał w sobie wadę jakowegoś ociągania się i oporu, bądz to z
przyrodzenia pochodzącą, bądz wszczepioną nałogiem, którą niekiedy nazywano powolnością
serca i umiarkowaniem. Przystęp do niego był według okoliczności trudny lub łatwy. W
przyjmowaniu składanych sobie darów okazywał się wielce chętnym i uprzejmym, w odpłacaniu
ich hojnym i wspaniałym; i żadna ofiara nie była u niego tak małą i nieznaczną, żeby jej z ochotą
nie przyjął i w dwójnasób nie wynagrodził. Nierozważną szczod-rotą i rozrzutnością więcej
krajowi czynił uszczerbku niż inni chciwością i łakomstwem. W myślistwie zamiłowany był aż do
zaniedbywania spraw publicznych i ściągania sobie słusznych zarzutów. Lubił także patrzeć na
bujającą w jego oczach huśtawkę. W każdym tygodniu piątek z wielką wstrzemięzliwością o chle-
bie i o wodzie pościł. Zawsze trzezwy, wina ani piwa nie pijał. Jabłek i ich zapachu nienawidził,
dobre jednak i słodkie gruszki po kryjomu jadał.
Do zachowywania obrządków i powinności chrześcijańskich częstymi pobudzany przestrogami
królowej Jadwigi, w święta Wielkiejnocy, Zesłania Ducha św., Wniebowzięcia N. Marii Panny i
Narodzenia Pańskiego przystępował do świętych sakramentów pokuty i ołtarza. Ale po jej śmierci
obyczaj ten ograniczył do samych świąt Narodzenia Pańskiego i Wielkiejnocy. W święta zaś
Wielkanocne, które w całym życiu prawie wydarzało mu się obchodzić w Kaliszu, ubogim,
których tam garnęło się wielkie mnóstwo, własną ręką rozdawał po jednym szerokim groszu
praskim z mieszkaj który zawsze przy sobie nosił. Corocznie w Wielki Piątek dwunastu ubogim w
swoim pokoju, w obecności kilku tylko sekretarzy, nogi umywał, a potem każdemu z nich dawał
po dwanaście groszy, tudzież sukno i płótno na przyodziewek. W obcowaniu poważny, miał
niektóre dziwne zwyczaje: szat, nożów stołowych i innych naczyń nie pozwalał komu innemu
sobie przynosić, krom tego, który miał takową powinność zleconą. Modlitwy gorliwie odprawiał i
na klęczkach. W obietnicach i postanowieniach wierny i stateczny, sam zmieniać ich nie lubił i
panom swoim odwoływać nie dopuszczał, chyba dla ważnej jakiej przyczyny i konieczności; a
zawsze starał się przyprowadzić je do skutku. Sprawy ubogich, wdów i sierot, jeśli sam słuchać
ich i załatwiać nie mógł, innym mężom uczciwym polecał do załatwienia. Miał też i swoje
zabobony, których, jak twierdzili niektórzy, z słusznych trzymał się przyczyn, a które wpoiła w
jego umysł matka, niewiasta greckiego wyznania. Rzeczy pożyczone oddawał rzetelnie i z
wdzięcznością. Bardziej rozrzutny niż hojny, wszystko, cokolwiek miał, a nawet królestwa swego
obszerne posiadłości, rycerzom swoim porozdawał, niewiele zważając na zasługi tych, których
obdarzał; i więcej daleko rozdarował, niżeli sobie zostawił. Wespół z królową Jadwigą ufundował
Akademię Krakowską i psałterzystów w kościele krakowskim; niemniej klasztory Zw. Brygitty w
Lublinie, premonstrateński Zw. Ducha w Sączu, N. Marii Panny na Piasku w Krakowie, klasztor
karmelitów i kościół parafialny Bożego Ciała na Kazimierzu, do którego wprowadził kanoników
regularnych św. Augustyna.
O utrzymanie zamków, miast i innych budowli nie bardzo był dbały i wiele ich za czasów tego
króla podupadło. Litwę swoją ojczystą, rodzinę i braci tak dalece miłował, że gdy królestwa
polskiego nie wahał się narażać na rozliczne wojny i klęski, wszystkie skarby i dochody
królewskie rad poświęcał na obronę i zbogacenie Litwy. Klasztoru Zw. Krzyża na Aysej Górze nie
odwiedzał nigdy inaczej, tylko pieszo. Kościoły gnieznieński, sandomierski i wiślicki, greckiej
sztuki ozdobami (w tych bowiem bardziej smakował niż w łacińskich) przystroił. Dla innych
kościołów i klasztorów szczodry był i dobroczynny. W każdym kościele, do którego zdarzyło mu
się z nabożeństwa wstąpić, jedne grzywnę zostawiał. Szlachty królestwa polskiego, ich żon i
innych niewiast, przychodzących z darami choćby najmniejszymi, nigdy nie odprawiał bez
pociechy i szczodrych podarków w suknie, soli lub szkarłacie. Jeżeli zaś w jakim znakomitym
domu, zaproszony lub konieczną potrzebą zmuszony gościł, wydatki dla siebie poczynione wspa-
niale wynagradzał. Chciwy chwały i szacunku, rad ucha nadstawiał pochlebcom i oskarżycielom, a
zwłaszcza tym, których przypuszczał do bliższej z sobą zażyłości. Naród litewski i żmudzki
nawrócił do wiary chrześcijańskiej, tak iż słusznie nazwać go można narodów tych apostołem. Z
prostotą serca łączył wspaniałe uczucia; pojęcie miał żywe, acz ograniczone. Założył i uposażył
kościoły wileński i żmudzki na Litwie, chełmski i kijowski na Rusi, tudzież kaplicę Zw. Trójcy w
zamku lubelskim. Do miłostek, nie tylko dozwolonych, ale i zakazanych, pochopny. Religii
katolickiej pobożny i gorliwy wyznawca, dla ubogich, żebraków, wdów i wszelakiego rodzaju
nieszczęśliwych, szczodrym był i dobroczynnym. Posty, wigilie i inne nabożeństwa tak żarliwie
wypełniał, że więcej zwycięstw modlitwami swymi u Boga wyprosił, nizli orężem wywalczył.
Szczery i prostoduszny, nie miał w sobie żadnej obłudy. W rozdawaniu łask i darów mało
oględny. W zabawach myśliwskich ani miary zachować, ani czasu oszczędzać umiał: stąd i
dworzanom, którzy mu na łowach w czasie zimna lub upału po lasach i kniejach przez dzień cały,
a niekiedy i w nocy dotrzymywali, hojne sypał nagrody, aby ich zachęcić do cierpliwego trudów
znoszenia. A tak dochody publiczne pochłaniali niewcześnie i niegodziwie dworacy, którzy nie w
usługach kraju, ale w gonitwach za zwierzyną prace swoje poświęcali. W wojnach niemal
wszystkich używał szczęścia i pomyślności. Dla obcych i przychodniów tak był ludzkim i
uprzejmym, że podziwem była taka cnota w człowieku zrodzonym pośród dzikości i pogaństwa.
Uraz doznanych i nieprzyjazni nigdy nie pamiętał. Niepoczesności dawnego stanu swego nie tylko
nie ukrywał, ale rad nawet o niej wspominał. Ozdób powierzchownych i szat wytwornych nie
lubił; chodził zwykle w baranim kożuchu suknem pokrytym; rzadko brał na siebie strój
wykwintniejszy, jak płaszcz z szarego aksamitu, bez żadnych ozdób ani złotogłowiu, i to tylko na
większe uroczystości. W inne dni nosił odzież prostą, żółtawej barwy; nienawidził soboli, kun,
lisów i innych miękkich, a kosztownych futer; przez całe życie używał tylko zwyczajnych
baranków, nawet w najostrzejszej porze zimowej: dlatego dziwili się ludzie największej prostocie
połączonej w nim z dumą i wyniosłością. Prosty bowiem w ubiorze, w innych rzeczach nie chciał
mieć nic wspólnego z drugimi: przeto nie lubił, ażeby kto tknął się jego szaty, łóżka, krzesła,
konia, chustki, kielicha i innych podobnych rzeczy, których on używał. W biesiadach rozkosznik,
nie tylko hojny, ale zbytkujący, tak iż w dni świąteczne i uroczyste, albo kiedy znaczniejszych
podejmował gości, po sto potraw na stole, zwyczajnie zaś po trzydzieści, czterdzieści i pięćdziesiąt
zastawiał: dla wszystkich bowiem bywał wylany.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]